Tak. Poznałem ją. Hillary Clinton. Był 13 czerwiec 2015 roku. Byłem strasznie głodny więc wybrałem się do biedronki by kupić mięso na tatara. Przechodząc przez półki przy wodzie żywiec zdrój i pomiędzy pampersami a prezerwatywami spotkałem ją. Miała idealne ciało, piękny uśmiech i zapach niczym ambrozja. Miała no sobię bikini w czarne groszki. To ona. Kandydatka na prezydenta Ameryki w 2016 roku. Zapominam w tej chwili na zawsze o mojej pani od polskiego (tej z gimnazjum i tej z podstawówki) poczym zaczynam robić krok do przodu. Czuję jak mała, ciepła kropla potu spływa mi po czole i powoli przechodzi na policzek. Muszę to zrobić. Teraz albo nigdy. Stawiam trzy małe kroki w jej stronę podczas gdy ona wybiera rozmiar butelki wody. Już przy niej jestem. Zahipnotyzowany jej osobą biorę chrupki - krążki o smaku cebulki Otwieram paczkę. Już czuję ten czarujący zapach aromatów, sztucznie oprawionej kukurydzy i oleju palmowego. Myślę o zwierzętach które musiały uciec z lasów deszcowych przez wycinkę olejowców. So good - myślę. A więc klękam przed nią, wyciągam jednego krązka i mówię:
- Panno Hillary. Czy wyjdzie pani za mnie?-Hell yeah, dude. - odpowiada pani Clinton.
Podniecony całą sytuacją zakładam jej krążka na palca po czym go zjadam z jej kończyny.
Wyszliśmy z biedronki jako małżeństwo. Ostatnia żecz jaką zapamiętałem z tamtego dnia to długi pocaunek nad Odrą i pejzaż zachodzącego słońca.