1.

127 10 5
                                    

- Teraz i ty, już dziś wygraj okrągły milion wonów - usłyszałem po raz kolejny w telewizji.
Nie wiem który już raz dziś widziałem tę reklamę ale dopiero teraz pomyślałem o tym co bym zrobił z taką sumą pieniędzy. Pewnie zniknął bym bez śladu. Wyjechałbym do innego kraju. Gdzieś, gdzie miałbym lepsze życie niż na tej małej wsi. Jedyną 'rozrywką' tu było skubanie fasoli i niedzielne msze. Nic kompletnie się nie działo. Nie mogłem znieść siedzenia tutaj bezczynnie. Nienawidziłem tej wsi i wszystkiego co się tu znajduje. Każdego domu, źdźbła trawy a najbardziej tego kościoła. Moja matka gdyby mogła chodziłaby tam codziennie. Gruby, stary ksiądz ciągle wygłaszał swoje mądrości od których mnie mdliło. Czekałem tylko aż go gdzieś przeniosą. Nie mogłem znieść tego że każdy w tej wiosce był zagorzałym katolikiem. Nie poznałem tu nikogo kto miał takie same poglądy jak ja. Nikt nie uważał że tak przesadne angażowanie się w to wszystko jest bez sensu. Lub nikt nie chciał się przyznać.
Nie byłem w kościele od dwóch tygodni. Bardzo mnie to cieszyło bo przynajmniej mogłem od tego odpocząć. Raz, bo byłem chory a dziś dlatego że rodzice wyjechali do rodziny i zostawili mnie tylko z moją siostrą. Ona oczywiście sama z siebie pobiegła do kościoła a ja, udając że nadal źle się czuję, zostałem w domu. Wykorzystałem okazję. To się rzadko zdarzało bo nie często bywałem sam w domu ale raz na jakiś czas musiałem obejrzeć porno. Jak każdy facet. Z tą różnicą że ja wolałem te z facetami. Gdyby moja mama się o tym dowiedziała musiałbym chyba pod kościołem żebrać pokutując w ten sposób. Szybko wyłączyłem komputer i poszedłem pooglądać telewizję. To kolejna z rzeczy która była dla mnie prawie zabroniona. Mogłem oglądać tylko raz dziennie przez półtorej godziny. Byłem dorosły jednak nadal traktowano mnie jak dziecko. Przez wszystkich. Nawet moja młodsza siostra uważała się za bardziej dojrzałą. Tak naprawdę nie wiedziała nic o życiu.
Udawałem jednak najgrzeczniejszego syna na świecie. Robiłem wszystko o co prosiła mnie mama. A to wszystko jedynie po to żeby nie nabrała żadnych podejrzeń co do mojej orientacji. To, że nie pozwalała mi wchodzić w głębsze relacje z dziewczynami było dla mnie ogromnym plusem. Chociaż pewnie by chciała żebym wziął ślub, miał dzieci. Ale ja tego nie chciałem.
Tydzień później musiałem już pójść do kościoła. Zdziwiło mnie to że zamiast starego, grubego księdza ujrzałem młodego, przystojnego chłopaka. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Dobrze że siedziałem daleko i nie zauważył jak się na niego gapię. Gdy wróciłem do domu chciałem porozmawiać o nim z mamą.
- Dlaczego nie wiedziałem nic o tym że mamy nowego księdza?
- Nie mówiłam ci?
- Wydaje mi się że nie.
- Może po prostu znowu mnie nie słuchałeś.
- Przecież zawsze cie słucham.
- Ale niekoniecznie myślisz o tym co mówię.
- Może masz rację. Wybacz. Pomóc ci w czymś?
- Nie trzeba synku. Idź odpocznij.
Poszedłem do swojego pokoju. Leżałem na łóżku i myślałem o tym skąd ktoś taki jak on wziął się na tej wsi zabitej dechami. Najbardziej podobało mi się jak śpiewał. Miał świetny głos. Mógłbym go słuchać godzinami.
Kilka dni później wpadłem na pomysł. Siedziałem wieczorem z mamą oglądając telewizję. Akurat trafiliśmy na program gdzie kilku idoli grało w pepero game. Idealnie. Mama od razu wyłączyła telewizor.
- Oh, jak można pokazywać tak zbereźne rzeczy w telewizji! Kto by pomyślał... A jak jakieś dziecko na to trafi? Przecież może stać się takie jak oni. Zwłaszcza że dzieci takich lubią. Piękni chłopcy w obcisłych spodniach. Będą brali z nich przykład...
- Mamo, tak co do tych chłopców... Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście Youngjae. Coś się stało? Widziałeś w telewizji gorsze rzeczy?
- Nie do końca. Co byś zrobiła, gdyby ktoś kogo znasz okazał się być homoseksualistą?
- Czy ty coś sugerujesz? - widziałem gniew w jej oczach.
- Skąd, mamo. Ja tylko...
- Tylko co? Pewnie oglądałeś programy jak ten i ci się zamarzyło, co? Nie chce więcej o tym słuchać. Jutro rano pójdziesz do księdza i najpierw się z tego wyspowiadasz a potem porozmawiacie.
- Dobrze mamo. Nie chciałem cię urazić, wybacz. Lepiej już pójdę.
Dopiero jak zniknąłem za drzwiami mojego pokoju zacząłem się uśmiechać sam do siebie. Do samego końca udawałem że jest mi przykro z powodu tego co powiedziałem.
Rozejrzałem się po swoim pokoju. Właściwie nie był szczególnie ładny ani duży. Jednak było to moje ulubione miejsce. Tylko tu mogłem być sobą. Cieszyć się z tego o czym inni nie mogą wiedzieć. Jednak brakowało mi kogoś z kim mógłbym porozmawiać. Nawet sam ze sobą nie mógłbym bo ktoś by to usłyszał.
Rano ubrałem się ładnie, tak jak zawsze gdy szliśmy do kościoła. Mama odprowadziła mnie pod same drzwi i przez chwilę jeszcze patrzyła czy na pewno stamtąd nie ucieknę. Gdy tylko pojawił się ksiądz od razu sobie poszła. Poczułem ulgę i odwróciłem się do przodu. Stał bardzo blisko mnie i się uśmiechał. Od razu pokochałem zapach jego perfum.
- Youngjae?
Pokiwałem głową bo byłem zbyt oszołomiony by odpowiedzieć.
- Chodź ze mną.
Poszedłem za nim do mniejszego pomieszczenia na piętrze kościoła. Było tam całkiem przytulnie. Usiadłem na kanapie a on na fotelu. Starałem się na niego nie patrzeć jednak co chwilę musiałem spojrzeć.
- Twoja mama opowiedziała mi o wszystkim ze szczegółami. Kazała mi cię wyspowiadać ale wolę tylko z tobą porozmawiać. Jakby pytała to powiedz że to zrobiłem - tymi słowami i swoim uroczym uśmiechem sprawił że czułem się mniej spięty.
- No dobrze Youngjae więc ile masz lat?
- 22.
- I nadal mieszkasz z rodzicami?
- Mama nie wspomniała o tym że jestem beznadziejny we wszystkim?
Uśmiechnął się.
- Na pewno tak nie jest.
Nic nie odpowiedziałem.
- A to o czym mówiła twoja mama... jej obawy są uzasadnione?
- Ja tylko spytałem co by zrobiła gdyby ktoś kogo zna byłby gejem.
- To wiem. I wiem że zaczęła cię o to podejrzewać.
- Inaczej by mnie tu nie było.
- A czy to prawda?
Zacząłem się znowu denerwować. Czułem jak się rumienię więc wbiłem wzrok w dywan.
- Jeśli nie chcesz nie musisz mi odpowiadać. Ale jakby co to pamiętaj, możesz mi zaufać.
- Przemyślę to. Czy mogę już iść?
Czułem się coraz bardziej niezręcznie. Musiałem stąd szybko wyjść.
- Jasne. Jeśli sam z siebie chciałbyś pogadać to wiesz gdzie mnie znaleźć.
Pokiwałem głową, pożegnałem się i wyszedłem na zewnątrz. Moje serce biło tak szybko a ja nie mogłem zrozumieć co się ze mną dzieje. Chyba oglądałem za dużo a robiłem za mało.
Wróciłem do domu. Mama była o wiele spokojniejsza.
- I jak było? - spytała.
- W porządku.
- Rozmawiałam już z księdzem Daehyunem -  pierwszy raz usłyszałem jak ma na imię. - Wybacz mi że cię oskarżyłam. Byłeś tylko ciekawy a ja przesadziłam.
- Już dobrze mamo. Pójdę się przebrać i pomogę ci z obiadem.
Uśmiechnęła się i zaczęła kroić dalej warzywa. Szybko pobiegłem do góry. Byłem szczęśliwy. Zrozumiałem teraz że naprawdę mogę mu ufać. Co prawda skłamał żeby mnie obronić ale nie był taki jak większość osób w tej wiosce.
Rozpiąłem swoją koszulę. Dotknąłem swojej klatki piersiowej i poczułem jak szybko bije moje serce. Uśmiechnąłem się. Założyłem zwykły T-shirt i zszedłem na dół.
W sobotę ledwo udało mi się zasnąć gdy myślałem o niedzieli. Czy ja się zakochałem? Tak szybko? Nie wierzyłem w to. Zresztą, on jest księdzem. Niemożliwe by na mnie nawet spojrzał w taki sposób. Trochę się zniechęciłem ale i tak nie mogłem się doczekać aż go zobaczę. Naprawdę mi się spodobał. Tego akurat byłem pewny.
Rano wstałem pierwszy mimo że późno zasnąłem. Chciałem już się ubierać i biec do kościoła. Jednak to by było dość podejrzane więc się opanowałem. Wyszedłem z domu jak zawsze ostatni. Ledwo powstrzymywałem uśmiech siedząc w ławce. Na szczęście lata praktyki w udawaniu względnie normalnego w moim domu coś dały. Po mszy gdy wszyscy prawie już wyszli zatrzymałem mamę.
- Nie czekajcie na mnie. Mam tylko coś do powiedzenia księdzu.
- Jeśli jest to dla ciebie ważne.
- Chciałem tylko spytać o jedną rzecz. Wrócę zaraz do domu.
- Dobrze Youngjae.
Uśmiechnąłem się i wszedłem z powrotem do kościoła. Poczekałem aż wszyscy wyszli i tylko ksiądz Daehyun został w środku. Już miał wychodzić ale zauważył że na niego czekałem. Uśmiechnął się do mnie.
- Chciałeś porozmawiać?
- Właściwie to chciałem podziękować.
- Nie ma za co. Mówiłem że możesz na mnie liczyć.
- Naprawdę księdzu dziękuję. Chciałbym jeszcze porozmawiać ale nie mogę tu być zbyt długo.
- Rozumiem. Możesz przyjść jutro w takim razie.
Wyszedł razem ze mną z kościoła, zamknął drzwi na klucz i każdy z nas poszedł w swoją stronę.
Następnego dnia powiedziałem mamie że ksiądz mnie o coś poprosił i muszę mu pomóc. Na szczęście mi uwierzyła.
Wszedłem po cichu do kościoła rozglądając się czy nie ma tam modlących się ludzi. Na moje nieszczęście były dwie osoby. Udałem że także przyszedłem tu w tym samym celu i czekałem aż wszyscy sobie pójdą. W międzyczasie Daehyun wyszedł na chwilę i gdy tylko mnie zauważył wszedł z powrotem za drzwi. Ludzie szybko zniknęli a ja zapukałem do drzwi za którymi zniknął ksiądz. Przywitałem go a on od razu zaproponował żebyśmy poszli tam gdzie ostatnio.
- Dlaczego rozmawiamy tutaj?
- Tu mam pewność że nikt nas nie usłyszy - uśmiechnął się lekko.
- Rozumiem.
Denerwowałem się.
- To o czym chciałeś porozmawiać?
Spojrzałem na niego nadal nie będąc pewnym czy mogę mu o tym powiedzieć.
- Czy na pewno mogę księdzu ufać?
- Na 100%. Czy to poważna sprawa?
- Tak - odpowiedziałem kiwając głową.
- Słucham.
Jeszcze raz na niego popatrzyłem. Siedział z nogą założoną na nogę.
- Bo to była prawda. Nie chciałem kłamać ale...
- Wcale mnie nie okłamałeś. Właściwie już wtedy całym sobą pokazałeś że to prawda.
- Serio?
Pokiwał głową.
- Przepraszam że zawracam księdzu głowę moimi sprawami. Po prostu nie mam nikogo z kim mógłbym szczerze porozmawiać.
- Już masz. Możesz mi mówić o wszystkim - w końcu sprawił że naprawdę mu zaufałem.
Niespodziewanie wstał z fotela i usiadł obok mnie.
- Sądzę że to był twój największy sekret, prawda?
- Większym jest tylko historia mojej przeglądarki.
Zaśmiał się ale po chwili spoważniał.
- Sprawiedliwie będzie jeśli teraz ja powiem ci mój sekret.
Zaskoczył mnie.
- Bo wiesz, tak naprawdę nigdy nie chciałem być księdzem. Jesteśmy do siebie podobni Youngjae. Jeśli wiesz o czym mówię...
Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Pewnie teraz nie możesz w to uwierzyć. Zostałem księdzem tylko po to żeby nikt nie dowiedział się że jestem gejem.
Nigdy w życiu bym się nie spodziewał że usłyszę coś takiego od księdza. Moja mama chyba by dostała zawału.
- Wiem że cię zaskoczyłem.
- I to jak.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Byłem w szoku. Daehyun wstał i usiadł z powrotem na swoim fotelu.
- Wiesz, wyjeżdżając tutaj nie spodziewałem się że spotkam tu kogoś takiego jak ty. Myślałem że mieszkają tu tylko takie osoby jak twoja mama. A przynajmniej tak słyszałem.
- Bo poza mną tak jest. Nie mam tu żadnych znajomych a o znalezieniu sobie chłopaka mogę pomarzyć dopóki stąd nie wyjadę.
Uśmiechnął się do mnie a jego oczy przy tym uroczo się przymykały. Odwzajemniłem jego uśmiech.
Gdy porozmawialiśmy jeszcze chwilę, chciałem już wracać. Daehyun złapał mnie za ramię.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? - szepnął mi do ucha a moje ciało przeszedł dreszcz.
- Pewnie - odpowiedziałem również szeptem.
- Zwracaj się do mnie tak jak dotychczas tylko przy innych osobach.
- Dobrze proszę księdza.
- Youngjae...
- Żartowałem. Do zobaczenia.
- Pa.
Wróciłem do domu szczęśliwy jak nigdy dotąd. Cały czas myślałem o Daehyunie, o tym co mi powiedział, o jego prośbie.
Zacząłem coraz częściej do niego przychodzić. Oczywiście moja mama musiała o to zapytać bo wcześniej tylko siedziałem w domu.
- Bo my... Chcemy razem założyć chór.
- Chór? - powtórzyła zdziwiona.
- Tak. Kiedyś lubiłem śpiewać i myślę że nadal jestem w tym dobry. Ksiądz Daehyun, jak pewnie zauważyłaś, też bardzo dobrze śpiewa. Na pewno znajdziemy kilka osób.
- Masz rację. Mam nadzieję że się uda. Przyda się nam chór.
- Muszę teraz wyjść żeby ustalić z księdzem kilka spraw.
- Dobrze synku. Tylko nie wracaj późno.
Pokiwałem głową i wyszedłem z domu. Zadzwoniłem do Daehyuna. Był w swoim domu więc kazał mi tam przyjść. Nigdy tam nie byłem ale każdy wiedział gdzie mieszka. Zapukałem do drzwi a Daehyun od razu wpuścił mnie do środka.
- Okłamałem moją mamę - powiedziałem gdy Daehyun wrócił z kuchni.
- I mam cię z tego wyspowiadać?
- Nie. Musisz mi pomóc.
- To o co chodzi?
- Spytała mnie dlaczego tak często się z tobą spotykam. Powiedziałem że zakładamy chór kościelny.
Daehyun zaczął się śmiać.
- Dlaczego to powiedziałeś? Nie mogłeś po prostu powiedzieć że jesteśmy w podobnym wieku, dobrze się dogadujemy i tak dalej?
- Co jeszcze? Może mam jej powiedzieć że obaj wolimy chłopaków i czekać aż spalą nas na stosie?
Zaczął się śmiać a jego głowa wylądowała na moim ramieniu. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Wiesz co Youngjae? Nigdy bym nie pomyślał o tym że spotkam tu kogoś takiego jak ty.
- Czyli?
- Jesteś dziwny ale uroczy i bardzo lubię w tobie twoją szczerość.
Zarumieniłem się. Znowu. Dlaczego ciągle moje ciało tak na niego reagowało?
Uśmiech nie schodził mu z twarzy aż do momentu gdy dotknął dłonią mojego policzka. Jego ręce były zimne. Zaczął gładzić mnie po policzku a na końcu pocałował mnie w czoło. Nie wiedziałem co mam robić. Nikt nigdy się tak wobec mnie nie zachowywał. Chciałem wstać i wyjść bo byłem zbyt zdenerwowany. Daehyun szybko złapał mnie za rękę i pociągnął za nią tak, że z powrotem usiadłem na kanapie.
- Nie uciekaj mi - dotknął moich włosów a później zjechał dłonią na mój policzek.
Tym razem pocałował mnie w usta. Pierwszy raz się wtedy całowałem. Starałem się nie wypaść na amatora. Oplotłem ramionami jego szyję przysuwając go do siebie jeszcze bliżej. Podobało mi się. Było lepiej niż to sobie wyobrażałem.
- Youngjae - oparł głowę o moje czoło, patrzył mi przy tym w oczy a do tego głaskał mój policzek kciukiem. - Wiesz... Ja naprawdę cię lubię.
Nie odpowiedziałem mu. Byłem zbyt zajęty myśleniem o tym jak pięknie jego oczy wyglądają z tak bliska. Po chwili go mocno przytuliłem.
- Ja też bardzo cię lubię. Właściwie, spodobałeś mi się odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem.
- Oh, Youngjae... Mój Youngjae - to brzmiało tak pięknie. Myślałem że się zaraz popłaczę. - Jesteś taki uroczy i niewinny. Zupełnie jak dziecko.
- Nic dziwnego skoro cały czas mnie tak traktują.
Zaśmiał się.
- Youngjae - spojrzał na mnie. Jego policzki teraz też były całe czerwone. Uśmiechnąłem się widząc to. - A co z tym chórem?
- Teraz ci się przypomniało?
- No wiesz...
- Ja myślę że to dobry pomysł. Będę miał więcej okazji żeby się z tobą spotykać.
- Racja. A potrafisz śpiewać?
- Kiedyś śpiewałam ale moja mama stwierdziła że to mi się w życiu nie przyda.
- Gdybyś psalmy śpiewał to inaczej by na to patrzyła.
Obaj zaczęliśmy się śmiać.
- Teraz zacznę więc będzie szczęśliwa.
- I myślisz że ktoś tu się zgłosi żeby śpiewać?
- Trzeba wymyślić coś żeby zachęcić ludzi. Jakieś wycieczki, cokolwiek. Myślę że każdy z chęcią wyjechałby stąd chociaż na kilka dni.
- Zwłaszcza ty, nie?
- Dokładnie. Najchętniej bym się stąd wyprowadził.
- I zostawił byś mnie tu samego?
- Nie zostawię cię.
Uśmiechnął się i mnie przytulił.
- Mam nadzieję.
- Chyba muszę już iść.
- Już?
- Mama mówiła żebym nie siedział u ciebie długo.
- Zostań jeszcze trochę - pogłaskał mnie po głowie. - Pogadamy o tym chórze. To nie jest taki zły pomysł, wiesz?
- A palnąłem to tak bez namysłu.
Zaczęliśmy wszystko razem ustalać. Daehyun miał ogłosić ludziom na mszy że poszukuje osób do chóru a ja miałem przesłuchiwać osoby. Później zaczęliśmy rozmawiać o innych rzeczach i tak nam zeszło do wieczora. Kompletnie straciłem poczucie czasu. Wróciłem do domu późno i musiałem się tłumaczyć mamie. Ale byłem szczęśliwy. Bardzo szczęśliwy. Jak nigdy dotąd w moim życiu. Gdybym mógł, powiedziałbym każdemu komu znam że się zakochałem. W końcu byłem tego w stu procentach pewny.
Początki naszego chóru nie były zbyt efektowne. Zgłaszało się mało osób a połowa z nich nie umiała śpiewać. Z biegiem czasu było coraz lepiej i chór zaczął się szybko rozwijać. A mój związek z Daehyunem jeszcze szybciej. Nigdy wcześniej nie pomyślałbym że moje życie stanie się tak cudowne. Daehyun rozumiał mnie jak nikt inny i tylko on nie traktował mnie jak dziecko. Jedynym minusem było to że musieliśmy się bardzo ukrywać. Byłoby nam o wiele prościej gdyby nie to że mieszkaliśmy na wsi gdzie wieści rozchodziły się z prędkością światła. Ale nie przeszkadzało mi to bo miałem go tylko dla siebie.
- Youngjae, chciałbym pojechać z tobą na wakacje - powiedział gdy oglądaliśmy razem film leżąc na kanapie.
- A ja bym chciał stąd wyjechać ale ty nie możesz więc tak jakby tu utknąłem.
- Może kiedyś się uda - odgarnął grzywkę z mojej twarzy i pocałował mnie w czoło.
- Mam nadzieję - przytuliłem go.
Film który oglądaliśmy nie był zbyt ciekawy i w połowie zasnąłem. Obudziłem się przykryty kocem. Daehyuna nie było w pokoju. Zawołałem go i usiadłem na kanapie. Po dłuższej chwili przyszedł. Miał na sobie tylko ręcznik. Jego włosy były mokre i opadały mu na twarz. Nie zdążył się nawet porządnie wytrzeć bo chciał przyjść do mnie najszybciej jak tylko mógł. Przez chwilę gapiłem się na niego nie mówiąc nic.
- Co się stało?
- W sumie nic. Zastanawiałem się gdzie jesteś.
- Połóż się ja zaraz wrócę.
Pokiwałem głową i rozłożyłem się wygodnie na kanapie. Włączyłem telewizor. Daehyun rzeczywiście szybko wrócił. Ubrany był w zwykłą koszulkę i bokserki. Usiedliśmy na kanapie. Oparłem głowę na jego ramieniu.
- Która jest godzina?
- Prawie 21.
- Już?
- Przez półtorej godziny spałeś. Zdążyłem w tym czasie zjeść i wziąć prysznic.
- No wiesz ty co... Jadłeś beze mnie. Jak mogłeś?
- I jak ja mogłem wziąć prysznic bez ciebie? Okropny ze mnie chłopak.
- Nie żartuj tylko daj mi coś do jedzenia. Umieram z głodu.
- Już idę - od razu wstał i szybko przygotował coś do jedzenia dla mnie.
- Dziękuję.
- O której mama kazała ci dziś wrócić?
- Wyjątkowo nie określiła.
- Czyli możesz zostać na noc? - przysunął twarz bardzo blisko mojej.
- Oszalałeś?
- Już dawno.
- Wiesz że nie mogę chociaż bardzo bym chciał.
Zaczął dotykać moich włosów, bawić się nimi i je poprawiać. Chyba bardzo mu się nudziło.
Odstawiłem miskę w której jadłem zupę na stół i usiadłem z powrotem na kanapę wtulając się w Daehyuna.
- Wyobraź sobie - zaczął - jak pięknie byłoby spędzać tak wieczory każdego dnia. Gdybym miał normalną pracę, wracałbym do domu zmęczony ale szczęśliwy wiedząc że na mnie tam czekasz. Moglibyśmy kupić sobie psa albo kota.
- Rozmarzyłeś się.
- A nie chciałbyś tak żyć?
- Przecież wiesz że bardzo bym chciał.
- Youngjae - głaskał mnie po głowie. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.
- Wiem, Daehyun. Ja też bardzo cię kocham.
- Nie chcę psuć atmosfery ale jestem czegoś ciekawy.
- Słucham.
- Zastanawiałem się ilu miałeś w życiu chłopaków.
- Musimy o tym rozmawiać?
- Jeśli nie chcesz...
- Eh - westchnąłem i usiadłem w innej pozycji żeby móc na niego spojrzeć. - Tak się składa że żadnego. Nie miałem okazji nikogo spotkać mieszkając tutaj. Dopóki się tu nie wprowadziłeś. Pierwszy raz się zakochałem i cieszę się że to właśnie w tobie, Daehyun - złapałem go za ramię i pocałowałem w usta.
- Mówisz serio?
- Dlaczego miałbym cię okłamywać?
Daehyun mnie przytulił. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wróciłem do domu.
Gdy zaczęły się wakacje, postanowiliśmy że zabierzemy dzieci z naszego chóru na wycieczkę. Daehyun zaproponował miasto z którego pochodził, Busan. Znaleźliśmy hotel blisko morza. Byłem bardzo podekscytowany. Nie dość że w końcu stąd na trochę wyjadę, to jeszcze będę w jednym pokoju z moim chłopakiem. Nie mogłem się doczekać budzenia się codziennie rano obok niego. Szkoda że to tylko przez tydzień ale dobre i to.
Wyjechaliśmy wcześnie rano i po południu byliśmy na miejscu. Z nami było około 10 dzieciaków i jeszcze dwie kobiety do pomocy.
Chcieliśmy pokój z osobnymi łóżkami żeby nikt nie nabrał podejrzeń ale wyszło na to że dostaliśmy pokój z małżeńskim łóżkiem. Nie przeszkadzało nam to a pani w recepcji tylko nas przeprosiła mówiąc że inne pokoje są już zajęte.
- To co? Kto ostatni ten śpi na kanapie? - zażartowałem.
- Youngjae ja nie mogę...
Zacząłem biec w stronę pokoju a on za mną. Rzuciłem się na łóżko. Po usłyszeniu dźwięku zamykanych drzwi Daehyun się na mnie położył.
- Ała, jesteś za ciężki.
Sturlał się na łóżko. Położył się na plecach i wbił wzrok w sufit. Teraz to ja położyłem się na niego. Leżałem z głową na jego klatce piersiowej. Słuchałem jak bije jego serce dopóki nie zagłuszył mi tego swoim głosem.
- Dziś jeszcze będziemy coś robić? - spytał.
- To ty organizowałeś wycieczkę. I nie, nie będziemy. Tylko zjemy kolację.
- To dobrze - objął mnie.
- A co? Masz jakieś plany?
- Może - uśmiechnął się.
Zaczął mnie łaskotać i to znowu on leżał na mnie. Pocałował mnie.
- Dasz mi się rozpakować do końca?
- Nie - znowu mnie pocałował.
- Daehyun... - pogłaskałem go po głowie, przybliżyłem twarz do jego i nagle go z siebie zrzuciłem.
- Jesteś bez serca.
- Oh tak? To ty mnie chciałeś udusić.
- Zemszczę się.
- Jestem ciekaw jak - wziąłem jego torbę i zacząłem rozpakowywać ubrania.
Gdy skończyłem już prawie nadszedł czas na kolacje. Wróciliśmy dość szybko. Poszedłem się umyć.
- Może ci pomóc? - usłyszałem zza drzwi głos Daehyuna.
- Chyba dam sobie radę.
- Jesteś tego pewien?
- W stu procentach.
Następnego dnia wybraliśmy się wszyscy na wycieczkę. Daehyun pokazał nam ciekawe miejsca. Później poszliśmy na lody a na końcu na plażę. Dzieci poszły bawić się w wodzie a ja i Daehyun leżeliśmy pod parasolem na gorącym.
- Youngjae - Daehyun nachylił się nade mną. - pokaże ci coś później - szepnął mi do ucha.
W odpowiedzi pokiwałem głową uśmiechając się. Nie mogłem się doczekać żeby zobaczyć co wymyślił. Przez resztę dnia myślałem tylko o tym.
Prawie zasypiałem leżąc na łóżku. Daehyun nagle przyszedł do pokoju i kazał mi iść za nim. Ubrałem buty i jakąś bluzę. Stał na korytarzu. Założył kaptur na głowę i ruszył w stronę wyjścia. Poszedłem za nim szybkim krokiem. Zaprowadził mnie na plażę. Nie było na niej nikogo. W oddali tylko kręciło się kilka osób. Podszedłem do Daehyuna a on objął mnie ramionami i pocałował. Złapał mnie za rękę i chwilę spacerował w ciszy. Usiedliśmy blisko brzegu morza. Przytuliłem Daehyuna i pocałowałem go w policzek. Byłem bardzo szczęśliwy bo mogłem robić z nim tu co tylko chcę i nikt nas nie widział. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Już wracając do domu obie kobiety dziwnie na nas patrzyły. Gdy wróciłem do domu od progu przywitała mnie mama. Uśmiechnąłem się do niej ale ona wyglądała na bardzo złą.
- Fajnie było? - spytała sarkastycznie.
- Co się stało? - zacząłem się denerwować.
- Chyba wiesz. Myśleliśmy że zrobiliście to dla dzieci, żeby odpoczęły, pobawiły się a wy... Pojechaliście tam żeby mieć trochę swobody dla siebie w nocy.
- Mamo...
- Nie tłumacz się. Nie wierzę... Nie dość że mój syn jest gejem to jeszcze ty z księdzem...
- Mamo to nie tak - przerwałem jej. - Posłuchaj mnie.
- Nie wiem czy na to zasłużyłeś.
- Proszę.
Popatrzyła na mnie zakładając ręce.
- Ja i ksiądz Daehyun wcale nie jesteśmy razem.
- Nie? To czemu całowałeś się z nim na plaży?
- To ja go pocałowałem. On tego nie chciał. My się tylko przyjaźnimy a ja... Ja się w nim zakochałem. Proszę, nie obwiniaj go o nic.
Popatrzyła na mnie jeszcze przez chwilę, tak jakby wątpiła w moje słowa i przeszła do salonu siadając na kanapie. Usiadłem obok.
- Jutro opowiesz to przy wszystkich.
- O czym ty mówisz?
- O zebraniu.
- Jakim zebraniu?
- Ustaliliśmy że zrobimy zebranie. Może przyjść na nie kto tylko chce ale ksiądz nie może o tym wiedzieć bo dotyczy one jego. Chcemy żeby go stąd wywalono i żeby nie mógł się dalej tym zajmować.
- Dlaczego chcecie mu to zrobić?
- Bo nikt nie chce księdza geja.
- Ale on nie jest gejem.
- Ludziom się będziesz tłumaczył. A później nie chcę cię tu widzieć.
- Wywalasz mnie z domu? - miałem łzy w oczach.
Znowu tylko na mnie spojrzała. Widziałem w jej oczach to jak bardzo mną gardzi. Zdenerwowałem się i poszedłem do swojego pokoju. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Leżałem na łóżku i płakałem. Późnym wieczorem, gdy mama już prawdopodobnie spała, do pokoju przyszedł mój tata. Usiadł obok mnie na łóżku i poklepał mnie po plecach.
- Co tu robisz? - spytałem i usiadłem.
- Przyszedłem zobaczyć czy wszystko z tobą dobrze.
- Jest super tato, dzięki.
- Nie bądź na mnie zły. Starałem się bronić cię przed matką ale wiesz jaka ona jest. Nie dała mi w ogóle dojść do słowa.
- Naprawdę? - zaskoczył mnie.
- Tak. I mam coś dla ciebie.
Wyjął z kieszeni trochę banknotów i kartkę.
- Masz. Tu jest trochę pieniędzy a to jest adres hotelu w którym możesz się przez jakiś czas zatrzymać. To hotel mojego kolegi więc będziesz miał trochę zniżki. Musisz znaleźć sobie jakąś pracę a do tego czasu mogę ci przesyłać pieniądze.
- Dziękuję - przytuliłem go. - Bardzo ci dziękuję.
- Nie ma za co. W odróżnieniu od matki nadal uważam cię za mojego syna. Zawsze nim będziesz, pamiętaj o tym.
Tata trochę mnie pocieszył. Byłem mu bardzo wdzięczny.
Przez całą noc nie spałem. Nie mogłem przestać myśleć o Daehyunie i o tym że muszę go opuścić. Ale nie chciałem żeby ludzie go nienawidzili. Musiałem wszystkich okłamać i po cichu odejść. Nie mogłem nawet się z nim pożegnać bo wtedy nie umiałbym stąd wyjechać. A ludzie są różni. Mogliby mi nawet coś zrobić za to kim jestem.
Po południu zaczęło się to żałosne spotkanie. Tłumaczyłem wszystko starając się nie rozpłakać. Miałem tylko nadzieję że mi uwierzą. Od razu po tym nawet nie zamieniając słowa z moją matką zabrałem swoje rzeczy. Tata podwiózł mnie na przystanek. Był dość daleko więc bardzo mi pomógł. Posiedział chwilę ze mną. Powiedział że zawsze mogę do niego zadzwonić lub pisać. Wolał to drugie żeby mama nie słyszała. Jeszcze raz mu za wszystko podziękowałem, pożegnałem się i usiadłem na ławce patrząc jak odjeżdża. Nie wiedziałem co mam teraz ze sobą zrobić. Nie miałem kompletnie nic oprócz kilku banknotów od taty. Autobus tego wieczora nie przyjechał. Musiałem spać na przystanku. Nie było to wygodne więc długo nie spałem. Dopiero gdy wsiadłem do autobusu udało mi się zasnąć na trochę dłużej. Obudziłem się będąc już w mieście. Nie było to duże miasto więc szybko znalazłem hotel o którym mówił tata. Zamieszkałem tam. Przez bardzo długi czas nie mogłem zebrać się w sobie by zrobić cokolwiek. Całymi dniami tylko leżałem i czasami coś jadłem. Czułem się okropnie. Nie umiałem sobie wyobrazić jak ma teraz wyglądać moje życie, co mam zrobić i jak mam żyć bez Daehyuna. Moje życie bez niego stało się puste i bez sensu. Cały czas myślałem tylko o nim. Zastanawiałem się co właśnie robi, czy jadł, czy nic mu nie jest. Strasznie za nim tęskniłem. Tak bardzo chciałem go znowu zobaczyć i mocno przytulić. Chociaż raz.
"Od dwóch tygodni się do mnie nie odzywasz. Wysłałem ci dziś trochę pieniędzy." - przeczytałem sms od taty. Kompletnie straciłem poczucie czasu. Myślałem że dzwoniłem kilka dni temu. Odpisałem mu tylko krótkim "dziękuję". Sprawdziłem telefon. Miałem bardzo dużo wiadomości od Daehyuna ale nawet nie potrafiłem żadnej przeczytać. Usuwałem wszystko po kolei żeby mnie nie korciło.
Kiedyś myślałem że jak w końcu wyjadę z tej wsi to będę szczęśliwy a ja powoli popadałem w depresję. Tata ciągle pytał czy szukam pracy a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć. Gdy w końcu napisał że minęły już prawie cztery miesiące to się zmotywowałem. Utrzymywał mnie przez tak długi czas. Musiałem w końcu coś zrobić. Kupiłem gazetę i szukałem ogłoszeń. Do praktycznie wszystkiego miałem za małe wykształcenie. Parę razy przyjęto mnie na okres próbny. Wywalali mnie jednak bez powodu po kilku dniach. Niewiele udało mi się w ten sposób zarobić. Pewnego dnia spotkałem kolegę mojego taty który był właścicielem tego hotelu. Powiedziałem mu że szukam pracy i że właśnie mnie z kolejnej wyrzucili. Zaproponował mi pracę w kuchni na zmywaku. W zamian nie musiałbym płacić za pokój i dostawał bym jeszcze trochę pieniędzy na swoje wydatki. Pasowało mi więc od razu się zgodziłem. Musiałem jakoś żyć dalej nawet jeśli nie miałem do tego chęci. Zacząłem praktycznie od zaraz.
Jak dotąd była to praca gdzie wytrzymałem długo jak na mnie. Pracowałem już ponad miesiąc a tata mógł w końcu przestać wysyłać mi pieniądze. Poczułem się odrobinę lepiej. Ale chyba nic nie pomogło na to jak bardzo tęskniłem za Daehyunem. Nie mogłem wytrzymać i spytałem tatę o niego. Powiedział że już od ponad dwóch miesięcy mają innego księdza a Daehyun wyjechał. Podobno też rzucił bycie księdzem. Nagle pojawiła się we mnie nadzieja na to że jeszcze go spotkam i wszystko będzie dobrze. Tata jednak nie wiedział gdzie jest. Przynajmniej miałem do niego numer. Zadzwoniłem ale się rozłączył. Spróbowałem jeszcze raz. I znowu to samo. Wysłał mi w końcu sms. Napisał żebym się odczepił i dał mu żyć. Odpisałem że chce z nim tylko chwilę porozmawiać. Udało mi się i odebrał.
- Słucham - powiedział obojętnie.
- Gdzie jesteś?
- Aktualnie w łóżku.
- Wiesz że nie o to mi chodzi.
- Nieważne. Mam tylko nadzieję że mnie nie znajdziesz. Muszę kończyć.
Rozłączył się.
Kilka dni później gdy akurat miałem przerwę zadzwonił do mnie tata. Mówił że słyszał od kogoś gdzie jest Daehyun. Nie wiedział gdzie dokładnie mieszkał ale wiedział że był w tym samym mieście co ja.
Po pracy szukałem go w całym mieście. Było to trochę bezcelowe bo nie wiedziałem gdzie dokładnie szukać ale starałem się. Chciałem go znaleźć za wszelką cenę. Chyba przez tydzień błąkałem się tak bez celu. Aż w końcu zajrzałem do supermarketu w którym dawno mnie nie było. Okazało się że tam pracował. Gdy go zobaczyłem moje chęci do życia nagle wróciły. Chciałem znowu mieć go przy sobie. Postanowiłem że zrobię wszystko żeby go odzyskać.
Założyłem na twarz maskę, wziąłem pierwszą lepszą rzecz z półki i poszedłem do kasy przy której on obsługiwał klientów. Nie rozpoznał mnie. I dobrze.
Później chodziłem tam codziennie. Chyba dopiero po dwóch tygodniach mnie rozpoznał. Widziałem w jego oczach że cieszy go mój widok ale on nadal był uparty i twierdził że dał sobie ze mną spokój. Ale ja nie dałem za wygraną. Nie poddawałem się. Czasami przychodziłem gdy już zamykali żeby pogadać z Daehyunem, nawet jeśli on tego nie chciał. Teraz, gdy go odnalazłem, chciałem widywać go codziennie. Nie widziałem go tyle czasu. Cały czas próbowałem go przeprosić ale mnie nie słuchał. Po prostu odchodził.
Było to już męczące. W pracy myślałem tylko o tym co mu następnym razem powiedzieć. Już nie wiem ile talerzy przez to pobiłem. W dodatku nienawidziłem tej pracy.
- Szybciej - usłyszałem głos kierownika.
- Nie da się szybciej.
- Da się tylko ty nie potrafisz. Nie dziwię się że nigdzie nie chcieli cię przyjąć skoro nawet naczyń nie umiesz zmywać.
Zdenerwował mnie. Miałem go dosyć bo zachowywał się tak codziennie. Zdjąłem rękawiczki.
- Skoro jesteś taki mądry i wybitnie uzdolniony - wcisnąłem mu brudne rękawiczki - To zmywaj sobie sam. Ja wychodzę.
Widziałem jak czerwienieje ze złości. Uśmiechnąłem się i odeszłem.
- Zwalniam cię! - krzyknął gdy byłem już prawie przy drzwiach.
Następnego dnia spotkałem właściciela tego hotelu. On też był na mnie strasznie zły. Powiedział że mam czas do wieczora a później nie chce mnie więcej widzieć. Od razu spakowałem swoje rzeczy.
Był wtorek więc Daehyun kończył późno. Przez to jak często do niego chodziłem, znałem na pamięć jego grafik.
- Cześć - przywitałem się gdy tylko go zobaczyłem.
Spojrzał na mnie, później na moją torbę.
- Masz zamiar mnie porwać?
- Może.
- Daj sobie w końcu spokój. Jestem już zmęczony.
- To posłuchaj mnie chociaż raz.
- Nie będę cię słuchać. Zostawiłeś mnie więc nie powinieneś się teraz tak zachowywać.
- To co mam innego zrobić? Skoczyć z mostu?
Patrzył mi prosto w oczy jakby chciał powiedzieć "tylko spróbuj".
- Daehyun - złapałem go za rękę a on od razu ją zabrał. - Muszę się o ciebie starać bo bez ciebie moje życie nie ma sensu.
- Już to słyszałem. Mogę już iść?
- Nie.
Mimo to sobie poszedł a ja nie wiedziałem co robić. Zrozumiałem jak się wtedy czuł i było mi z tym jeszcze gorzej. Był już grudzień a ja nie miałem nawet porządnej kurtki. Usiadłem na mojej torbie pomiędzy budynkiem sklepu a budynkiem obok. Tam przynajmniej nie wiało. Mimo tego nadal było bardzo zimno a ja aż się trząsłem. Próbowałem nie zasnąć w tym miejscu ale mi się nie udało. Gdy się obudziłem, przez chwilę myślałem że nie żyję. Widziałem tylko światło i nic poza tym.
- Youngjae? - usłyszałem cichy głos Daehyuna.
Później go zobaczyłem. Uśmiechnąłem się chociaż sprawiało mi to trudność.
- Gdzie ja jestem?
Zaczął głaskać mnie po głowie.
- W szpitalu.
- Czemu?
- Zasnąłeś na ulicy i za bardzo przemarzłeś.
- Ty mnie tam znalazłeś?
Pokiwał głową.
- Tak bardzo się o ciebie martwiłem. Myślałem że coś sobie przeze mnie zrobiłeś. Przepraszam że nie chciałem cię w ogóle słuchać.
- Daehyun... Nie przepraszaj mnie. Po prostu mnie posłuchaj... - z trudem mówiłem.
- Cii - pogłaskał mnie po policzku. - Pogadamy gdy poczujesz się lepiej. Musisz teraz odpoczywać. Pójdę powiedzieć lekarzowi że już wstałeś.
Widząc jak się o mnie troszczy czułem się lepiej. Nawet jeśli robił to tylko z litości bo prawie zginąłem na tym mrozie. Nie obchodziło mnie to bo znowu miałem go przy sobie a tylko tego chciałem.
Następnego dnia znowu do mnie przyszedł. Kupił mi trochę moich ulubionych słodyczy. Czułem się już znacznie lepiej chociaż nadal byłem osłabiony.
- Cześć - pocałował mnie w czoło. - Wyspałeś się? Jak się czujesz?
- Lepiej, dziękuję.
- To dobrze. Tylko... Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Co tak właściwie tam robiłeś?
- Nie miałem się gdzie podziać. Wywalili mnie z hotelu a ja nie znam w tym mieście nikogo poza tobą.
- Nie mogłeś powiedzieć wcześniej?
- Wiedziałem że się nie zgodzisz.
- Youngjae... Byłem na ciebie zły, to prawda. Ale nigdy nie pozwoliłbym ci spać na ulicy. Zwłaszcza w taki mróz.
- Tak?
Uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Wiesz przecież, że mimo wszystko nadal bardzo cię kocham.
Byłem tak szczęśliwy gdy to usłyszałem. Czekałem na to tak długo.
- Daehyun, nawet... Nawet jeśli nadal możemy być razem to ja i tak muszę cię przeprosić. Wciąż czuje się źle z tym że wtedy cię zostawiłem. Naprawdę bardzo cię przepraszam. Wyszedłem na samolubnego dupka który cię oszukał. Ja wcale nie chciałem wyjeżdżać ale tak było najlepiej. Chciałem cię bronić przed tymi ludźmi.
- Bronić?
- Czyli nikt ci nie powiedział co się stało?
- Nie.
- Na naszym wyjeździe, gdy byliśmy wtedy na plaży, któraś z dewotek nas zobaczyła. Później powiedziała o wszystkim reszcie.
- Teraz to mi dopiero głupio.
- Powiedziałem że wcale nie jesteśmy razem. Broniłem cię najlepiej jak umiałem mówiąc że to ja się w tobie zakochałem a ty wcale nie jesteś gejem. Jak widać wszyscy mi uwierzyli skoro nawet się o tym nie dowiedziałeś. Później wyjechałem bo matka i tak wyrzuciła mnie z domu.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
- Wtedy nie potrafiłbym stamtąd wyjechać a musiałem to zrobić. Ci ludzie są zdolni do wszystkiego.
Daehyun usiadł na łóżku i mocno mnie przytulił. Myślałem że się rozpłaczę. Tak bardzo brakowało mi ciepła jego ciała przez cały ten czas. Teraz naprawdę czułem że żyję.
- Youngjae, przepraszam. Nie chciałem nawet cię słuchać bo myślałem że ode mnie uciekłeś. Przepraszam... - słyszałem że zaczął płakać. - Bardzo cię przepraszam. Byłem taki głupi.
Oparł głowę o moje ramię a ja zacząłem głaskać go po głowie.
- Nadal jesteś.
Zaczął się śmiać. Podniósł głowę i mnie pocałował. W końcu. To było jeszcze lepsze niż mój pierwszy pocałunek.
- Youngjae - głaskał mnie po policzku - Teraz wszystko będzie dobrze. Zamieszkamy tu razem, spędzimy razem święta. Będziemy razem szczęśliwi i nikt nam tego nie zepsuje. Już nigdy.
Uśmiechnąłem się a łzy same spłynęły mi po policzkach. Daehyun szybko je starł.
- Nie płacz już - mówił chociaż sam nie mógł powstrzymać łez.
- Oh, Daehyun... - przytuliłem go. - Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakowało. Już nigdy nie zrobię ci czegoś takiego.
- A ja nigdy nie pozwolę ci odejść.

You're too good to be trueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz