Dawno dawno temu w odległej galaktyce... Harry siedział w swoim miedzyplanetarnym schowku pod schodami, powoli pijąc gorącą czekoladę ze swojego ulubionego różowego kubka. Obok niego siedział opalony młodzieniec o granatowych włosach i głębokich oczach, jego koledzy o nim zapomieli więc został sam na sam z Harrym. Młody czarodziej siedział w mileczu myśląc o koncercie Michaela Jacksona na księżycu, gdy do schowka wpadł jak huragan Obi- Wan. I wtedy wiedźmin powiedział:
-Awawawawaa.
Po czym zarzucił białą czupryną i wybiegł przez okno.
- Od kiedy w w schowkach z okna? - zapytał czarny koszykarz.
-Nie ma odpowiedział wesoło Harry wychodząc przez nieistniejące okno.
Między Aomine i brodatym rycerzem Jedi zapanowała niezreczna cisza. W końcu mistrz Kenobi przerwał ją słowami:
- To twój chłopak?
-Nie. Nie kurwa nie! - odpowiedział sportowiec.
- Nie, to mój chłopak. - przez drugie nieistniejące okno weszła ciemnowłosa dzieczyna w okularach.
- Harry Ty masz dziwczyne? Myślałem że jestes gejem! - powiedział Obi-Wan i odjechał w stronę słońca na swym różowym jednoroszcu pierączym tęczą.
- Chodziło mi o Aomine. - Powiedziała spadając na łóżku które przeprowadziła konno. Koszykarz podszedł go łóżka i dostał napadu padaczki na szczęście byli w szpitalu, a w pokoju był już Dr. House którego długie blond włosy powiewały na wietrze.
CZYTASZ
Harry Potter w kosmosie część druga
FanfictionCzytasz to na własne ryzyko, grozi traumą i zepsuciem psychiki. Zapraszam!