Chodź z nami. Powiedział Goethe.

38 4 0
                                    

Niby zwykły dzień. Zwyczajna szara codzienność. Odgłosy ulicy budzą mnie już o 5 nad ranem więc godzina snu, przy odrobinie szczęścia oczywiście, pod dziurawym kocem musi zapewnić mi siły na cały długi dzień. Z powodu mojego kalectwa nie jestem zdolna do jakiejkolwiek pracy, a brak grosza przy duszy w deszczowy i mroźny jesienny okres nie wróży tym bardziej dobrej zimy. No nic, trzeba będzie wymyślić plan B. Chociaż  jakby się nad tym zastanowić, czy w ogóle jest sens...?

Jak co dzień wybieram się z rana na targ do pani Goldnox. Kochana staruszka. Jako jedyna zamieni ze mną parę słów od czasu do czasu. Miło tak mieć się do kogo odezwać, byleby kilka zdań zamienić.

Powoli kuśtykałam ulicą starając się wyminąć ludzi, którymi zapełniały się londyńskie drogi. Nie było to trudne z jednego prostego powodu - to oni omijali mnie szerokim łukiem. Ich zachowanie od zawsze mnie zastanawiało. Kiedy tylko próbowałam nawiązać z kimś kontakt wzrokowy, a bardzo lubię to robić, bo patrząc komuś w oczy możemy dowiedzieć się najwięcej o drugim człowieku, oni szybko odwracali wzrok, tak jakby chcieli ukryć swoje wnętrze przed światem i innymi, gorszymi od nich ludźmi.  Cholerni bogacze... Czy to moja wina, że los zesłał mnie na ten świat? Do kurwy nędzy...

Targowisko było niedaleko mojego "miejsca zamieszkania" więc już po kilku minutach drogi słyszałam pierwsze odgłosy charakterystyczne dla miejskiego zgiełku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Targowisko było niedaleko mojego "miejsca zamieszkania" więc już po kilku minutach drogi słyszałam pierwsze odgłosy charakterystyczne dla miejskiego zgiełku. Sprzedawcy zachęcający niezwykle wylewnie do kupna ich najlepszych, a także najświeższych warzyw i owoców, cieplutkich wypieków, wyjątkowych mlecznych wyrobów i tak dalej w nieskończoność... Ale ja wiedziałam najlepiej dokąd iść.

Mijałam liczne stragany, przy których wszystkie londyńskie panie domu w codziennych sukniach już robiły zakupy dla swoich rodzin, a ich pociechy biegały roześmiane pomiędzy kramami. Dzieciaki są tak beztroskie i ciekawe świata, aż żal pomyśleć, że kiedyś dorosną i poznają gorzki smak rzeczywistości.

Gwar rozmów otaczał mnie ze wszystkich stron, głosy zlewały się ze sobą tworząc typowy dla targowiska harmider. Udało mi się jednak usłyszeć rozmowę między dwiema na oko średnio zamożnymi matkami. Dwa szkraby kurczowo trzymały się ich spódnic aby się nie zgubić.

- Słyszała pani? Kolejne dziecko zaginęło... - jedna z kobiet ze zmartwieniem wypisanym na twarzy spojrzała na swoją córeczkę.

- Słyszałam... To okropne, że Scotland Yard nie może nic zdziałać w tej sprawie. Aż strach pomyśleć jak długo to potrwa... - druga nie mniej przestraszona chwyciła za rączkę synka bawiącego się materiałem jej spódnicy.

Mi także plotki obiły się o uszy. Afera z porywanymi nocą bachorami. Może porywacz zrobi mi przysługę i pewnego dnia ja także się nie obudzę? W co ja wierzę, pewnie jestem już za stara. Zaśmiałam się w duchu. Nie miałam ochoty słuchać dalszej części tej rozmowy więc dalej ruszyłam powolnym krokiem przez rynek.

Wreszcie pomiędzy ludźmi dostrzegłam mój cel. Pani Goldnox, jak zawsze uśmiechnięta, rozmawiała z klientami kupującymi świeży chleb, powiedziałabym nawet, że najlepszy w całym Londynie. Nie chciałam przeszkadzać staruszce widząc rosnącą kolejkę przy jej małym straganie. Postanowiłam udać się na którąś z bocznych uliczek, gdzie będę mogła odetchnąć od miejskiego gwaru i pobyć w samotności.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 07, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Kuroshitsuji: Cyrkowe demonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz