Ku woli wstępu: Opowiadanie napisane w trzech częściach, wytwór mojej pobudzonej wyobraźni. W skrócie tak mogę opisać to opowiadanie. Sam pomysł zrodził się w moim umyśle po obejrzeniu wywiadu z zespołem 30 seconds to mars podczas ich wizyty w Łodzi i rozmowie na jego temat ze znajomą. Zdaje mi się, że był to wywiad dla radiowej trójki albo czwórki? Nie pamiętam dokładnie. W każdym bądź razie, Jared zachowywał się tam tak, jak wyobrażam sobie zachowanie Bartholomew Cubbinsa, jego alter-ego i pseudonim, pod którym reżyseruje teledyski zespołu.
Samo opowiadanie przedstawia relacje Jared-Bart w mojej własnej interpretacji ubarwionej nieco przez wyobraźnię – tę potężną siłę, jaką posiada każdy z nas. Chciałam w jakiś sposób przedstawić to jak to może wyglądać (chociaż wcale nie musi), po co Jaredowi jest potrzebna postać Barta. Taka moja fantazja.
Jak większość zdążyła zauważyć pisałam partami publikując po jednej części. Chociaż part I i II napisane zostały nadzwyczaj szybko, to part III przysporzył mi wielu trudności. Samą koncepcję zakończenia zmieniałam chyba z milion razy, aż w końcu zdecydowałam się na takie, jakie jest (za co sporo osób zapewne mnie poturbuje przy najbliższym spotkaniu).
Pisząc part I miałam nieustannie w głowie utwór Eminema „Not Afraid”, przy parcie II towarzyszyło mi „Iridescent” by Linkin Park, natomiast początek partu III sponsoruje Blue Cafe swoim kawałkiem „My Road”, a pisanie zakończenia wspomagał głos Teddy’ego Geigera i paru jego piosenek.
Może niektórzy się ze mną nie zgodzą, ale dla mnie jest to moja prywatna perełka. Moje dziecię, z którego jestem strasznie dumna, bo wydaje mi się, że wyszło mi najlepiej ze wszystkiego, co dotychczas stworzyłam. Całość pozostawiam waszej ocenie, jednak przepraszam za wszelkie błędy, jeśli chodzi o niezgodność z tym jak wygląda leczenie pacjentów w szpitalach psychiatrycznych, ale nie jestem ani studentką ani lekarzem z tym związanym, więc pisałam „na czuja” i w taki sposób, aby pasowało mi do akcji.
Cytat końcowy pochodzi z „A Modern Myth” zespołu 30 seconds to mars.
~~~~~~
Part I
Wtedy włożę maskę. Zawsze będę ją miał przy sobie i w razie potrzeby, gdy ogarnie mnie bezsilność lub przerażenie, nałożę ją, by skryć swój strach. Wydawało mi się to uczciwe. Będę musiał rozpoznać i zaakceptować go w pełni. Jeżeli zechce mną wstrząsnąć lub zmusić mnie do płaczu, poddam się temu na tak długo, jak długo będę nosił maskę. Kiedy strach przeminie, znów zostanę sam. Umierając, dzieliłem się na dwoje. Wyruszając w podróż, zabierałem obie swe osobowości i każdej z nich pozwalałem mieć własny czas.
— Jonathan Carroll
Na pastwę aniołów
Na studiach wpajano nam, aby nigdy, przenigdy nie dać się wciągnąć w problemy pacjentów. Będąc osobą niezależną, o buntowniczym charakterze, zignorowałam wszelkie ostrzeżenia na ten temat, za co miałam zapłacić słoną cenę. Moja kariera lekarska wisiała na włosku, a to wszystko przez pragnienie pomocy przyjacielowi, jakiego zyskałam w tym mężczyźnie.
Wszystko zaczęło się od praktyk u profesora Polley’a, który miał wprowadzić nielicznych studentów ostatniego roku w przypadki wyjątkowo intrygujące. Przypadki, tak, tym właśnie mieli być dla nas pacjenci. Numerami w kartotece, ewentualnie imionami w naszych notatkach, ale nikim więcej. W grę wchodziło jedynie zagłębienie się do ich umysłów, bez ingerowania w ich życie prywatne. Niby nic trudnego, trzeba tylko wyłączyć własne uczucia, odstawić je na bok, zamknąć w sejfie na czas pracy.
CZYTASZ
Psycho
FanfictionWtedy włożę maskę. Zawsze będę ją miał przy sobie i w razie potrzeby, gdy ogarnie mnie bezsilność lub przerażenie, nałożę ją, by skryć swój strach. Wydawało mi się to uczciwe. Będę musiał rozpoznać i zaakceptować go w pełni. Jeżeli zechce mną wstrzą...