Rozdział 7

35 5 3
                                    

Minęło kilka dni, ale nikt się nie pojawił w sprawie Arktika. Tak jak mówiła moja mama rozwiesiłam plakaty po całym mieście, umieściłam ogłoszenie w internecie, ale nie dostałam żadnej wiadomości na temat tego, że ktoś zgubił psa.

Postanowiłam, że wybiorę się do zoologicznego w weekend, a że przypada to na jutrzejszy dzień położyłam się wcześniej spać. Ustawiłam sobie budzik na 9 rano żeby na spokojnie się wyrobić na 10 bo dopiero wtedy otwierają sklep i zasnęłam.

Obudziłam się rano i usłyszłam, że ktoś dzwoni do drzwi. Wstałam, ubrałam kapcie i zbiegłam na dół żeby otworzyć drzwi. Za nimi stała jakaś kobieta z moją ulotką w ręku.

-Dzień dobry w czym mogłabym Pani pomóc?-spytałam grzecznie nieznajomą.

-Dzień dobry. Parę dni temu zgubiłam swojego pieska. Szukałam go po całym mieście aż natknęłam się na to ogłoszenie- podniosła wyżej kartkę- zobaczyłam to i od razu przyjechałam. Obawiam się, że ma pani moją zgubę.

-Możliwe. Kilka dni temu znalazłam pod drzwiami karton a w nim małego szczeniaczka.

-Mogłabyś mi go pokazać żebym się upewniła czy to na pewno mój?

-Dobrze już po niego idę. Niech Pani wejdzie.

Kobieta weszła na korytarz, a ja pobiegłam na górę po Arktika. Weszłam do pokoju. Kiedy mnie usłyszał podniósł główkę i zaczął merdać ogonkiem. Wzięłam go na ręce i mocno przytuliłam.

-Ehh maluszku. Przyszła po ciebie twoja prawdziwa Pani.- to powiedziawszy wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół. Zeszłam po schodach nadal trzymając małego na rękach.

-Proszę oto on-powiedziałam kiedy kobieta się obróciła. Podbiegła do mnie i wyrwała mi go z rąk.

-To on! To on! - zaczęła krzyczeć i przytulać pieska- tyle czasu cię szukałam Pysiu.

-Pysiu?-spytałam.

-Tak, nazwałam go Pysio kiedy dostałam go od mojego syna. Pozwolisz, że zabiorę go do domu. Dziękuje za opiekę nad nim, mam nadzieję, że nie sprawiał kłopotów.

-Nie, był bardzo grzeczny. Czy mogłabym się z nim pożegnać?- spytałam.

-Tak, oczywiście.-podała mi go.

-Trzymaj się Arkticzku-mówiłam już ze złami w oczach- będę tęsknić- powiedziałam i pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Kiedy to zobaczył zlizał mi ją i jeszcze raz liznął w nos. Przytuliłam go po raz ostatni i oddałam go właścicielce. Otworzyłam drzwi i patrzyłam jak odchodzą. Zamknęłam drzwi, oparłam się o nie i zjechałam w dół siadając na podłodze. Już nie wytrzymałam, łzy popłynęły mi strumieniami.



******

Dzisiaj krótki rozdział, bo mam taki trochę mały zanik weny ;)

Dla ciekawskich to jeszcze nie koniec Arktika w tym opowiadaniu ;)

Zwariowana Szkolna Znajomość (zawieszone)Where stories live. Discover now