Rozdział 1

7 3 0
                                    

-Co się tutaj dzieje? Na pewno gdzieś tu jest ukryta kamera — krzyczę i rozglądam się, szukając kogoś, kto nagrywa moje przerażenie.
  Niestety nikogo nie ma. W mojej głowie słychać głos, który pyta o to, co się tu stało. Niestety jest tak, jak myślałam na początku.
Moje życie się zmieniło, to wszystko dzieje się teraz, a nie w mojej chorej głowie. Matka mnie zostawiła i muszę radzić sobie sama.

Od wielu lat byłam zdana na pomoc rodzicielki lub ojca. Oni zawsze mi pomagali, to dzięki nim mogłam nie opuszczać domu i udawać, normalną osobę. Teraz to wszystko poszło w siną dal, ale dam radę. Nie wyjdę z domu jeśli nie będzie to konieczne lub ciekawość nie stanie na drodze mojego życia.

  Głód znowu o sobie przypomina głośnym odgłosem, wydobywającym się z brzucha. Szare komórki zaczynają pracować, by przypomnieć sobie gdzie ukryto jedzenie. Po chwili trafia do mnie, że rodzice gromadzili jedzenie długoterminowe w zimnym pomieszczeniu, ukrytym w piwnicy.
   Tam jest ciemno, a nie ma prądu. Panicznie zaczynam szukać latarki, otwieram szybko szuflady. Wysypuje ich zawartość, robiąc niemały hałas. Mija trochę czasu zanim lokalizuje czarny przedmiot dający światło.Szybko chwytam go w dłoń, a na moje usta wstępuje szeroki uśmiech. Wychodzę z kuchni mijam kilka pomieszczeń. Jednak moim celem są małe drzwi prowadzące do tajemnych pomieszczeń, w których gromadzono zapasy w razie takich sytuacji. Moje palce dotykają klamki, powolnie na nią naciskam.

- Uważaj, bo spadniesz — słyszę spokojny głosik w głowie, który odpowiada na obraz schodów oświetlonych blaskiem.

Za pomocą latarki oświetlam sobie drogę do magazynku. Moje oczy trafiają na czarne drzwi.

- To tu- myślę i otwieram je.

To był strzał w dziesiątkę. Przede mną piętrzą się stosy konserw, ciastek, sucharów, suszonych owoców, przetworów, makaronów, plastikowe butelki z wodą oraz innych, których nie mogłam dostrzec. Dłonie sięgają po puszkę z ananasem i paczkę sucharków.
  Wracam do kuchni, siadam przy stole, zaczynam jeść. Udaje, że wszystko jest w porządku. Następnie zabieram worek na śmieci z kupki porozrzucanych rzeczy. Zepsutą żywność wyrzucam do worka i wynoszę do piwnicy.
   Z tego, co pamiętam, było tam okno, przez które można wystawić worek. Odnajduje obiekt moich poszukiwań, następnie zaczynam mocować się z klamką. Słyszę cichy trzask symbolizujący otwarcie okna. Po chwili moje ciało czuje zimny wiatr, a nos dziwny zapach. Do uszu dochodzi szmer. Przypomina głosy, ale to nie moi bliscy.
  Szybko zamykam okienko. Zapominam o worku, zaczynam szybko oddychać. W głowie czuje pulsowanie, odczuwam strach. Pokój w piwnicy zaczyna falować, nogi stają się jak z waty. Nie mogę, krzyczeć, mimo że chcę. Do oczu napływają łzy przerażenia, a ciało odmawia posłuszeństwa. Upadam, tracę kontakt z rzeczywistością. Mijają minuty, a ja je tracę. To koniec!!

  Powolnie podnoszę powieki, licząc do dziesięciu. Nie podnosząc się, przeszukuję wzrokiem ciemność. Zaraz przecież jak tu wchodziłam, troszkę światła wpadało z zewnątrz. Pewnie nastała noc. Nagle do pomieszczenia zaczyna wpadać kilka promieni świetlnych, ktoś ewidentnie świeci po oknie. Czołgam się w stronę drzwi, wiem, że nie trafi tam światło, ponieważ sama kiedyś to sprawdzałam. Szukając miejsc do ucieczki, to właśnie robi panika.

- Zobacz, tam coś się rusza — słyszę cichy szept, dlatego szybko i bezszelestnie opuszczam pomieszczenie, ukrywając się za drzwiami.

- Stary tam nic nie ma, chyba ci się zdawało — do wyczulonych na dźwięk uszu dobiega drugi głos. - Lepiej spróbujmy tam wejść, dom wygląda na nie tchnięty.

Po tych słowach wbiegam na górę. Kieruje się do kuchni i zabieram nóż. Słyszę trzask, ukryta za kuchennymi drzwiami czekam na rozwój akcji.

Ręce mi drżą, oddech zatrzymuje się. Przed oczami widzę mroczki. Mimo ciemności otacza mnie przerażenie. Czuję, że powietrze gęstnieje przez strach znajdujący się w powietrzu. Zamki puszczają - słyszę to. Nie wiem czy da się bardziej bać. Ktoś wchodzi do domu słyszę kroki. Staram się opanować panikę, nie da się. Chwytam mocniej nóż. Moja nadzieja bezpieczeństwa.

- Tam coś jest - słyszę szept i zbliżające się kroki.

  Właśnie w tej chwili nóż wypada z mojej trzęsącej się ręki. Dźwięk odbija się w głowie. Upadam. Dźwięki przestają istnieć. Chwilowo się wyłączam. Słyszę tylko swój urwany oddech. Mijają minuty, odrętwienie powoli ustępuje, oddech wraca do normy.
 
Słyszę głosy zlewające się w jeden wielki szum. Otwieram oczy, widzę ciemność przecinaną smugami światła z latarki.
- Obudziła się - powiedział ktoś z ciemności. - Kim jesteś i co tu robisz ?
- Ja-ja tu mie-mieszkam - słowa, które wyszły z moich ust, nie przypominały normalnej odpowiedzi, ale cichy zgrzyt.
- Wiesz co dzieje się na zewnątrz?
- Co ma-ma się dzi-dziać? Przecież wszystko jest ok?
- Ty nic nie wiesz - w jego głosie było słychać zdziwienie. - Wytłumacz jej - mężczyzna zwrócił się do postaci w mroku.
- Tam - wskazał na okno. - Nie ma już świata, który znasz.
- O co ci chodzi do cholery?! Jeszcze wczoraj było normalnie! To wszystko jakieś chore żarty! - krzyczę. - Gdzie jest kamera?! - znowu zaczynam się trząść.
W przypływie emocji łapę za ubrania chłopaka, który wyciągnął mnie z przepaści strachu. Potrzasąm ale to nic nie daje...
- Dziewczyno opanuj się - mówi spokojnym głosem. - Jeśli nie chcesz, żeby przyszli tu inni bądź cicho.
- Dziwię się, że nikt nie zbliżał się do tego domu, jako jedyny ma światło, którego chyba nie zgasiłaś - powiedział głos z mroku.
- Jakie światło? - pytam. - Przecież ja niczego nie załapalam -  mówię na głos.

Panika zaczyna wzrastać. Powoli analizuje słowa. Inny świat ? Zapalone światło? Co się tu dzieje? Zadaję sobie pytania. Jednak nie znam odpowiedzi. Mężczyzna, który siedział w mroku wyszedł. Chyba poszedł zgasić światło.
- Możesz mi powiedzieć co się stało? Czemu tylko u mnie jest światło? Jacy inni? - zadaje pytania z lekkim opóźnieniem.
- Sam nie wiem co się stało. Mówią, że świat się skończył. Energia elektryczna została wyczerpana, a słońce nie świeci. To dziwne bo, planeta jeszcze nie zamarzła. Inni cóż tacy jak my, tylko bardziej dzicy - słucham w skupieniu ale nie rozumiem. Już mam zadawać kolejne pytania, gdy chwilę ciszy przerywa huk.
Szum w głowie ustępuje. Ciemność, którą widziałam jeszcze chwilę temu zamienia się w obraz pokoju. Spoglądając zauważam dwie osoby. To dziwne nie czuję paniki. Czy znam te postacie?

- Musimy wyłączyć światło - słyszę głos. - Inaczej będzie źle. Dziewczyno musisz wyłączyć agregat!- ktoś podniósł głos.
Instynkt podpowiadał, że od tego zależy moje istnienie. Szybko zbiegłam do piwnicy, lewdwo utrzymując się w pionie. Dopadłam nośnik energii i pośpiesznie włączyłam.
-Tylko jak teraz dostaniesz się na górę ? - Pytał głos w głowie.
No tak latarka została na górze.
- Co jeśli co ludzie chcą wyrządzić ci krzywdę? - znowu pojawia się wątpliwość.
Pełna strachu zaczynam przemieszczać się w stronę schodów. Dzięki ucichły. Wchodząc na górę uważnie nasłuchuje, jednak słyszę tylko urwane oddechy.  W powietrzu czuć pot i strach. Mężczyźni się boją czuję ich starach, ja też się boję. Drzwi drgają, stoję nieruchomo. Po chwili wszystko ustało.

- Chyba już sobie poszli - słyszę szept.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 24, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zagubiona w istnieniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz