Śmiała się. Do samego końca.

8 1 1
                                    

Idąc w stronę szkoły zastanawiałam się, jaki moje życie ma sens. Ukochany mnie nie zauważa, przyjaciółka mnie nienawidzi, a mama traktuje mnie jak psa w domu. Wiedziałam, że powinnam być bardziej optymistyczna, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam.

Przechodząc na przejściu dla pieszych, nie zauważyłam, kiedy Rozalia rzuciła we mnie kamieniem. Ból sprawił, że bezwładnie osunęłam się na ziemię. Usłyszałam tylko jej śmiech. Śmiała się. Do samego końca. Słyszałam ją aż do chwili, gdy usłyszałam nadjeżdżający samochód. Zamknęłam oczy. Czy to już koniec?

"-Gonisz! - zawołała Rozalia, uciekając. Ruszyłam za nią. 

-Ha! Złapałam cię!- klepnęłam Rozalię po ramieniu. - Zła.. pa...łam... cię! - dyszałam szczęśliwa. Roześmiałam się. Ona również. 

-Hej, a co z naszą piosenką?- Spytała po chwili. Bez namysłu, obie zaczęłyśmy po prostu śpiewać...

"Każda z nas...

Inna jest...

Lecz wspaniale...

Dogadujemy się...

Przyjaciółki dwie...

Na zawsze razem..."

***

Leżałyśmy na trawie, patrząc w chmury. To właśnie wtedy obiecałyśmy sobie przyjaźń na zawsze. Nie potrafiłyśmy jednak dotrzymać tej obietnicy...

Widziałam ciemność. Otworzyłam oczy. Wszystko wyglądało, jakby nic się nie stało. "Może kierowca zdążył zahamować? Ale skąd tyle krwi?" Zastanawiałam się, póki nie ujrzałam siebie. Tak, to byłam ja. Byłam cała we krwi, a jedna ręka leżała obok mnie. Straszny widok. Spojrzałam na Rozalię. Płakała, lecz czy płakała za mną, czy miała wyrzuty sumienia, że to przez nią? Przecież, gdyby nie rzuciła kamieniem, nic by się nie stało. Mimo, że stoi roztrzęsiona, nigdy jej tego nie zapomnę. Nigdy nie wybaczę. Bo nigdy już nie zejdę na Ziemię. Nigdy już niczego nie zjem. Nigdy już niczego nie posłucham, nie zakocham się, nie będę miała dzieci, męża, nie dożyję starości. Nienawidzę jej. Nienawidzę Rozalii. 

"-Lubię cię. - Powiedziałam do Rozalii. Odwróciła się

-Ja ciebie też lubię - zaśmiała się. - Chodź na huśtawki! - krzyknęła i pobiegła w ich stronę.

Dogoniłam ją i usiadłam na huśtawce obok niej. Zaczęłyśmy się huśtać. Najpierw powoli, później coraz szybciej i szybciej. Cały czas bujałyśmy się równo. Później poszłyśmy na karuzelę. Kręciłyśmy się bardzo szybko, ale mimo tego, że było mi niedobrze, byłam szczęśliwa." 

Nagle ujrzałam dziwne światło. Niebo zagrzmiało i wyleciały z niego dwie, dziwne postaci. Jedna była cała biała, miała malutkie skrzydełka i aureolę. Natomiast druga była czerwona. Również miała skrzydła, ale jej skrzydła były wielkie, majestatyczne. Nagle biała postać, podejrzewam, że anioł, przemówiła:

-Niniejszym, według księgi praw boskich i ludzkich, Eleno Blue, nie możesz pójść do nieba! - jego lodowaty ton mnie przerażał, a jego słowa jeszcze bardziej sprawiły, że zapragnęłam schować się do szafy.

-Ależ dlaczego? Czym zawiniła osoba, którą ja jestem? - Spytałam, starając się, aby mój głos brzmiał chociaż trochę poważnie.

-Najpierw musisz komuś wybaczyć. W niebie nie ma miejsca na nienawiść, przykro mi.

-Ale... Ale... - jąkałam się, ale było za późno. Znalazłam się na ziemi, otoczona przerażonym tłumem, policją i zwłokami. Moimi zwłokami.

Kątem oka zauważyłam Leo. Widziałam, jak podchodzi do Rozalii, by ją pocieszyć. Przytulił ją. Nie mogłam im przerwać. Nie mogłam przeszkodzić. Czułam, jak zazdrość mnie obezwładnia. Teraz już wiedziałam, po co tak naprawdę wróciłam. Wróciłam dla niego.

Rozalia już dla mnie nie istnieje. Nigdy jej nie było i nigdy nie już będzie. 

"-Przysięgasz? - spytała podejrzliwie

-Tak! - zaśmiałam się i przyrzekłam, że od tej pory nasza przyjaźń będzie trwać na wieki."

Podleciałam do Leo. Szepnęłam mu do ucha,  że go kocham. Niestety, nie usłyszał mnie. Próbowałam jakoś odepchnąć Rozalię od niego. Nic z tego. Było mi źle. Czułam się źle. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 16, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Kochana, zapomniana"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz