Dwie odziane w ciemne szaty postacie przekradały się po zamglonych uliczkach Śmiertelnego Nokturnu. W grobowej ciszy spowijającej to miejsce, każdy wywołany przez nie odgłos wydawał się krzykiem zwracającym uwagę wszystkich w promieniu kilku przecznic. Szczęśliwie dla nich, ostatnimi czasy mało kto był na tyle głupi, by poszukiwać wrażeń w tym przeklętym miejscu. Szczególnie po zmroku.
Idąca z tyłu postać była jednym z powodów wyludnienia tego miejsca - nieozdobiona czarna szata, złota maska śmierciożercy skrywająca jej twarz oraz różdżka wycelowana w plecy poprzedzającej jej dziewczyny, zmuszająca ją do marszu wbrew jej woli. Nikt nie chciałby znaleźć się na jej miejscu.
Ich podróż nie trwała długo. Po kilku minutach kluczenia po wąskich uliczkach dotarli do ciasnego zaułku, gdzie czekały na nich 3 postacie, których twarze skrywały identyczne srebrne maski. Każda z nich skinęła głową na powitanie gdy tylko wyłoniły się z mgły.
-Spójrzcie kogo wam przyprowadziłam - wyszeptał zmysłowy kobiecy głos - Imperio - ta sama osoba przerwała zaklęcie, które wydarło Lily Potter kontrolę nad jej własnym ciałem.
Kierowana impulsem błyskawicznie sięgnęła po różdżkę. Wiedziała, że cokolwiek miało ją spotkać w tym opuszczonym miejscu nie miało być niczym przyjemnym.
Niestety jej napastnicy nie byli nieprzygotowani. Nie oczekiwali również, że będzie zbyt przerażona by działać. Byli gotowi na jej reakcję. Oczekiwali jej.
Dlatego zanim zdążyła chociażby wyciągnąć niewielkie drewienko skryte w wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza została porażona zaklęciem, które zmroziło ją w bezruchu.
-Niegrzeczna dziewczynko - zacmokała szyderczo kobieta, która zmusiła ją do przyjścia w to miejsce - Czy nikt nie nauczył Cię, aby nie bawić się po zmroku na zewnątrz?
Jedyną odpowiedzią rudowłosej było nienawistne spojrzenie pary brązowych oczu.
-Tu się pożegnany, piękna dziewczyno. Moi przyjaciele - tu skinęła głową na pozostałych -
dobrze się Tobą zaopiekują - pogłaskała ją po policzku z cieniem współczucia widocznym w jej oczach - Miłej zabawy - rzuciła na pożegnanie i deportowała się w tylko sobie znane miejsce.Zaraz po jej zniknięciu otrzymała przedsmak tego na czym ta opieka miała polegać.
-Powiedz mi dziecko - odezwał się wyjątkowo łagodnie brzmiący męski głos - czy byłaś kiedyś mężczyzną? - zapytał, krępując zaklęciem jej ręce i nogi.
Gdy nie otrzymał żadnej werbalnej odpowiedzi uderzył ją w twarz.
-Po dzisiejszej nocy - wyszeptał podnieconym głosem - Nie... będziesz... już... z żadnym - po każdym wypowiedzianym słowie padało kolejne uderzenie.
Po kilku sekundach wróciła jej zdolność czucia. Nim jednak zdążyła otrząsnąć się z szoku wywołanym fizyczną przemocą, kolejny męski głos wycharczał:
-Crucio!
Przeszył ją ból jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła. Rozpalone do białości noże przecinały każdy fragment jej skóry, głowa pękała jej z bólu i krzyczała jak jeszcze nigdy w życiu...
I nagle wszystko ustało. Zawisła bezwładnie na linach utrzymujących ją w pozycji stojącej.
-Zostaw ją ty głupcze! - człowiek, który rzucił klątwę został odepchnięty uwalniając ją od jej działania - Dostaniesz ją później.
-Nie jesteś tutaj sam, Goyle - warknął trzeci głos.
-Nie martw się - Lily mogła usłyszeć jego uśmiech pod srebrną maską - dostaniesz swój kawałek tej rudej kurwy. Najpierw jednak - tu jego oczy zabłysły w półmroku, gdy ponownie skupił na niej swój wzrok - muszę przesłać swoją wiadomość dla Pottera.
W następnej chwili jej ciało po raz kolejny zostało porażone klątwą Cruciatus. W stanie agonii każda sekunda bólu wydawała się dla niej wiecznością, dopóki jej ciało nie poddało się, a ona sama nie straciła przytomności.
-Rennervate - krótka chwila błogiej nieświadomości dobiegła końca w chwili wypowiedzenia tego zaklęcia.
Przez uderzenie serca miała nadzieję, że wszystko co się wydarzyło było tylko złym snem - koszmarem, który zaraz odejdzie w zapomnienie. Jej naiwna nadzieja rozwiała się w chwili, w której dotarło do niej znaczenie następujących słów:
-Masz już dość? - zapytał mężczyzna nazwany Goylem - To był dopiero początek.
Pomimo napuchniętej twarzy widziała, że wszyscy trzej mężczyźni porzucili maski. Ich rozszerzone do granic możliwości źrenice były niepodważalnym dowodem na to jak bardzo cieszą się z odczuwanego przez nią bólu. Jednak ich wzrok nie był skoncentrowany na jej zrujnowanej twarzy, niemniej wpatrywali się w nią z jeszcze większym głodem niż wcześniej.
Przerażona podążyła za ich wzrokiem. To co zobaczyła sprawiło, że cała krew odpłynęła z jej twarzy.
Stała pośród podartych kawałków materiałów. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że były one resztami jej szat.
Była naga.
Ostatkiem sił podjęła desperacką próbę walki z krępującymi ją linami, jednakże jej bezskuteczne działania wywołały tylko rozbawienie na twarzach jej oprawców.
-Odpręż się - wyszeptał Goyle, ocierając się o nią swoim kroczem. Mogła wyraźnie poczuć na sobie dowód jego podniecenia - może nawet Ci się to spodoba - zaśmiał się z własnego żartu, powoli rozpinając swoje szaty.
Tego było dla niej zbyt wiele. Jeszcze nigdy nie czuła się tak bezbronna, tak zbrukana. Niechciane łzy napłynęły jej do oczu mącąc jej wzrok, a z piersi wyrwał się szloch, gdy bezgłośnie zaczęła błagać o pomoc.
Gdy z mgły wyłonił się człowiek z różdżką gotową do ataku nie była więc pewna czy to co widzi jest prawdą, czy tylko wymysłem jej zmaltretowanego umysłu.
Stojący przed nią - w tym momencie już półnagi - mężczyzna natychmiast podążył za jej spojrzeniem również spostrzegając nieoczekiwanego gościa, rozwiewając jej wątpliwości. Zanim jednak zdążył sięgnąć po różdżkę lub ostrzec swoich towarzyszy przed intruzem, nowo przybyły zdążył rzucić pierwsze zaklęcie.
-Avada Kedavra - przepełniony nienawiścią syk przeszył powietrze niczym trzask bicza. W ułamku sekundy ścierwo jej oprawcy padło z głuchym łoskotem u jej stóp.
Pomimo bólu, rudowłosa uśmiechnęła się przez łzy.
Znała ten głos.
A co ważniejsze, wcale go sobie nie wyobraziła.
Pozostała przy życiu dwójka natychmiast odwróciła się w stronę z której nadleciała klątwa, jednak zanim zdążyli odpowiedzieć na atak kolejny z nich padł martwy trafiony zielonym promieniem prosto w twarz.
Nie zdążyło minąć uderzenie serca, gdy zaułek wypełnił się aportującymi się postaciami - to aurorzy pojawili się zaalarmowani wykorzystaniem magii przez niepełnoletniego czarodzieja.
Ich nieoczekiwana obecność musiała przekonać pozostałego przy życiu mężczyznę, że nie chce podzielić losu towarzyszy i deportował się pozostawiając ich ciała za sobą.
Gdy przedstawiciele ministerstwa rozglądali się w poszukiwaniu pozostałego zagrożenia, Lily zwróciła się w stronę swojego wybawcy.
Wszystko było w nim znajome - od brzmienia głosu wypowiadającego zaklęcie do zastygłej w wyrazie skupienia twarzy rozświetlonej przez krótki rozbłysk zielonego światła.
Poprzez mgłę przesłaniającą jej wzrok chciała sięgnąć do swego brata, jednak jej zdrętwiałe ciało opadło bezwładnie na ziemię a jej świat pokryła ciemność.
CZYTASZ
Harry Potter - Nowe Pokolenie
FanfictionSądziliście, że po upadku Czarnego Pana wszystko wróci do normy? Myliliście się. Po ponad 20 latach pozornego pokoju magiczne społeczeństwo znajduje się na skraju kolejnej wojny domowej. Czy Nowe Pokolenie stanie w obronie tego za co walczyli ich ro...