Opuściłam swoją małą kawalerkę jednocześnie poprawiając niesforne kosmyki włosów opadające na moje czoło. Wchodząc na jak zwykle zapiaszczony chodnik rezejrzałam się po okolicy. W koło było pełno ludzi, od krzyczących dzieciaków do zgrabnie poruszających się staruszek. Ruszyłam z miejsca napawając się widokiem złocistych liści oraz pięknego jesiennego słońca.
Mijałam uradowanch przechodniów śpiesząc się na przystanek autobusowy. Droga wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Tutejsze ptactwo jak zwykle oblegało przechodniów w Central Parku. Jestem polką, jednak od 2006 roku mieszkam na Manhattanie. Wdzięczne miasto. Mimo tego, iż jest tu pełno ludzi, szczególnie w godzinach pracy, da się zaznać długo upragnionego spokoju. Jako 18 latka postanowiłam rzucić szkołę i uczyć się na własną rękę. Technikum jedynie chamowało moje dotychczasowe pasje. Uczęszczałam za to na kursy zawodowe i właśnie na jeden z nich mam zamiar dojechać. Na pobliskim przystanku nie czekałam długo, autobus przyjechał zaledwie po pięciu minutach.
Wsiadłam do autobusu M10 i zajęłam jedno z dwóch wolnych miejsc. W autobusie nie było wielu ludzi jednak duchota i zapach potu przyprawiały mnie o zawroty głowy. Co przystanek drzwi autobusu otwierały się i ponownie zamykały, wpuszczając tym samym coraz większą ilość ludzi. Odetchnęłam głęboko wpuszczając do swoich płuc chwilowe rześkie powietrze. Cieszyłam się z faktu, iż jeszcze nikt nie zajął miejsca obok mnie i aby tak zostało na siedzeniu ułożyłam delikatnie torbę z projektami. Na kolejnym przystanku do podróży miała dołączyć do mnie najlepsza przyjaciółka, która razem ze mną uczęszczała na kursy z fotografii i obróbki graficzej zdjęć. Autobus ponownie zatrzymał się, lecz przyjaciółka nie zjawiła się. Zdziwiona próbowałam odszukać telefonu w swojej torebce aby do niej napisać, jednak nie było mi dane odszukanie go, gdyż zaledwie kilka przecznic dalej w drzwiach ujżałam moją Mię. Zdjęłam torebkę z siedzenia a tuż po chwili Mia dosiadła się do mnie i uściskała na powitanie.
-Hej kochana, sorka za spóźnienie ale remontowali drogę obok mojego domu i musiałam iść na około.-wydyszała zmęczona dziewczyna
-Hej, hej. A już się martwiłam, że nie zaszczycisz nas swoją obecnością a Pan Davis ponownie będzie dziękował Bogu, że nie rozwaliłaś mu zajęć.
-Ha Ha! Bardzo śmieszne Em. Nie może być aż tak źle ze mną- powiedziała oburzona Mia
-Źle? Jest fatalnie kobieto!
Zaśmiałam się a Mia zawtórowała mi. Śmiałyśmy się bardzo donośnie, czym zwróciłyśmy uwagę ludzi znajdujących się w autobusie. Opanowanie się nie było dla mnie problemem jednak dla Mii i owszem.
Jest ona dość kapryśna, stale szuka nowych wrażeń i często sama nie wie, czego tak naprawdę chce. Stale za czymś goni, ale kiedy już to dostaje, okazuje się, że wcale nie jest to jej potrzebne do szczęścia i wówczas czuje się przygnębiona, że zmarnowała mnóstwo czasu na próżne działania. Tak stało się z poprzednimi kursami. Uczęszczała do klasy fryzjerskiej oraz na kurs gastronomiczny, jednak nie czuła się w tym dobrze i razem ze mną poszła na oba kursy związane z fotografią. Stwierdziła, że jak już nie ma co ze sobą zrobić, to chociaż będzie moją asystentką a mi to wcale nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
Nasza skromna aula oraz studio fotograficzne znajdowało się w wierzowcu obok centrum finansowego Wall Street, które właśnie było widoczne przez okna naszego autobusu. Kierowca na naszą prośbę zatrzymał pojazd a my przeciskując się pomiędzy pasażerami usiłowałyśmy wydostać się na zewnątrz.
Po dotarciu przed budynek zerknęłam na telefon a na nim widniała ikonka koperty co oznaczało, że dostałam SMS.
Nathan: Hej Emi, jak tam? Dzisiaj w kafejce aktualne? 15.50
CZYTASZ
Too Hasty
FanfictionCharlie Puth podczas wizyty w jednej z miejskich bibliotek spotyka zapracowaną dziewczynę i postanawia jej pomóc. Dziewczyna mimo namowom Charliego nie zgadza się. Do ponownego spotkania dochodzi gdy podczas jednego z kursów fotograficznych gościem...