| 5 |

57 12 2
                                    

Kiedy usłyszałam ciche 'wchodź', otworzyłam drzwi i przeszłam przez próg. Arnold siedział na łóżku chowając twarz w swoje dłonie. Usiadłam obok niego i nie wiedziałam co powiedzieć. Tak jakby wszystkie myśli wyparowały. Zamiast zastanawiać się, zaczęłam się przyglądać jego pokojowi. Na środku stało ogromne dwuosobowe łóżko z czarną pościelą. Dwie naprzeciwległe ściany były wykonane z muru, co dawało niesamowity efekt. Na ramie miał rozwieszone lampki, przez co klimat był bardziej intymny. Rzadko kiedy przebywałam w jego pokoju, przede wszystkim dlatego, że bardzo cenił sobie prywatność. Kiedy przejechałam wzrokiem niżej, zauważyłam na stoliku nocnym naszyjnik z kryształowym serduszkiem. Podczas, gdy zastanawiałam się do kogo mógł należeć, blondyn rozprostował ręce i głośno westchnął.

— Więc o co chodzi? — w jego głosie można było usłyszeć przede wszystkim smutek i zmęczenie, przez które zrobiło mi się go żal.

Skierowałam na niego wzrok i oprzytomniałam. Nie wiedziałam jak sformułować pytanie, dlatego stwierdziłam, że nie będę się dłużej zastanawiać i po prostu to powiem.

— Arnold...Ja wiem, że możesz go anulować z listy. — po skończonym zdaniu nabrałam powietrza i wyczekiwałam jego odpowiedzi.

— Mogę, ale tego nie zrobię. — podsumował i spuścił głowę.

Położyłam rękę na jego kolanie i podjęłam się drugiej próby.

— Proszę...Naprawdę nie chcesz wiedzieć dla kogo pracujesz? — zapytałam oblizując dolną wargę. — Naprawdę nie chcesz się dowiedzieć, dlaczego tacy jesteśmy?

Blondyn szybko się zerwał i odwrócił w moją stronę. Stał naprzeciwko mnie i po wyglądzie jego twarzy mogłam wywnioskować, że dostał nagłego przypływu energii. W jego oczach zobaczyłam zagubienie, bo patrząc w moje, wodził z lewego oka na prawe.

— Tu nie chodzi o to Diana. — gestykulował rękami, jakby tłumaczył mi strasznie skomplikowany plan. Widać, że wkłada serce w to co chce mi przekazać, jednak idzie mu to opornie. — On...Nie mogę tego zrobić bo...

Zamilkł, jakby zastanawiał się nad tym, czy mi powiedzieć, czy zachować to w tajemnicy. Wstałam i podeszłam do niego, aby dodać mu otuchy. Złapałam za jego ręce, które zatrzymał w górze podczas gestykulacji. Spojrzałam w jego niebieskie oczy i dopiero teraz zauważyłam jego soczewki. Już dawno się na nie przerzucił, ale kiedy nosił te kwadratowe okulary, wyglądał strasznie uroczo.

— Powiedz mi, proszę. — starałam się, aby usłyszał w moim głosie jakąkolwiek nadzieję.

Chłopak westchnął i lekko kiwnął głową na znak, że chce mi powiedzieć.

— Diana, jest strasznie dużo rzeczy, o których nie wiesz. To...To przeze mnie się tu znalazłaś. — powiedział, a ja byłam w kompletnym szoku. Mimo tego, robiłam wszystko, aby tego nie zauważył. — Gdyby nie ja, nie zadręczałabyś się tymi sprawami. Prowadziłabyś normalne życie i przede wszystkim, nikt by nie zginął z twoich rąk. Zrobiłem ci taką krzywdę... — jego oczy się zeszkliły, a mnie to tak wzruszyło, że nie przejmowałam się jego słowami, tylko tym, jak bardzo boli go same ich wymówienie. — Byłem ze swoim przyjacielem, Ashtonem. Kazali nam cie torturować... — pociągnął nosem, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. — Otumanili nas, bo sprawiało nam to radość. Jednak nagle do pokoju wparował Itan z bronią. Chciał zastrzelić Asha, który ci groził. Nie trafił, dlatego mój przyjaciel odszedł. I nigdy nie wrócił, a ja do dzisiaj obwiniam siebie.

Rzuciłam się na niego, mocno go otulając swoimi rękoma. Wzięłam głęboki wdech i powoli układałam sobie wszystko. Pewne rzeczy się ze sobą łączyły. Niewiele pamiętałam z tamtego dnia, ale chciałabym dowiedzieć się jak najwięcej. Mimo wszystko, jego informacje bardzo mi pomogły. Liczyłam na to, że przypomnę sobie jakąś sytuacje z tamtego dnia, jednak jedyne co pozostało w mojej głowie to pustka. Nie docierały do mnie jego słowa i na razie nie chciałam ich rozumieć. Blondyn jeszcze mocniej mnie objął, przez co ledwo oddychałam. Pokiwałam głową ze zrozumieniem i odsunęłam się. Wytarłam łzę spływającą po jego policzku, po czym skierowałam się w stronę drzwi.

— Nie przejmuj się...Nasze relacje nie zmienią się mimo to. Byłeś zmuszony i nie miałeś wyboru. — ujęłam, otwierając drzwi.

— Dobrze. Usunę go z listy, ale... skąd wiesz, że to potrafię? — zapytał, a ja odwróciłam się w jego stronę.

— Kiedyś zauważyłam na kartce, którą dostałeś imię twojego przyjaciela. Wiedziałam, że nie byłbyś w stanie go zabić. Poza tym, widziałam go miesiąc później w pociągu. — zaśmiałam się i mrugnęłam do niego okiem. Chłopak odpowiedział mi tym samym.

Rzuciłam krótkie 'dobranoc', po czym wyszłam za drzwi. Przypomniała mi się pewna rzecz, o którą miałam się go zapytać, dlatego szybciutko się wróciłam.

— Dasz jakąś piżamę dla Itana? — zaśmiałam się opierając o framugę.

Arnold kiwnął głową lekko się uśmiechając, po czym wstał i podszedł do szuflady. Wyjął z niej białą koszulkę i niebieskie bokserki.

— Dobranoc. — uśmiechnął się i rzucił mi ubrania.

Podziękowałam i ruszyłam do swojego pokoju. Pierwsze co zobaczyłam to Itana leżącego na moim łóżku w samym ręczniku. Miał zamknięte oczy, ale nie wyglądał jakby spał. Niekontrolowanie zeszłam wzrokiem na jego umięśniony brzuch. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, bo wydawał się taki idealny. Niespodziewanie chłopak odezwał się.

— Coś długo ci to zajęło. — uchylił jedno oko i na widok mnie wlepiającej gały w jego brzuch, cicho się zaśmiał.

Oprzytomniałam i rzuciłam w niego ubraniami.

— Tak mi wygodnie... — zrobił zniesmaczoną minę, ale po chwili wstał starając się nie odsłaniać za wiele.

Poszedł do łazienki, aby się przebrać, a ja w tym czasie poszłam do kuchni. Zaparzyłam wodę na herbatę, po czym zabrałam się za robienie tostów. Kiedy wszystko było gotowe, przełożyłam jedzenie na talerz i ruszyłam do pokoju.  Usiadłam na łóżku i nie wiedząc co robić, zaczęłam jeść. Po chwili z łazienki wyszedł blondyn i niestety musiałam przyznać, że wolałam go w samym ręczniku.

— Nie zgadniesz co udało mi się załatwić. — uśmiechnęłam się, a kiedy zobaczyłam zainteresowanie w jego oczach jeszcze bardziej się wytrzeszczyłam.

Itan sięgnął po tosta i odgryzł kawałek, czekając aż ja przełknę swój.

— Arnold wykreśli cie z listy. — przełknęłam wyczekując jego reakcji.

— O kurwa... — ujął z buzią pełną jedzenia. Przełknął i zastygnął w szoku, jakby nie dowierzał. — Ale tak na zawsze? Naprawdę?

Kiwnęłam głową z uśmiechem, a po chwili poczułam na sobie ciężar chłopaka. Nie objęłam go, ale cieszyłam się, że mogę go uszczęśliwić. Mimo to wiedziałam, że i tak odejdzie w swoje szare życie. Szczerze miałam cichą nadzieje, że z każdym z nas tak się stanie. Marzyłam o normalnym życiu. Aby móc normalnie pić kawę na tarasie w nudnej ciszy. Aby się nie przejmować tym co robię. Aby więcej nie myśleć o przerażonych twarzach zabitych osób. Nagle do głowy wpadło mi pewne pytanie, które bardzo chciałam mu zadać.

— Itan... — dokończyłam swojego tosta i odłożyłam talerz na komodę. — Nigdy nie śniły ci się twarze osób, które zabiłeś?

Wyraz jego twarzy trochę posmutniał. Nie myślałam, że zranię go tym pytaniem, ale cierpliwie czekałam na jego odpowiedź. Chłopak się zdecydował, ponieważ po chwili się odezwał.

— Nigdy nikogo nie zabiłem.

Wciągnięta do gryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz