Rodział I

139 19 10
                                        

Kage
Pamiętam ten dzwonek. Dał mi go poprzedni pan. Mahiru. Wspomnienia wracają. Muszę się zrelaksować. Telewizja, czipsy i gry video. To dobry pomysł

- Idę do sklepu Kage! Kupię ci karmę.- usłyszałem głos dziewczyny, która mnie wzięła z ulicy. Nie znam jeszcze jej imienia.
Wyszła i zakluczyła drzwi.

Zasłoniłem zasłony i przemieniłem się w dwunożną postać. Porozglądałem się po mieszkaniu. Było dość małe, ale nowoczesne. W skład domku wchodziła kuchnia, łazienka, dwie sypialnie i salon. Znajdowałem się właśnie w salonie. Była w nim czarna, skórzana sofa, szklany stolik, telewizor plazmowy. Na podłodze był szary włochaty dywan, a duże okna do ziemii zdobiły granatowe zasłony.

Leniwym krokiem udałem się do kuchni. Przeszperałem wszystkie szawki i znalazłem tam serowe czipsy oraz czekoladowe ciastka. Zajżałem do lodówki w poszukiwaniu lodów ciasteczkowych. Niestety jedyne jakie znalazłem to były waniliowe.
-Ohyda...- powiedziałem pod nosem.- Ale Mahiru je uwielbiał.
Stałem nieruchomo patrząc się tępo w pudełko lodów. Wszystko mi się z nim kojarzy.
Odcknąłem się słysząc odwieranie drzwi. Spakowałem lody do zamrażalnika. Niestety przewiduję co się stanie...

Kai
Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg mieszkania. Miałam zajęte ręcę papierowymi torbami z zakupami więc zamknęłam drzwi nogą. Zdjęłam buty i udałam się do kuchni. Stanęłam w drzwiach. Zamurowało mnie. Upuściłam torby i zaczęłam krzyczeć. Dlaczego? W kuchni stał jakiś wysoki, niebieskowłosy mężyzna trzymający czipsy i ciastka.
-K-kim ty jesteś i co robisz w moim domu?- krzyknęłam roztrzęsiona.
-Zaczyna się...- wymamrotał leniwym głosem.

Złapałam za pierwszą lepszą rzecz, która okazała się być kijem bejsbolowym. Jestem w drużynie bejsbolowej dlatego mam go w domu.

Zamachnęłam się na włamywacza, a ten z zawrotną prędkością uniknął cios.
-Jesteś strasznie upierdliwa...- znowu usłyszałam ten leniwy głos. Zaczęłam dynamicznie i bez opanowania wymachiwać kijem w stronę mężczyzny. Niestety nie zauważyłam firanki więc o nią zahaczyłam. Zasłona runęła na ziemię wpuszczając promienie słoneczne do pomieszczenia. Naglę ten mężczyzna zamienił się w... czarnego kotka?
-Kage?- powiedziałam zdezoriętowana.
Kot ulotnił się do salonu. Kiedy tam poszłam zastałam znowu tego chłopaka.
-Kim ty w ogóle jesteś?- spytałam tym razem spokojniej, ale dalej roztrzęsiona.
-Miłym i spokojnym wampirem.- powiedział od niechcenia włączając telewizję.
-Wampirem!?- przestraszyłam się.- Czyli zabijasz ludzi wypijając z nich krew do ostatniej kropli?!
-Nie. To zbyt brutalne i upierdliwe. Swoją drogą zrobisz zieloną herbatę?
-Kim ty do cholery jesteś??- dopytywałam ignorując prośbę o napój.
-Ehhh... Ale jesteś upierdliwa...- weztchnął.- Jestem Lenistwem. Są też na przykład gniew, obrzarstwo, pycha... a zresztą co ci będę mówić. I tak nie zrozumiesz. Pójdę sobie jak się zrobi ciemno. A na razie nie wymawiaj mojego imienia gdy jestem w ludzkiej postaci.
-Kiedy ja nie wiem jak masz na imię. Myślałam, że jesteś zwykłym kotem więc nazwałam cię Kage.- powiedziałam.
Nagle wokół mojego nadgarstka i szyji Kage pojwiły się niebieskie światła. Po chwili znikły.
-Jesteś równie głupia jak mój poprzedni Eve.- stwierdził.
-Co to było?!- nic nie rozumiałam, ale wydobycie jakiejkolwiek informacji z niego graniczyło z cudem.
-Tym czasowy kontrakt. Jestem Servampem. Servamp posiada swojego Eve czyli pana. Zawiera z nim kontrakt. Wtedy są partnerami i pan wydaje nam polecenia, które są bardzo upierdliwe, ale musimy je wykonywać.
-Czyli my jesteśmy już partnerami? Do końca?!- przeraziłam się.
-Nie, nie. My zawarliśmy teraz tymczasowy kontrakt. Dałaś mi imię, podarowałaś przedmiot bla bla bla. Wystarczy, że nie napiję się twojej krwi przez 24 godziny, a kontrakt się anuluje.- wytłumaczył mi zajadając się czipsami.
-Więc idź sobie.
-Niemożliwe. Musimy być przez ten czas blisko.- powiedział.
-Świetnie jestem skazana na ciebie przez całą dobę. Tak w ogóle mam na imię Kai. Aha. Jesteś zmuszony pójść ze mną na miasto. Miałam się spotkać z przyjaciółką.- powiedziałam i zaczęłam ubierać buty.
-Proszę odwołaj to.- nalegał.
-Nie ma mowy. Nie mam ochoty z powodu jakiegoś lenia przekładać spotkanie.
-Ale słońce na mnie źle działa.- marudził.
-Przykro mi. Ale i tak za chwile wieczór. Wytrzymasz.- powiedziałam obojętnie i otworzyłam drzwi. Promienie słońca sprawiły, że ten chłopak zmienił się w uroczego kotka. Wzięłam "zwierzaka" na ręcę.

Szliśmy chwilę w ciszy, ale Kage jest dość gadatliwy.
-Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, że wzięłaś mnie do domu?- spytał siedząc mi w plecaku. Wystawała mu tylko głowa.
Przez chwilę rozmyślałam czy mu powiedzieć. W sumie nie mam nic do stracenia.
-Mój ojciec uciekł kiedy moja mama była w ciąży, a z koleji ona zmarła tuż po moim porodzie. Opiekuje się mną moja ciocia.
-Nie masz rodziców... Zupełnie jak Mahiru...- powiedział pod nosem. Zatrzymałam się.
-Mahiru?- niedowierzałam.
-Mahiru Shirota. Mój ostatni Eve.- poinfirmował mnie. Nie wierzyłam własnym uszom. On znał mojego dziadka? Oczy mi się zaszkiły.
-Ja jestem Kai Shirota.
-Zdarza się. Można mieć to samo nazwisko co ktoś nieznajomy.- powiedział obojętnie.
-Ale Mahiru Shirota to mój dziadek...

Notka
Powracam w wielkim stylu! Ta książka jest na podstawie anime "Servamp" więc jeżeli tego nie oglądaliście to polecam c;
To baay ^^

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 21, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ratuj mnie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz