1. Czy warto spełniać marzenia?

228 19 12
                                    


To naprawdę był Steve Rogers. Wszędzie poznałabym ten kostium.

Próbowałam się podnieść, ale nie mogłam. Moje ciało mnie nie słuchało. Nie potrafiłam zebrać myśli. Czułam się jakby mój mózg i całe moje ciało ogłosili strajk. Byłam otumaniona.Raziło mnie światło lampy, która wisiała nad moją głową. Nade mną pochylał się Steve i coś mówił. Widziałam jak porusza ustami.

-...... podali ci leki....- nie potrafiłam się skupić na tym co do mnie mówi

- Jakie leki?- zapytałam prawie szeptem.

Nie zdążył odpowiedzieć na moje pytanie, bo do pomieszczenia weszło pięciu ciemnoskórych mężczyzn. Sądząc po mundurach byli żołnierzami.

- Co chcecie z nią zrobić- spytał zaniepokojony Rogers

 - Mamy rozkaz ją zabrać Kapitanie- odpowiedział pierwszy z lewej.Najwidoczniej on rządził tą bandą. Pokazał na mnie rękę i od razu dwóch, którzy stali najbliżej mojego łóżka. Bez żadnego ostrzeżenia, podnieśli mnie. Nie miałam siły protestować . Wzięli mnie pod ręce i wyprowadzili z pomieszczenia.

 Po drodze mijaliśmy na każdym kroku uzbrojonych w karabiny mężczyzn. Każdy z nich obrzucał mnie nieprzyjemnym spojrzeniem. Aż ciarki mi po plecach przeszły. Teraz wiedziałam już, że na 100 % nie jestem tu mile widziana. Gdziekolwiek jestem.

Byłam bardzo zmęczona, mimo to oni nie zwalniali. Miałam okazję przyjrzeć się miejscu, w którym mnie więzili. Wyglądało na nowoczesną tajną bazę. Chyba znajdowaliśmy się pod ziemią, tak sądziłam ponieważ na korytarzach nie było żadnego okna. Zaś na suficie ciągnęło się mnóstwo kabli oraz grubych rur.

W końcu dotarliśmy na miejsce. Poczułam lekką ulgę. Ciągnęli mnie przez całą długość. Nawet żaden z nich nie pomyślał, żeby być odrobinę delikatniejszy. Jestem kobietą, a nie jakimś tam workiem ziemniaków. 

-Banda debili w mundurach-powiedziałam i obrzuciłam ich nienawistnym spojrzeniem. Żaden nawet się tym nie przejął. Gdy tylko drzwi otworzyły się całkowicie. Tych samych facetów zaciągnęło, mnie do środka. To była jakaś sala operacyjna. Wszędzie stały różne aparatury a na środku stało łóżko pod kątem ostrym do podłogi. To przecież jest niewygodne. 

I wtedy  do mnie dotarło. To łóżko czeka na mnie. Próbowałam uciekać. Poczułam, że wracają mi siły witalne. Niestety nie zdążyłam nawet ruszyć się z miejsca. Od razu pochwycili mnie i przywiązali do tego łóżka. Szarpałam się i kopałam ile wlezie. Zdziwiło mnie tylko, że takie chuchro jak ja dawałam sobie radę z tą bandą. Po chwili przybiegł jakiś lekarz ( też czarnoskóry) z jaką strzykawką, którą następnie wbił mi w żyłę i wstrzyknął zawartość. Jeszcze przez chwilę mnie trzymali, ale gdy zauważyli, że opuściły mnie siły. Wyszli zostawiając mnie z grupą lekarzy. 

- Zostawcie mnie wszyscy w spokoju popaprańcy!- Wrzasnęłam. Próbowałam jeszcze wołać o pomoc Kapitana. Na pewno, gdzieś tu jest i tylko on mnie traktował jak człowieka. Potem ogarnęła mnie ciemność. Czy ja umieram ? Czy warto było spełniać to głupie marzenie? Nie zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie. 












Bucky Barnes i Smok ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz