Nie mogłam uwierzyć własnyn oczom w to co widzę, a raczej kogo. Był to chłopak, jego skóra była cała czarna, miał nieproporcjonalne ciało, wydłużone i wykrzywione ręce, palce i nogi także. Włosy di ramion i długie rogi wystające po dwóch stronach głowy. Oczy były całe czerwone, wyglądały tak jakby się cały czas paliły, wylatywały z nich kłęby dymu, twarz także miał nieco bardziej wydłużoną niż normalni ludzie, szczęka cały czas rozwarta w wrednym uśmieszku, ukazującym rzędy wielkich kłów. Był ode mnie większy może z dwa razy. Był przerażający.
- Słyszę co myślisz. Zaśmiał się złośliwie. Jego głos był ochrypły, ociekał niemal widocznie niechęcią i rozbawieniem, nienawiścią i obojętnością.
- Kim jesteś? Spytałam, jako że tylko to przyszło mi do głowy. A on tylko tam stał i się śmiał. Czekałam aż przestanie i odpowie na moje pytanie.
- Jestem twoim opiekunem. Powiedział w końcu i kontynuował śmiech.
- Jesteś moim aniołem? Zapytałam z nadzieją. Nigdy w nie nie wierzyłam, ale gdyby jednak potwierdziło się ich istnienie, jeden właśnir wisi w pobliżu. Szkoda tylko, że inni tego nie widzą.
Słysząc to pytanie chłopak wybuchnął jeszcze głośniejszym i wredniejszym śmiechem od którego od razu zrobiło mi się niedobrze.
- Głupiutka z ciebie dziewczyna. Wycharczał tylko zakańczając tym swój śmiech.
- Jeśli nie aniołem, to kim? Nie mogłam uwierzyć ile on mógł się ze mnie śmiać. Jakby każde moje słowo było niewyobrażalnie dobrym żartem.
- Nie domyślasz się jeszcze? Zapytał tym razem niemal bez śmiechu, za to z niewyobrażalnie wyczuwalną pogardą. Nie możliwe żeby taka osoba była moim opiekunem. Znowu zaczął się śmiać jakby usłyszał kawał.
- Zostaw moje myśli. Zażądałam czując się całkiem pozbawiona prywatności.
W tym momencie obok tego chlopaka pojawiło się oślepiające, piękne światło. Próbowałam zobaczyć co to ale raziło tak mocno że musiałam odwrócić wzrok. Mój rzekomy opiekun natomiast jakby poparzony odskoczył od niego w ciągu sekundy i znalazł się po drugiej mojej stronie. Spojrzałam jeszcze raz w stronę światła i wtedy ujrzałam piękna świetlista postać ubrana cała na biało. Gdy rażące światło już niemal całkowicie znikło miałam okazję się przyjrzeć postaci. Był to chłopak o śnieżno białych włosach, bardzo jasnej cerze, dużych błękitnych jak bezchmurne niebo oczach i wielkich białych skrzydłach. Był ode mnie wyższy o może.dwie głowy. Wydawał się być ciągle pogodny. Wręcz biła od niego radość i spokój. Czego nie można było powiedzieć o moim towarzyszu.
- W każdej chwili możesz porozumieć się z innymi z poza świata materialnego za pomocą myśli. Powiedział idealnym, melodyjnym i niesamowicie spokojnym głosem.
- Ale nie chcę żeby on słyszał wszystkie moje myśli. Odpowiedziałam czując bezradność spowodowana obniżeniem wszystkich myśli przed opiekunem. W odpowiedzi usłyszałam tylko dobrze już znamy mi śmiech.
- Musisz nauczyć się je kontrolować. Powiedział chłopak.
- Jestem Nataniel, twój były opiekun. Nie mogę uwierzyć, że wszystko mówi z takim spokojem. Nawet coś takiego. Dlaczego były?
- Wybrałaś mnie. Wtrącił się czarny, wyczulam w tym nienawiść. Patrzyli na siebie przez chwilę, trochę dłuższa chwilę. Dobra ile można się tak na siebie gapić w milczeniu. Co za niezręczna sytuacja. Może ja także powinnam się na nich tak patrzeć aż zareagują?
- Um.. co właściwie robicie? Miałam nadzieję, że w ten sposób przerwę im ta śmieszna grę, cokolwiek to było.
- Rozmawiamy. Odpowiedział krótko Nathaniel.
- Dlaczego ja jej nie słyszę? Spytałam trochę zdezorientowana. To wszystko jest coraz dziwniejsze.
- Nie próbujesz nawiązać z nami kontaktu.
- Nic już nie zmienisz. Powiedział opiekun szyderczy głosem.
- Nie ty o tym decydujesz. Przypomniał mu biały.
- Ona już dawno zdecydowała. Zakończył czarny.
- Mówicie o mnie? Wtrąciłam się. Momentalnie oderwali od siebie wzrok i utkwili go we mnie. Świetnie.
- Daliśmy ci wielokrotnie szansę na wybranie którego z nas wybierasz. Którą drogą chcesz podążać. Odpowiedział smutno- Dobrze zrobiła, dam jej wszystko czego będzie chciała.
Powiedział zdecydowanym, pewnym siebie głosem opiekun.
Pierwszy raz odkąd go poznałam, a trwało to może z pół godziny nie powiedział nic śmiejąc się. Powiedział, ze da mi wszystko?
- A później wszystko zabierzesz.
Zakończył Nathaniel.
Znowu się tylko na siebie patrzyli.
- Co właściwie teraz ze mną będzie?
Tam jest moje ciało. Wskazałam na postać leżącą pod nami.
- Najwyższy zadecyduje. Odpowiedział po czym uśmiechnął się do mnie ciepło białowłosy.
Na co mój opiekun, którego imienia właściwie dalej nie znam wydał dźwięk prawdopodobnie oznaczający głębokie obrzydzenie.
- Już na nas czeka, chodźcie. Zachęcił, a później nie wiem jak, znowu wywołał to rażące światło. I pewnym żeby nie powiedzieć krokiem, usunięciem wkroczył w nie. Spojrzałam na mojego opiekuna, nie wydawał się chętny do wejścia w to tak samo jak ja. Tym bardziej, że widziałam to dopiero drugi raz w życiu.
- Idziemy za nim? Spytałam niepewna.
- Musimy. Idź pierwsza. Powiedział jak dotąd najspokojniejszym tonem jaki u niego słyszałam. Ruszyłam, a właściwie posunęłam powoli w stronę rażącego światła, nie było widać żeby dokądś to prowadziło.
- Skoro jesteś moim opiekunem to wypadałoby wiedzieć jak masz na imię. Spytałam, w nadziei, że zyskam więcej czasu przed wejściem, wślizgnięciem w światło. Zamiast tego poczułam mocne pchnięcie w stronę światła. Popchnął mnie jak on mógł to zrobił. Zanim wpadłam w rzekomy teleport słyszałam tylko śmiech i..
- Jestem Mara.