Osobista operacja.

1.8K 232 66
                                    

Tony Stark był geniuszem.

Był to niezaprzeczalny fakt, który notorycznie potwierdzały jego wynalazki, odkrycia, a także nagłówki gazet i internetowych blogów, choć te ostatnie częściej krzyczały wytłuszczoną czcionką o Starku, jako o miliarderze, playboyu, filantropie i Iron Manie, nieraz zaznaczając, że mimo tych wszystkich „zalet", Stark jest zwyczajnym dupkiem. Było to po części prawdą, jednak wcale nie tak ciężką do zaakceptowania. Tony cieszył się, że w prasie nie pojawiła się, jak dotąd, jedna z jego największych wad. A mianowicie ta, że kompletnie nie znał się na uczuciach. Oczywiście nie miał problemów z flirtem, wręcz przeciwnie, sprawiał mu nawet przyjemność. Tylko gdzieś w jego głowie płonęła lampka, nasuwająca myśl, iż większość osób leciała bardziej na jego portfel czy zbroję Iron Mana. I że tak naprawdę Anthony dla nikogo się nie liczył.

Taki stan rzeczy utrzymywał się do pewnego czasu. Teraz, ktoś go zupełnie w tym rozumiał i leżał właśnie na kanapie w pracowni Tony'ego, wstawił ją tam specjalnie dla niego, choć nigdy by się nikomu do tego nie przyznał. Jego gość drzemał, jedna dłoń przytrzymywała oprawiony w skórę szkicownik, prezent od Tony'ego na święta, który unosił się przy każdym oddechu śpiącego. Druga ręka wisiała kilka centymetrów nad podłogą, chwilę wcześniej wypadł z niej ołówek, po który Tony właśnie się schylał. Stanął tuż nad swoim gościem i delikatnie wyjął notatnik spod jego dłoni, odstawiając go na stolik znajdujący się tuż przy kanapie. To też był jego wymysł, najwidoczniej udany, bo piętrzyły się na nim ołówki, książki, jakieś stare płyty, a nawet kasety z jazzem z lat 20. i 30. Gdzieś spod sterty jego niedokończonych projektów, wynalazków czekających na ulepszenie oraz pudełek po zamówionych fast foodach, wyciągnął puchaty, ciepły koc, okrywając nim śpiocha, po czym przystanął przyglądają mu się dokładniej.

Mocno zaznaczona linia szczęki, jak zawsze świeżo ogolona. Jasne kosmyki postanowiły przestać trzymać rygor i rozsypały się po oparciu kanapy. Tony'ego zaskoczyły, jak zresztą zawsze, bardzo długie, ciemne rzęsy. Gdy upewnił się, że jego gość śpi zaciągnął się jego zapachem, aż zakręciło mu się w głowie. Bo Steve zawsze pachniał, jak coś rozgrzanego przez słońce. Trochę niczym las, a trochę jak ciepła poranna herbata, jak grafit z ołówka, nagrzana skóra, jak jego ulubione korzenne ciastka i kawa, którą pili zaledwie kilka godzin temu.

Tony kompletnie nie znał się na uczuciach. Nie podlegały one żadnym algorytmom, a przynajmniej nie te, które aktualnie odczuwał. Więc Stark się w nich zupełnie pogubił.

Wydawało mu się, że całym sercem kochał Pepper. A jednak dziewczyna zostawiła go już ponad rok temu, nie potrafiąc z nim wytrzymać. Chociaż nie, Pepper nie mogła wytrzymać z Iron Manem, bo Tony, jako zwykły Tony bez zbroi i nazwiska Stark, nawet dla niej nieszczególnie się liczył. I oczywiście nie chciał tu powiedzieć, że Pepper była z nim tylko dla pieniędzy czy sławy, był pewien, że tak nie było. Mimo wszystko, ona właśnie romansowała z jakimiś gościami, a on Tony wciąż nie potrafił się do końca otrząsnąć po tamtym związku. Stwierdzenie, że czas leczy rany, mógł włożyć między bajki.

Z zamyślenia wyrwał go delikatny uśmiech, który sprawił, że znów odnalazł w sobie siłę, aby odsunąć cierpienie na inny plan.

***

- Masz świadomość tego, że musisz jeść?

- Nie jestem głodny - mruknął pochylając się nad swoim wynalazkiem. Ciszą pocieszył się tylko przez krótką chwilę, po czym jego skupienie ponownie przerwał głos Nadziei Ameryki.

- Tony?

Zignorował to bez większych trudności. Nie był nawet zirytowany, w końcu większość ludzi była tylko opartym na pochodnych węgla, niestabilnym, organicznym i niezbyt rozgarniętym tworem, który nie powinien wyprowadzać go z równowagi.

Szwy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz