Rozdział 4 Gorące Lamenty i Ryzykowne Układy

20 1 0
                                    


2015

Wyspa księcia Edwarda

Alucarda się nie zostawia. O nie. On tu rządzi, a nie jakaś mała zuchwała dziewczyna. Jak jej piesek, jak ryba złapana na przynętę pobiegł za nią. Uśmiechnął się słodko. Chciał jej krwi. To takie głupie. Jest taki stary, a taki głupi, popełnia wciąż te same błędy. Zwala to wszystko na nudę. Niewinnie tłumaczy się przed swoim sumieniem to tylko gra, niewinna zabawa. Jednocześnie to co chce uczynić z Cosimą sprawia, że do jego wiecznej głowy przylatują wspomnienia tego co stało się z poprzedniczkami, które nie były w stanie znieść jego żądzy... Byłem młody, niedoświadczony, sto lat tylko miałem... Błędy młodości. Na wszystko ma usprawiedliwienie. Tłumaczy się przed samym sobą gdzie walczy rozsądek z żądzą. Ona jest silna, nie zwiędnie tak szybko... Mogę. Mogę się pobawić. Niegroźnie. Udaje mu się stłumić głos zdrowego rozsądku. Przecież ona sama mnie zwodzi... Nieświadomie.

Podbiegł do niej delikatnie odwrócił ku sobie ze słodkim uśmiechem. Oczy dziewczyny niebezpiecznie zabłysły. Jakby w odpowiedzi co do jego planu. Jakby się z nim zgadzały, a może knuły coś jeszcze bardziej niedobrego niż on.

- Chce ci coś pokazać. - zniżył głos i wziął ją pod ramię kierując w stronę szkolnego korytarza. Ona nic do niego nie mówiła, on tylko nucił jakąś marę przeszłości. Przemierzali pusty szkolny korytarz aż zatrzymali się przed dużym arrasem. Srebrną nicią wyszyte były różyczki tworzące ramkę naakoło sceny przedstawiającej reprezentantów wszystkich ras trzymających się za ręce, Cosima nie rozpoznawała dokładnie wszystkich. Szaty postaci na arrasie mieniły się pięknymi kolorami zdawały się jakby połyskiwać w ostatnich promieniach słońca. Parenaście oczu bez źrenic wyszywanych srebrną i złotą nicą na zmianę wpatrywało się w Alucarda i Cosimę. Dziewczyna była pod wrażeniem tego z jaką dbałością o szczegóły i precyzją został wykonany ten arras. Nie za bardzo znała się na tego typu cudach. Była w każdym razie zachwycona owym dziełem, ale też trochę zawiedziona. Po co pokazywał jej akurat to? Dlaczego? Nie rozumiała. Zastanawiała się czy on nie ma zamiaru dać jej jakiejś lekcji.

Alucard umiał z łatwością odczytać emocje i myśli wprost wymalowane na jej twarzy w tym momencie, nawet nie musiał używać swoich mocy, chociaż swoją drogą nigdy nie był zbyt dobry w telepati.

- To nie wszystko. Patrz głębiej. Zawsze. - puścił ją i podszedł do tkaniny odchylając na bok i ukazując dziurę w ścianie niezbyt dużą, miała koło dwóch metrów wyskości tyle co arras ale była strasznie wąska, na jedną zaledwie osobę. - Panie przodem. - wykonał zachęcający ruch ręką. Cosima nie wiedziała czy dobrym pomysłem jest iść w nieznane z prawie nieznanym sobie osobnikiem, który w dodatku jest łasy na jej krew. Jednak była ciekawa, jej rozsądek został uciszony przez jej mroczną stronę, która była nim zafascynowana. Dlatego bez zawachania zaczęła zagłębiać się w dziurę w ścianie. Poczuła za sobą Alucarda. Było ciemno, ona po omacku posuwała się dalej, Alucard za pomocą wampirzego wzroku widział wszystko. Im dalej się posuwali tym korytarz stawał się szerszy tak że mogli iść obok siebie, nagle mężczyzna złapał ją za rękę.

- Uważaj, schody. - zaczęli schodzić w dół po kręconych całkiem niebezpiecznych schodach.

- Dziwne. - zaczęła Cosima.

- Co takiego jest "dziwne"? Przecież w każdym starym zamczysku są tajne korytarze i lochy.

- Ale to szkoła. - odpowiedziała mu tępo Cosima. - Dlatego mówię że to dziwne.

- Ale kiedyś moja droga to był zamek. Czyż tak nie wygląda?

- Nie słyszałam o żadnym zamku na Wyspach księcia Edwarda...

CIERPIENIA MŁODEGO KAMBIONA [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz