Zagubiony motyl

44 1 6
                                    

I Azyl

Kontrolka świeciła się od piętnastu minut.Zdążę, muszę -pomyślała Rosita.Robiło się coraz ciemniej, a unoszący się w radioaktywnej mgle pył przysłaniał otoczenie.Załzawione ze zmęczenia oczy Rosity pogarszały sytuacje.Został jej tylko kilometr do jej osobistej fortecy.Schronienie znalazła nieopodal ujścia rzeki Penfeld w zamku.Od zawsze chciała mieszkać w zamku. Czesto miewała sny, w których czuła się jak królowa, Zawsze ją to skłaniało do myśli o reinkarnacji.Co za ironia,że w tak zaawansowanej przyszłości, przepowiedzianej przez najświatłsze umysły, cofnęła się do przeszłości.Uświadomiła Sobie,że historia rzeczywiście zatacza koło.Dojeżdzała do bramy.Na poboczu stał dwugłowy jeleń,spokojnie podniósł podwójny wzrok.Był przyzywczajony do warkotu Pick upa, już od dawna żył w pobliżu zamku.Rozciągał się za nim las, a raczej kilkaset gałęzi wbitych w ziemię, pozbawionych chlorofilu.Natura, jednak przystosowała się nawet do tych destrukcyjnych zdziczałych warunków.Jelenie już nie potrzebowały zielonej trawki.Zgryzały korę,a nawet polowały ,zresztą jak wiekszość innych zwierząt.Wreszcie dotarła na miejsce.Tradycyjnie zaparkowała samochód w długim marmurowym korytarzu.Potem zakręciła korbą, drzwi podniosły się na łańcuchach i zatrzasnęły z hukiem.Wreszcie chwila spokoju-pomyślała.Zdjęła buty i kurtkę,złapała puszkę coli i rzuciła się na majestatyczne łóżko.Było w prawdzie obiektem muzealnym, ale posiadało wszystkie charakterystyczne detale.Satynowa pościel pozwalała zatopić się w miękkości materaca.Tiulowy,granatowy baldachim pomagał odciąć się od zepsutej rzeczywistości, tworzył swoisty azyl.Wyciągnęła beztrosko nogi i ręce, zajmując całą powierzchnię łóżka.Przewróciła się na brzuch i zasnęła.Przebudziła się nad ranem.Ciemość opanowała cały pokój.Przez okno przebijała się jedynie wąska smuga światła pochodząca z latarni oddalonej dwa kilometry. Rosita lekko rozchyliła powieki.Chwyciła broń,leżąca na podłodze koło łożka. Kurwa, cholerne przywyczajenie-pomyślała.Od wielkiej bitwy z fatalitersami minęły 2 lata. Fatalitersi ,choć przypominali bardziej potwory, wszyscy byli ofiarami tego wyścigu nuklearnego.Możliwe,że nazwa ofiary śmiertelne, pomagała rodzinom pogodzić się ze zmianą i wynaturzeniem bliskich.Niektórzy przypominali zombie,byli jednak niestety znaczniej świadomi swojej sytuacji, ale z drugiej strony instynktownie agresywni.Może to nie dziwne, każdy by czuł irytacje z powodu rozległych poparzeń,wypalonych oczu,czasami wystających ze skóry kości.Wzdrygnęła się, przerażające-pomyślała.Dobrze,że to już osłabło,że powstanie tych mięsożernych stworów dobiegło końca.Czasami spotykała jeszcze te na wpół poparzone zniekształcone zwięrzeta i ludzi, a raczej to co z nich pozostało.Rosita wstała. Poszła do swojej prowizorycznej łazienki.Woda pochodziła z rzeki, nie była bezpieczna, ale w końcu Rosita była od czterech lat doktorem fizyki atomowej, stworzenie filtru nie było żadny wyzwaniem.Zrzuciła przepocone ubrania.Kąpiel w czasach kiedy świat, który wszyscy znali się skończył była rzadkim rarytasem.Przekręciła gałkę, która połączona była z wystająca rurką zakończoną plastikową butelką podziurawioną w kilku miejscach imitującą prawdziwy prysznic.Na kilka minut znów zapomniała o wszystkim.Zamykając oczy,skupiła się na oplatającej jej zmęczone ciało chłodnym dotyku kropel wody.Po słońcu nad widnokręgiem widać było,że zbliża się szósta rano.Rosita musiała się pospieszyć.Czekał ją kolejny ciężki dzień.Codziennie starała się zajrzeć w zakątki miasta lub nawet dalej gdzie jeszcze nie była.Paliwo nie stanowiło większego problemu, bo dwanaście kilometrów od miasta znajdowała się rafineria ropy naftowej, którą Rosita obrabowała już dawno,kiedy powstanie przeciwko ofiarom atomu zaczynało słabnąć, a jej grupa złożona z najwyższych umysłów Europy zaczynała się rozpadać.Była zawsze podporządkowana i zależna, ale wówczas nauczyła się samodzielności i wiedziała,że nie może dłużej zostać wśród pseudoprzyjaciół,zdolnych do pożarcia swojego towarzysza z tak niskolotnych powodów jak głód. Właściwie oni zawsze tacy byli,w instytucie szukali tylko sposobu ,żeby podstawić komuś nogę i wydać się lepszym.Wsiadła do swojego drugiego samochodu czarnego busa marki Peugeot należącego poprzednio do instytutu i ruszyła przed Siebie.Tym razem zamierzała zapuścić się trochę dalej na wschód w stronę Paryża.Krótko przed zakończeniem walk, mówiono ,że w stolicy Francji powstał punkt kryzysowy, gdzie za murami w odosobnieniu zorganizowano szpitale i miejsca pomocy.Mieli potem przetransportować wszystkich na azjatyckie odległe wyspy i do Australi ,żeby tam spróbować stworzyć nowy ,nieskażony świat z godnymi człowieka warunkami.Ciekawe ile było w tym prawdy.Zapewne to kolejne brednie, wyzwalające w ludziach nadzieje i ufność, które manipulując,miały zupełnie inny cel i odwrotny skutek. Niewiadomo tylko jaki.Zwykły człowiek ,nawet wykształcony nie jest w stanie przewidzieć podstępów i zła, wykreowanego przez przebiegły rząd i polityków.Chciałabym się dowiedzieć-pomyślała Rosita.Narazie niestety jednak nie miała ani środków, ani ludzi.Żyła z dnia na dzień, czekając na jakąś zmianę.Jakie to ironiczne, zawsze wszystko planowała z kilku letnim wyprzedzeniem.Rzadko się zawodziła , jeżeli chodziło o wcześniej postawione cele,najgorzej jednak było w przypadkach spontanicznych , kiedy nie mogła Sb pozwolić na jakikolwiek plan i nic nie dało się przewidzieć.Przez całe swoje życie,starała się nauczyć czegoś,co najbardziej przydatne jest w rzeczywistości, gdzie nie ma żadnych oczywistości,zamierzeń ani zapewnień.Tak naprawdę z dnia na dzień, przeszła metamorfozę.Pozwoliło jej to na nowo uwierzyć w sens.Wiedziała ,że kiedy jest naprawdę źle,trzeba szukać szansy, aby pokazać swoją siłę i móc się wykazać.Udowodnić samej sobie.Czy takie był jej przeznaczenie? Czy tyle istnień i świat musiał umrzeć,żeby ona mogła dotrzeć do nieodkrytych zakamarków umysłu i nareszcie wykształtować mocny, nie poddający się rozpaczy i rozczarowaniom charakter.Nie, przecież to niemożliwe,żeby to wszystko działo się tylko specjalnie dla niej.Nie jest wyjątkowa, ale w wyjątkowy sposób potrafiła wykorzystać dominujące wokół zniszczenie,przeciwko wewnętrznemu zniszczeniu.Tak nauczyła sie równowagi, ale i jej typowe reakcje,zdaje się stały się mdłe i mało spontaniczne. Poprostu,kiedy uświadamiasz Sobie,że za chwile może Cię nie być wszystko traci znaczenie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 01, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Lost ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz