Rozrzucam na boki.
Lecę, biegnę, potem czołgam się aż w końcu stoję.
Nie ma na to leku.
Nie ma na to celu.
Nie mogę sobie także oddzielić.
I ponumerować.
Szansę same przychodzą i odchodzą, w wirze nieładu,
ale tak już będzie,
bo tak już było.
Uwięziona tworzę widok.
Idę przodem wariując stronami.
Rozrzucam na boki.
Lecę, biegnę, potem czołgam się aż w końcu stoję.
Nie ma na to leku.
Nie ma na to celu.
Nie mogę sobie także oddzielić.
I ponumerować.
Szansę same przychodzą i odchodzą, w wirze nieładu,
ale tak już będzie,
bo tak już było.
Uwięziona tworzę widok.