Rozdział 2

57 9 1
                                    

Światło, które dotarło już do każdego zakątka naszego pokoju, dotarło również do moich powiek. Widziałam nieprzyjemną jasność, a przez to nie miałam ochoty dłużej spać. Przecierając swoje oczy spojrzałam na dziewczyny, którym widocznie promienie słońca tak bardzo nie przeszkadzały jak mi. Podniosłam się błyskawicznie i od razu ubrałam jakieś ciuchy leżące na moim łóżku oraz usiadłam na krzesło, aby zawiązać moje buty. Dziwne było to, że wstałam jako pierwsza, bo zazwyczaj to Alex najszybciej się budziła podczas, gdy reszta sobie smacznie spała. Dzień zamierzałyśmy spędzić w galerii i może byśmy urządziły jakieś spotkanie z fanami, sama nie wiem. Nabrała mnie okropna ochota na kawę nie tylko, by się pobudzić, ale również ze względu na to, bo kawa jest wręcz cudownie smaczna. Aromat sprawia, że moje myśli automatycznie zalewa rozkosz i nie myślę o żadnych problemach. Myśląc o tym jak fajnie byłoby wypić sobie espresso macchiato, nie miałam ani troszkę siły wstać z krzesła i sobie ją zrobić. Siedziałam tak parę dobrych minut, lecz przeszkadzała mi okropnie panująca tu cisza i zaczęłam śpiewać świąteczną piosenkę "Last Christmas". Alex obudziła się z uśmiechem na ustach i troszkę zaspana zerknęła na mnie.
- Uwielbiam to!- Zaczęła śpiewać ze mną, budząc Olivię i Veronicę. Dziewczyny chyba nie były zdolne do tego, aby tak szybko się wybudzić i zacząć śpiewać, a raczej ich miny świadczyły o tym, że są zdenerwowane.
- Błagam Was...Jest chyba szósta.- Powiedziała Olivia, która wzięła telefon i zobaczyła wczesną godzinę. Rzuciła sprzęt gdzieś dalej i wtuliła się w poduszkę tak, aby dać nam znak, że jest dalej śpiąca i nie ma zamiaru nas słuchać. Uciszyłyśmy się, ponieważ wiedziałyśmy, że są zmęczone po wczorajszym. Alex wstała, zakładając szlafrok oraz poszła do kuchni. Jeżeli mam być szczera to ja i Olivia nie radziłyśmy sobie w kuchni, a one dwie były wręcz świetne w robieniu nawet najtrudniejszych ciast świata. Nie wahałam się i pobiegłam za Alex z nadzieją, że spełni moje poranne marzenie o espresso.
- Powiedzieć Ci coś?- Oparła się o blat i rozejrzała się po kuchni w poszukiwaniu jakiejś rzeczy. - Poszłabym na zakupy. A najchętniej to ubrałabym dziś choinkę oraz kupiła jakieś ozdoby świąteczne, bo przecież to już jutro! - Najmłodsza i najbardziej pomysłowa. Dla niej takie święta to coś cudownego i KONIECZNIE trzeba zadbać o dobre pożywienie oraz o najlepszy nastrój w mieście. Zrozumiałam jej przekaz, więc poszłam do łazienki, przemyłam twarz zimną wodą i zrobiłam sobie dość delikatny makijaż, by chociaż trochę wyglądać jak człowiek. Wychyliłam głowę zza drzwi od łazienki i od razu zauważyłam Alex, która robiła jakieś śniadanie dziewczynom.
- To dla mnie...- przerwała mi.
- Espresso macchiato? Luzik, nauczyłam się na pamięć. - Uśmiechnęła się szeroko i wysunęła zza swoich pleców filiżankę gorącej kawy. Co ja bym bez niej zrobiła. Niestety na pyszne tosty, które przygotowała dla nas nawet nie zwróciłam uwagi, ponieważ w czasie gdy ja parzyłam się w język Alex zdążyła je zjeść i się ubrać do wyjścia. Byłyśmy już gotowe i ruszyłyśmy zamykając za sobą ostrożnie drzwi, gdyż nie chciałyśmy obudzić tych śpiochów. Widać, że najmłodszą otoczyła satysfakcja tego, że w końcu może spędzić ze mną czas, a już nie mowa o tym, że na świątecznych zakupach. Wychodząc z budynku przekazałyśmy informację, że za niecałe dwie godziny pewnie będziemy. Troszkę jednak zawiodłam się, że ani śniegu nie ma ani nawet wiatr nie wieje. Lecz niestety na zewnątrz była jedna rzecz przez którą bardzo trudno było mi się poruszać, śliska powierzchnia. Już przy pierwszym kroku zaliczyłam małą, ale bolesną glebę. Nie zauważyłam nawet, że wielu ludzi w otoczeniu zwróciło na mnie uwagę. Postanowiłam dziś zachowywać się na luzie i zamiast marudzić na mój ból pupy to zaczęłam się śmiać i starałam się jakoś podnieść, co było bardzo trudne.
- Matko, Victoria sierotko. Nic Ci nie jest?-Alex wyciągnęła rękę w moją stronę i z uśmiechem pomogła mi wstać. - Jak tak dalej będzie to nasz zespół zmieni nazwę na "Dobra gleba"..- Troszkę się zaśmiałam, lecz po chwili gdy zauważyłam ślicznie ozdobioną galerię to od razu pobiegłam w tamtą stronę ciągnąc młodszą za rękę.
- Jak jest jakaś promocja to nie mamy co liczyć na cokolwiek na szafkach, szybko!- Dobiegłyśmy bodajże w trzydzieści sekund, a przy wejściu spojrzałam się na Alex i wbiegłam na kogoś. Przewróciłam się i zostałam cóż, zdeptana przez stado ludzi. Nie miałam nawet pojęcia kto to był, ponieważ miał maskę i jakieś okulary. Kiedy wstałam zauważyłam, że to jakiś celebryta.
- Przepraszam za moją nieuwagę.- Zmarszczyłam nos i poczułam ucisk wokół mojej dłoni ze strony Alexandry. Wbiegłyśmy do środka rozglądając się dookoła.
- Najpierw..- Wskazała palcem na sklep z ozdobami na choinkę. Kupiłyśmy tam bombki, światełka, łańcuszki, które mogłyśmy nawet rozwiesić po naszym pokoju. - Więc teraz...Ubrania!- Zaciągnęła mnie do pobliskiego sklepu z odzieżą i kupiłyśmy wręcz masę tych ubrań. Czerwony sweterek z reniferem (tak dla podstawy świątecznej) i wiele cudownych sukienek, które mogłyśmy ubrać na każdą okazję. Nie sądziłam, że zakupy z tym małym śmieszkiem będą aż taką radochą. Jedynie co mnie smuciło to fakt, że dziewczyny śpią, a troszkę mi ich w tej chwili brakuje. Mam nadzieję, że chociaż ucieszą się, że to my dwie udźwignęłyśmy te ciężary zwanymi "zakupami".
- Mamy już śliczne sukienki, ozdoby i wiele innych rzeczy. Sądzę, że brakuje w naszej dormie...-Zastanowiła się Alex rozglądając się dookoła.
- Chłopaków? Zapomnij, już się raczej przekonałyśmy, że ta rasa męska to czyste zło.- Przewróciłam oczami wzdychając pod nosem. Historia dość długa i skomplikowana, po prostu jedna z nas została bardzo zraniona i ten temat postanowiłyśmy nie poruszać.
- Nie, nie chodzi mi o to.- Położyła palec na swą skroń. Tak zazwyczaj robiła, gdy "myślała". - Wiem. Brakuje przecież muzyki!
- Przecież mamy jakieś starsze płyty w szafkach, raczej działają.- Wzruszyłam ramionami. - A może i nie działają. Dobrze, kupimy jakieś, ale chwila..Przecież jeszcze jedzenie, nasza lodówka jest pusta.- Marszcząc brwi, dostrzegłam znajomą twarz za plecami Alex. Moment, przecież to był Myungsoo z którym wczoraj przeprowadziłam dość dziwną konwersacje. Popchnęłam delikatnie młodszą i krzyknęłam dosyć głośno. - Myungsoo!- Odwrócił się błyskawicznie, lecz zachowywał się bardzo dziwnie. Zauważył mnie i nawet nie podszedł, po prostu chwilę się patrzył i zaczął iść w swoją stronę. Dlaczego uciekł? Już wczoraj widziałam w nim jakąś złość. Pomijając fakt, że znam go...Nie, właściwie to go nie znam. Przejęłam się jego zachowaniem, ale nie pobiegłam za nim jak jakaś stalkerka. Może pomyślał, że śledziłam go do tej pory.
- He?- Szturchnęła mnie delikatnie Alex. - Dziwnie się zachowujesz. Jest tu Myungsoo?
- Nie, nie. Miałam jakieś zwidy. Przepraszam.
Poszłyśmy do sklepu z książkami i płytami, kupiłyśmy również jakieś drobiazgi dla siebie oraz oczywiście jedzenie. Nasze torby były okropnie ciężkie i z trudem dotargałyśmy je do mieszkania. Drzwi byłam zmuszona otworzyć..nogą.
- Annyeong!- Krzyknęłam wchodząc do środka. Dziewczyny, które oglądały TV, zleciały z kanapy widząc co mamy w rękach.
- Dlaczego nas nie obudziłyście? Bez żadnej pomocy? Nikt nie mógł wam pomóc? Zaraz pójdę z nimi pogadać.- Oburzona Veronica zabrała z mojej dłoni te ciężkie zakupy. Zaniosła je do kuchni i zaraz wróciła do nas. - Poczekajcie chwilę, załatwię to. Bo przecież co to za ludzie, którzy sobie siedzą, a Wy musicie wszystko dźwigać..- Już chciała wyjść, ale Alex szybko zamknęła jej drzwi przed twarzą.
- My...Chciałyśmy zrobić niespodziankę i wolałyśmy wam o niczym nie mówić.- Powiedziała i opuściła swój wzrok, a jej kąciki ust automatycznie poleciały do dołu. To tak zwana mina na przepustki do wybaczenia. Oczywiście często się na to nabierałyśmy, lecz dziwnie Veronica po prostu wróciła na kanapę. - Alex, nie zachowuj się jak dziecko. To już po prostu nie działa.- mruknęła.
- Może chciałyśmy zrobić z wami te zakupy?- Olivia również była zdenerwowana i widać było, że chciała spędzić z nami czas w galerii.
- Nie nasza wina, że spałyście jak zabite. Nie chciałyśmy was budzić, bo chyba byłyście zmęczone po wczorajszym.- Powiedziałam.

- Chwila moment

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Chwila moment.- Wtrąciła Veronica. - Jak nie chciałyście nas obudzić skoro już od samego rana śpiewałyście nam nad głowami?- I od tej pory zaczęła się kłótnia. Każda z każdą, jedynie Alex stanęła za moimi plecami troszkę przestraszona. Sprzeczałyśmy się tak chyba dobry kwadrans, lecz do przewidzenia było to, że kiedyś się to skończy.
- Przestańcie!- Krzyknęła najmłodsza. - Zróbmy tak. Nie kupiłyśmy jeszcze wielu rzeczy, a choinka jest dalej nie ubrana. Zrobimy to razem i po sprawie.- Zadowolona rzuciła się na kanapę, a my we trzy spojrzałyśmy na siebie. Cóż, może i miała racje. Nie powinnyśmy się kłócić przez zwykłe zakupy. Może to i trudne dla dziewczyn, bo na ich miejscu sama byłabym zła. Zaczęłyśmy ozdabiać pokój światełkami z Olivią, a Veronica i Alex poszły do kuchni robić ciasteczka, ciasta i inne wigilijne potrawy. Spędziłyśmy ten czas świetnie, a kiedy pomagałam Veronice powiesić gwiazdkę na czubek choinki usłyszałam dzwonek do drzwi. Niestety wypadło na mnie i to ja musiałam otworzyć. Złapałam za chłodną klamkę i przyciągnęłam ją do siebie. Wtedy odsłoniła mi się blada twarz. Twarz, której nie chciałam widzieć.
- Przepraszam.- powiedział...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Następny rozdział opublikuję, kiedy będę miała czas. Życzę wszystkim wesołych i pogodnych świąt!)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 24, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Friendship lasts foreverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz