Przekupstwo.

1.2K 98 62
                                    


- Cóż! Wygląda na to, że będzie to nasz nowy dom przez chwilę, ech?

,,To" było małym domem usadowionym w przedmieściach Numbani. Dom był tak nijaki, jak się tylko dało – bielone ściany, granatowe drzwi, nawet doniczki okienne były wypełnione pomarańczowo – żółtymi kwiatami. Jedynie nadzwyczajne było to, że będzie przez jakiś czas gościł agentów Overwatch.

Hanzo wyskoczył z wynajętego samochodu i zbadał okolice krytycznym wzrokiem, ignorując odległy bełkot McCree. Pomimo wszechobecnej normalności otaczającej budynek, jego bystre oczy wyłapały wzmocnione drzwi, i podwójnie oszklone okna. Odwrócił się w stronę samochodu, żeby wyciągnąć bagaż ( jedna walizka na ubrania, druga na wyposażenie), McCree dalej mówił, chociaż przeszedł do wyśmiewania się ze stylu ubioru Hanzo, pewnie chcąc sprawdzić, czy go słucha.

- ...serio, z takimi włosami niemalże prosisz się, żeby ktoś podszedł i za nie pociągnął, niesamowite, że nikt wcześniej cię za nie nie wlókł.

- Jestem wystarczająco spostrzegawczy, żeby zauważyć kogoś zachodzącego mnie od tyłu, nieważne jak podstępny będzie.

To uciszyło McCree, ale nie na długo.

- Ach! Mówisz! A ja myślałem, że będziesz mnie ignorował przez cały nasz pobyt tutaj.

- McCree, czego potrzeba, żebyś się zamknął?

Hanzo wiedział, że będzie żałował tego pytania, przez to, jak McCree wyszczerzył zęby w uśmiechu. Kowboj przechylił głowę na bok i zanucił pod nosem.

- Mam to, partnerze. Co powiesz na całusa?

Hanzo natychmiast poczuł wypieki na uszach, a nie mało to nic wspólnego z upałem.

- Jesse...

McCree potrząsnął głową, dalej się szczerząc.

-Nie martw się, nie mogę wiecznie gadać. Tym razem się obędzie.

Nie zastanawiając się zbytnio, Hanzo wyciągnął się w górę i musnął policzek jego. Wziął swoje torby i uciekł (,,To był odwrót taktyczny!" później się będzie upierał) do domu.

McCree stał w bezruchu z ustami zamarłymi w środku zdania, gapiąc się na swojego kochanka wracającego do domu. Otrząsnął się i przyłożył dłoń w miejsce pocałunku, na policzku.

- No, no, no. Popatrzcie tylko na to.

***

Kiedy w końcu McCree ogarnął się wystarczająco, żeby wejść do środka, Hanzo już zdążył rozpakować torbę z łukiem i siedział ze skrzyżowanymi nogami na kanapie, sprawdzając swój sprzęt.

Nie byli tutaj na misji. Żeby Overwatch pozostał poza radarem, Winston zdecydował się na tymczasowe rozdzielenie obecnych członków, na małe grupy, dopóki nie przybędzie więcej. Idealnie, nie musiałby używać łuku przez około miesiąc; w praktyce, wiedział, że kłopoty wytropią ich, nieważne gdzie pójdą, więc lepiej jest być przygotowanym. Ponadto, zajmowanie się łukiem dawało mu chwilę na pobieranie się.

Przechodząc koło kanapy, McCree poświęcił chwilę na pocałowanie Hanzo w czoło, zanim zapytał.

- Przejrzałeś już dom?

Hanzo potrząsnął głową.

- Mógłbyś teraz to zrobić?

- No chwileczkę, wiesz, że nie pracuje za to darmo...

- Nie masz aż tyle szczęścia. - Hanzo odparł ze śmiertelną powagą.

- Cóż warto było spróbować.

Przekupstwo. (McHanzo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz