Fireworks

89 18 1
                                    

Wstałem podekscytowany i wyjrzałem przez lekko zakurzone okno w naszej  sypialni. Delikatnie odchyliłem białą firankę i zbliżyłem twarz do szyby uważając, aby nie strącić stojącej na parapecie doniczki z moją ukochaną paprotką.

Skrzywiłem się widząc za oknemjakąś szarą, wodnistą papkę zamiast białego, puszystego śniegu. Nie tak wyobrażałem sobie pogodę w ten dzień. 

Westchnąłem i odsunąłem się poprawiając firankę. Kiedy poruszyłem zasłonką kurz zalegający na niej wzbił się w powietrze. Kichnąłem, może przez moją alergię na pyłki, a może przez moje lekkie przeziębienie.

Westchnąłem i przetarłem nos grzbietem dłoni,  a w tym samym momencie drzwi do sypialni się otworzyły.

– Nie śpisz już, Baekkie? – zapytał mój chłopak uroczo się do mnie uśmiechając, przez co w jego policzku utworzył się dołeczek.

Pokręciłem głową i odwzajemniłem jego uśmiech. 

– Chciałem zrobić ci śniadanie do łóżka, ale to już chyba nie wypali – zaśmiał się, a ja po raz kolejny zakochałem się w tym dźwięku. Dopiero teraz zauważyłem, że na swoim białym swetrze miał fartuszek, który kiedyś mu kupiłem. 

– Przekonamy się? – uniosłem jedną brew i sprintem pobiegłem do łóżka, po czym się na nie rzuciłem i zakopałem się w pościeli. Chrapnąłem, udając że dalej śpię.

– Jesteś niemożliwy – mruknął rozbawiony Channie i wyszedł z sypialni zostawiając lekko uchylone drzwi.

Odkryłem twarz i wlepiłem spojrzenie w sufit, po którym spacerował sobie mały pajączek. Nie było to zbyt interesujące, więc po chwili wstałem i na palcach podszedłem do drzwi nasłuchując, czy przypadkiem Chanyeol już nie idzie. 

Kiedy powoli zaczynało być mi zimno w stopy w końcu usłyszałem kroki chłopaka i poczułem zapach jedzenia, przez który zaburczało mi w brzuchu. Ponownie rzuciłem się do łóżka i głośno zachrapałem, mocno ściskając pościel.

– Twoja gra zasługuje na Oscara, kochanie – wyszeptał Yeollie podchodząc powoli do łóżka i stawiając tacę ze śniadaniem na szafce nocnej. Delikatnie uchyliłem powieki i cicho pisnąłem widząc tuż przed sobą duże, orzechowe oczy mojego chłopaka. Chanyeol się zaśmiał i złożył na moim czole motyli pocałunek, a ja... cóż, ja po prostu to kochałem. Kochałem uroczą stronę Yeol'a, kochałem poważną stronę doktora Parka, kochałem go złego i zdenerwowanego, śmiejącego się głośno z jakiejś komedii, płaczącego ze wzruszenia na swoich urodzinach, zmęczonego po dwudziestoczterogodzinnym dyżurze, czy zirytowanego podczas zakupów ze mną. Po prostu kochałem go całego. I w tej miłości mogłem tonąć, nie przeszkadzało mi to.

Na moje usta wypłynął lekki uśmiech, a ja objąłem chłopaka i przyciągnąłem go bliżej siebie.

– Kocham cię, wiesz? – zapytałem cichutko. Nie ważne, ile razy już mu to mówiłem, mógłbym powtarzać to kolejne milion razy. 

– Też cię kocham – odpowiedział i delikatnie wyplątał się z moich objęć – A teraz jedz, bo wystygnie – postawił mi tacę na kolanach, wcześniej delikatnie podciągając mnie do góry.

Posłusznie chwyciłem pałeczki w dłoń i złapałem nimi kawałek truskawki. Czując na języku słodki smak owocu po prostu się rozpłynąłem przymykając oczy. Czułem na sobie czuły wzrok Parka.

– Uwielbiam cię – powiedziałem uchylając powieki i spoglądając na niego – Nawet nie wiesz, jak dawno nie jadłem truskawek.

Yeollie uśmiechnął się lekko i dalej mi się przyglądał. Coś w tym spojrzeniu sprawiło, że na chwilę moje podbrzusze ścisnął niepokój, a Chaneyol przestał być tym Chanyeol'em. Gwałtownie pokręciłem głową odpychając od siebie to dziwne uczucie. Poczułem potrzebę zbliżenia się do mojego chłopaka.

FireworksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz