Merysójka 2.0

174 19 11
                                    

Wielkie pomieszczenie wypełnione było najnowocześniejszymi urządzeniami. Sięgało rozmiarów boiska piłkarskiego. Na taśmie przesuwały się najróżniejsze części ciała: nogi, ręce, korpusy, sporadycznie głowy, bo na co komu one. Wszystko to było wręcz idealne. Idealne wymiary, idealne bląd włosy oraz długie niczym szczudła nogi. Popyt na Marysie 1.9 był tak duży, że musieli wyprodukować jeszcze tysiąc sztuk, choć myśleli już nad nowym pomysłem.

W przylegającym doń pokoju była szwalnia. Tam dzień i noc szyte były ubrania dla naszych Marysi. Mega krótkie krok topy. Szorty sięgające sięgające ponad pękek i odsłaniające tyłek. Wytworny szewc przygotowywał tysiące par butów, na koturnach oczywiście.

Dalej znajdowało się biuro szefa całego przedsięwzięcia. Majestatyczna Raven siedziała przy biurku na swoim krześle obrotowym w całej swojej kruczej okazałości. Przeglądała papierki, podbijała pieczątki, składała podpisy - wszystko to po dokładnym przeczytaniu. Nie ufała ludziom, dlatego też nie powierzyła tego zadania nikomu innemu.

Kobieta właśnie czytała szczegóły dotyczące zamówiena mózgu do najnowszego projektu Merysójka 2.0, gdy usłyszała natarczywe pukanie do drzwi.

— Proszę — krzyknęła, z irytacją poprawiając okulary, który zsunęły się jej na czubek nosa.

Do pomieszczenia weszła Swallow, zastępca szefa. Stanęła przed biurkiem z plikiem papierów w ręku.

— Jeśli szef pozwoli, mam propozycję, a może raczej ogromną prośbę. Niech szef nie odrzuca od razu wprowadzenia lepszego modelu mózgu. Wiem, wiem, przy poprzednich modelach nie wprowadzało się tego typu rzeczy, ale może warto spróbować czegoś nowego? Marysia 1.5 posiadała coś w rodzaju mózgu i bardzo dobrze się sprawowała. — Kobieta mówiła szybko i niepewnie, jakby bała się, że zaraz ktoś jej przerwie.

— Swallow, chyba już o tym rozmawiałyśmy. Marysia 1.5 dobrze sobie radziła, aż za bardzo nawet. Podpaliła fabrykę, nie pamiętasz? Koniec tematu, żadnego mózgu. Z resztą, po co komu w opkach osoba myśląca? Też mi coś...

Po tych słowach wróciła do swojej wsześniejszej roboty, co było znakiem dla Jaskółki, że pora już wyjść. Niby była tam czymś w rodzaju głównego lekarza od wszystkiego i niczego, ale jak przyszło co do czego, to nie miała nic do powiedzenia. Tytuł Medyka Głównego miała tylko na papierze.

Produkowanie Marysi szło jak po maśle. Co tysiąc obiektów jeden oddawało się do sprawdzenia. Nie mógł być przecież za mało albo za dużo idealny. Musiał być idealnie idealny.

Zgodnie z nowym projektem postanowiono Marysię trochę uczłowieczyć. Jej włosy nie były już w kolorze złotego kłosa pszenicy w popołudniowym słońcu — był to po prostu ciemny bląd. Skrócono i pogrubiono jak dotąd niesamowicie długie nogi. A wszystko po ty, by stworzyć nowy rodzaj Merysójek. Miały się one potrafić wmieszać w tłum, ale jednocześnie wykonywać rozkazy, długo się nad tym nie zastanawiając.

Miała powstać Marysia Szpieg.

Oczywiście, przez długie godziny pierwotny skład, który stworzył Mary Sue, zastanawiał się, czy to jest w ogóle możliwe i choć doszli do wniosku, że nie, Kruk uparł się, żeby spróbować.

Na początku prace szły pełną parą. Zwłaszcza główny informatyk, Levi, wykazywał niepohamowany optymizm, przez co został kilkakrotnie upomniany. Miał w końcu dwa ważne zadania do wykonania. Zaprogramować mózg Marysi, a następnie, gdy już będzie gotowa, wrzucić ją do opka.

Był również etap kontrolny, gdzie rasowa aŁtoreczka sprawdzała wiarygodność Marysi. I po tym, jak pozostałe etapy przebiegły bez zarzuty, nadszedł właśnie czas  na to.

— Ona się nie nadaje — powiedziała aŁtoreczka, gdy Marysia została poddana jej próbom. — Przecież to coś nie spełnia ani jednego warunku! To nawet ładne nie jest!

— Mówiłam szefowi, że to niemożliwe — szepnęła Swallow do Raven.

Ta uciszyła ją machnięciem dłoni.

— Dlatego właśnie ta będzie idealna — oświadczył Kruk. — Taka niepozorna. Nikt się nie domyśli.

— TEGO SIĘ NIE DA ZROBIĆ! — AŁtoreczka była już nieźle wkurzona. Nie przywykła do tego, by ktoś kwestionował jej opinię.

Swallow w głębi duszy przeczuwała, że dziewczynka zaraz wykona telefon do przyjaciółki. A potem czeka ich już najgorsze. Kiedyś to się stało. Naskoczyła na nich cała horda koleżanek aŁtorki. Rękami i nogami broniły swojej bogini. Jaskółka wzdrygnęła się na myśl o tym.

Kruk zdawał się nie przejmować tym wybuchem złości. Uodporniła się już.

— Levi. Zrób coś dla mnie. Wyprowadź ją — Raven powiedziała do swojego przyjaciela.

Ten spojrzał na nią niepewnie i podszedł do aŁtoreczki, jakby była tykającą bombą. Bo była.

Gdy mężczyzna wrócił, Kruk wstał i popatrzył z dumą na wszystkich obecnych w pomieszczeniu, zawieszając wzrok na Swallow.

— Skończyliśmy — oznajmiła. — Levi, wiesz co robić.

Wiedział.

Merysójka 2.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz