Zbrodnia urodzinowa

278 34 27
                                    


 - Leonardzie? - okularnik zerknął przez ułamek sekundy na swojego współlokatora, po czym znów skupił się na drodze.

- Tak, Sheldonie?

- Gdzie jedziemy? - spytał.

- Do sklepu z komiksami. Jak zwykle w środy. - odpowiedział, uśmiechając się i kręcąc delikatnie głową.

- Nieprawda. - odparł szybko, przewiercając Leonarda wzrokiem.

- Sugerujesz, że dzisiaj nie jest środa? - zażartował Hofstadter.

- Oczywiście, że nie. - zaprzeczył – Dziś jest środa, owszem, ale już od kilku minut zamiast się przybliżać, oddalamy się od księgarni. - przez chwilę wpatrywał się w milczeniu w kierowcę – Ponowię pytanie, Leonardzie. Gdzie jedziemy?

Leonard uniósł oczy do nieba. Tyle z tym zachodu, a przecież chcą dobrze... Powoli zaczął żałować, że z Howardem i Rajem się na to zdecydowali.

- Dowiesz się na miejscu. - westchnął.

Doktor Cooper wydal z siebie jękopodobny dźwięk, natomiast jego przyjaciel poczuł silną chęć mordu na nim i zaczął przeklinać się w myślach za wyciągnięcie najkrótszej słomki. Jeden centymetr zaważył na tym, kto z ich trójki dostarczy Sheldona na miejsce. I teraz musiał się z nim męczyć. Jakby nie namęczył się dostatecznie przez ponad dekadę.

- Leonardzie, wiesz dobrze, że po to mamy harmonogram, aby się go trzymać i zachować resztki równowagi i porządku we wszechświecie...

- Jesteśmy! - przerwał mu, zjeżdżając na bok i wyłączając silnik. Odetchnął z ulgą, uśmiechając się do siebie. Tymczasem Sheldon gromił go wzrokiem. Za co? Opcji jest wiele. Za nie słuchanie, za wtrącenie się w wypowiedź, za zaburzania ładu harmonogramu... - Wysiadaj, Sheldon. - polecił, otwierając swoje drzwi.

- Nie mam zamiaru! - oznajmił, krzyżując ramiona na piersi i odwrócił głowę. Leonard spojrzał na niego bezsilnie ponad okularami.

- Sheldon, wysiądziesz albo skasuję wszystkie odcinki Star Treka.

Cisza.

- Pozwolę Howardowi usiąść nago na twoim miejscu. I zadzwonię do twojej mamy.

Sheldon powoli obrócił głowę w jego stronę.

- To jest szantaż, Leonardzie. - mruknął, jednak odpiął się i niechętnie wysiadł z samochodu – Więc co to za... - pokręcił delikatnie głową, szukając odpowiedniego słowa – anomalia?

Leonard skupił całą swoją siłę woli, aby go teraz nie trzasnąć. Zaszli już tak daleko. Nie mogli się wycofać ani polec.

- Po prostu chodź. - wycedził, gdy po zamknięciu samochodu ruszył zaśnieżoną ulicy.

- Ależ Leonardzie... - Sheldon stanął na środku chodnika, patrząc na oddalającego się przyjaciela.

- Chodź, Sheldon! - zawołał, nawet na niego nie patrząc. Cooper nadal nie wyglądał na przekonanego – Chodź, bo cię tu zostawię!

Sheldon zdecydował się w końcu dogonić przyjaciela.

- Ale mógłbyś mi wyjaśni-! - nie zdążył dokończyć. Zza krzaków wyłoniły się sylwetki Howarda i Raja. Ten drugi trzymał w dłoni zwiniętą wstążkę – Co tu się dzie-

Zajęty pozostałą dwójką, nie zauważył jak Leonard wyciąga coś z kieszeni. Tym czymś okazała się być żółta bandamka, którą Hofstadter go zakneblował. Raj skorzystał z okazji i zaskoczenia Coopera, i związał mu nadgarstki wstążką.

Leonard ustawił się obok Howarda oraz Raja i we trzech przyjrzeli się swojej pracy.

- Czegoś brakuje. - mruknął Hindus.

- Prawie zapomniałem! - uderzył się w czoło inżynier, sięgając do kieszeni kurtki, z której wyciągnął żółtą kokardę do prezentów i przykleił ją do głowy Sheldona, który gromił ich wzrokiem, próbując zabić mocą i domagając się wyjaśnień.

- Pięknie. - skwitował z uśmiechem Leonard – Idziemy! - złapał związanego przyjaciela za ramie i pociągnął w kierunku małego domku jednorodzinnego.

Sheldonowi zapaliła się lampka. Już wiedział gdzie idą. Niestety, nie miał już szans na ucieczkę.

Weszli na ganek, a Howard nacisnął dzwonek. Minęły niecałe dwie minuty, kiedy drzwi otworzyły się, a w nich stanęła młoda kobieta.

- Wszystkiego najlepszego, Nika! - krzyknęli ci, co nie mieli założonego knebla, natomiast pan Knebel zmarszczył brwi.

Leonard popchnął lekko Coopera do przodu.

- Prezent od twoich ulubionych naukowców. - oznajmił.

Leonard, Howard oraz Raj od razu uciekli, zostawiając oszołomioną dziewczynę, której oszołomienie powoli zamieniło się w radość. Wszyscy wiemy, co czuł Sheldon.

Zbrodnia urodzinowa || one-shot ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz