III

15 1 0
                                    

Po tym zaskakującym incydencie, znów pokazał się kucyk. Opowiedział on nam, że co 24h będzie znikało jedno z nas, lecz jeśli wpadnie w pułapkę, tak jak Lucas, bo wypił środki usypiające, to te 24h zostaną przyśpieszone, i dojrzę jedno zniknie, to będziemy mieli coraz mniej czasu. A jeśli odnajdziemy koraliki to wszyscy powrócą, jeśli nie to niestety czekają nas piekła. Teraz Lucas chwilowo tam przebywa, ale jeśli odnajdziemy koraliki to zostanie on wydostany.

Nie będzie to łatwe, bo jest nas tylko dwie, a mamy 48h na odnalezienie 20 koralików, a nikt nie ma pojęcia gdzie one mogą być. Ale dla dobra swojego i swojej rodziny, musiałyśmy zacząć poszukiwania

Nie było to łatwe. Ale pierwsza podpowiedź pojawiła się już po chwili.
Przeglądając szafki w pokoju, z myślą że nam coś pomoże, nagle zza dywanu zaczęła jakby wylewać się krew, po chwili tworząc następujący napis:

"Jeśli pokonacie zabójce w taki sposób jak on pokonuje innych, otrzymacie nagrodę"

Oznaczało to nic innego jak to że musimy zabić Panią Mastrit. Nie było to łatwe bo zabić człowieka to chyba najstraszniejsze co można zrobić. Postanowiłyśmy zabić ją jak najszybciej. Początkowo nie wiedziałyśmy jak to zrobić, bo nie miałyśmy doświadczenia, ale postanowiłyśmy spróbować.

Pani Zabójczyni siedziała sobie w kuchni na krześle jedząc piach z krowim moczem, był to jej ulubiony przysmak. Postanowiłyśmy po cichu się skradnąć, po czym szybciutko udusić ja sznurkiem. Niestety nie udało się nam. Mastritowa uciekła, ale na szczęście nie zamknęłyśmy drzwi od piwnicy, do której wchodziło się przez otwór w podłodze, i na nasze szczęście wpadła akurat do otwartej pralki w piwnicy(miała ona jedyne jakiś 1,30m wzrostu). Leicer szybko wskoczyła do piwnicy, zamknęła pralkę i włączyła wirowanie.

Gdy po 30 min otworzyłyśmy pralkę, nie zobaczyłyśmy w niej zwłok Pani Mistrit, ale trzy srebrne koraliki, które stanowiły część łańcuszka.

Co prawda zdobyłyśmy tylko 3 z 20 koralików, a zostało nam tylko 46h, ale itak cieszyłyśmy się z tego.

Po tym zadaniu poszłyśmy na podwórko szukać dalej. Pod krzakiem Estela znalazła tajemniczą kopertę, gdzie było napisane coś, co mówiło o rozcinaniu miłego futerka napotkanego najbliżej. Nie miałyśmy pojęcia o co w tym chodzi.

Koło 2 min później zobaczyłyśmy siedzącego na drzewie czarnego puchatego kota. Sprawa wtedy wydała się jasna. Podeszłyśmy do drzewa. Obmyślałyśmy jak sciągnąć z tamtąd pana milusińskiego, a w tym momencie zobaczyłyśmy jakiś napis wyryty na drzewie, który brzmiał następująco:

"Zpętajcie mi łapki, wyrwijcie je, rozetnijcie grzbiecik, wydłubcie oczka"

Czytając coś takiego, przechodziły dreszcze, a co dopiero myśląc, że wykonanie tego może być ostatnim ratunkiem do życia na tej ziemi? Nie chciałyśmy tego robić, ale że zostało nam mniej niż dwie doby, trzeba było zacząć. Rozdzieliłyśmy sobie podział pracy. Esti zdejmuje kota z drzewa, ja idę do stodoły w poszukiwaniu jakiejś żyletki i sznurka.

Weszłam do starej stodoły...

Medżik psychoWhere stories live. Discover now