Radziecki przywódca Józef Stalin w czasie II wojny światowej swoją opinię na temat przeprowadzonego 6 czerwca 1944 r. lądowania. aliantów w Normandii wyraził tymi słowami:,,Historia wojen nie zna przedsięwzięcia, które można porównać z tym, jeżeli chodzi o zakres koncepcji, ogrom skali i kunsztu wykonania". Istotnie, D-Day z 6 czerwca 1944 r. był największą operacją desantową w historii. Po latach szkoleń i niezwykle precyzyjnych ustaleń taktycznych potężna armia złożona z oddziałów brytyjskich, amerykańskich, kanadyjskich, francuskich i polskich oraz niemieckich Żydów i ludzi, którzy opuścili szeregi nazistów, przygotowana była do uderzenia na silnie bronione plaże Normandii. Ponad milion żołnierzy miało wziąć udział w jednej z największych europejskich, starannie zaplanowanych bitew, w miejscu, które obecnie pełne jest atrakcji turystycznych i domów letniskowych.
Od jej przebiegu zależeć miała przyszłość Europy, a nawet i świata. Przez ponad cztery lata nazistowskich dyktator, Adolf Hitler, oraz jego włoski społecznie, faszysta Benito Mussolini, utrzymywali w potrzasku większą część kontynentalnej Europy. Teraz siły alianckie miały za zadanie zrzucić to jarzmo.
Zadanie to nie było łatwe. Niemcy spodziewali się nadejścia aliantów i w związku z tym zbudowali potężną linię obrony, znaną jako Wał Atlancki, który miał uchronić ,,europejską twierdzę". Wielu wyższych rangą oficerów alianckich planujących inwazję doświadczyło tragicznych wydarzeń w północnej Francji podczas | wojny światowej, która zakończyła się zaledwie dwadzieścia sześć lat temu. Mimo iż Niemcy zostali pokonani przez siły angloamerykańskie w Afryce Północnej, a także wyrugowano ich z Włoch i Europy Wschodniej, wciąż stanowili dobrze wyszkoloną i wyekwipowaną siłę, a we wcześniejszym etapie wojny odnieśli znaczące zwycięstwa w walec przeciwko, jak sądzili, słabym i dekadenckim demokracjom.
Jednakże, mimo powolnego dziwigania się po upadku, owe demokracje zyskały istotną przewagę, kiedy wreszcie przystąpiły do działań wojennych. Ich przywódcy nie mieli zamiaru zmuszać swoich oddziałów do walki, lecz raczej je do niej inspirować. John F. Kennedy powiedział kiedyś, że brytyjski premier, Winston Churchill ,,zmobilizował język angielski i posła go do walki". Dla milionów ludzi na całym świecie była to wypowiedź, która pokazywała sedno tej wojny. Po drugiej stronie Atlantyku amerykański prezydent, Franklin Delano Roosevelt, był również bardzo inspirującą postacią. To on właśnie znacznie przyczynił się do wydźwignięcia swojego kraju z wielkiego kryzysu.
I pomimo to, iż naród amerykański nastawiony był niechętnie do uczestnictwa w wojnie na terenie Europy, kiedy okazała się ona nieuchronna, Amerykanie zaufali zapewnieniom Roosevelta, że uda się ją wygrać.
Obydwaj liderzy jasno oświadczyli, że ich celem w
tej wojnie nie są podboje . Wyraźili brak chęci do zajmowania terytoriów lub brania ludzi w niewolę. Jeszcze zanim Stany Zjednoczone włączyły się do wojny, oba państwa wydały wspólną deklarację zwaną Kartą Atlantycką. Zawarte w niej paragrafy mówiły, że żaden naród nie szuka w tym konflikcie jakichkolwiek własnych korzyści. Odżegnywano się od dążeń do zmian terytorialnych bez zgody na to ich mieszkańców. Potwierdzono prawo każdego człowieka do stanowienia o formie rządów i żądano niepodległości oraz odbudowania niezależnych rządów w tych krajach, które zostały ich pozbawione siłą. Po zniszczeniu nazistowskiej tyranii, obiecano dążenie do osiągnięcia pokoju, w którym wszystkie narody mogłyby żyć bezpieczenie w ramach wyznaczonych przez siebię granic oraz dążenia do rozbrojenia potencjalnych agresantów. Karta Altantycka wspomniała nawet propagowaniu równego dostępu wszystkich państw do handlu i surowców naturalnych oraz międzynarodowej współpracy zmierzającej do poprawy standardów pracy, wzrostu gospodarczego oraz bezpieczeństwa społecznego. Karta została włączona do Deklaracji Narodów Zjednoczonych.
Oddziały, które wylądowały podczas D-Day na plażach Normandii, zetknęły się już wcześniej z agresją Niemców i Włochów. Żołnierze mieli przed oczami kroniki filmowe, w których pojawiali się dochodzący do władzy dyktatorzy, słyszeli ich wojownicze wystąpienia oraz widzieli ich defilady.Obserwowali jak Włochy zajmowały Abisynię (obecnie Etiopię), a Niemcy wypróbowywali taktykę Blitzkriegu w trakcie wojny domowej w Hiszpani.Niemcy wciąż ponawiali swoje roszczenia terytorialne, zanim ich armie rozlały się po całym kontynecie. W czasach, kiedy nie istniała telewizja, kroniki filmowe pokazywały zrujnowane miasta i przerażonych cywilów, a co noc amerykańskie radio obrazowo przekazywało informacje o niemieckich bombardowaniach Londynu. Równie dobrze znana była hitlerowska polityka prześladowania oraz zagłady Żydów.
Tak więc młodzi ludzie, którzy wylądowali na francuskich plażach 6 czerwca 1944 roku, bardzo dobrze wiedzieli , o co walczą. Niewielu wątpiło w to, że Hitler był uosobieniem zła i wielu z nich gotowych było poświęcić swoje życie, aby go zniszczyć.
Z zadowoleniem przyjeli pewnie do wiadomości, że ich poświęceni zostało uhonorowane ponad piędziesiąt pięć lat później, niemniej jednak byliby dziwięki, że opisywane przez nas wydarzeni z 6 czerwca to dla nas D-Day (Decydujący dzień). W żargonie wojskowym data rozpoczęcia jakiejkolwiek operacji militarnej to D-Day, natomiast czas kiedy się ona zaczyna, nazywany jest H-Hour. Jednakże dzisiaj to zgrabne określenie jest dla nas czymś więcej niż jedną z dat w kalendarzu wojskowy. D-Day 6 czerwca 1944r., to dzisiaj wyjątkowy dzień, jeden z najbardziej kluczowych historii.