Wsiadł przestraszony do samochodu. Mężczyzna w okularach przedstawił się jako Artur.
- Słuchaj no, chłopaczku - zaczął - Wiemy, że znasz Romana Wasila.
- Nie znam go - powiedział szorstko - Naprawdę.
- Nie zgrywaj cwaniaka, frajerze, bo to ci nie wychodzi. - z kieszeni wyciągnął pistolet - Widzisz to cudeńko? Ten Walter rozpierdoli ci ryj, jak mi nie powiesz, gdzie, do chuja pana, jest ten idiota.
Kolana chłopaka mimowolnie zaczęły się trząść. Patrzył na czarną broń, otwierając usta;
- Naprawdę nie wiem, nie znam go.
- Szefowa mówiła, że zna go rudy, wysoki, piegowaty chłopak. Hm?
- Nie tylko ja tak wyglądam, prawda? - przełknął ślinę, modląc się o to, by nie chodziło o Oskara.
- Kurwa, chłopie. Jesteś rudy i piegowaty. Nie mam cierpliwości. Znasz go, czy nie?! - podniósł głos.
- Nie znam - powiedział Julian - Naprawdę, nie znam. Wzięliście nie tego rudego, co trzeba.
- Artur - jęknął gruby kierowca - Weź, Szefowa mówiła, że bez żadnej przemocy, jak się dowie... Będzie źle. Koleś mówi prawdę.
Jego głos był niski, basowy, ale przyjemny.
- Kurwa jego mać - zaklął Artur, po czym spojrzał na Juliana - Wypierdalaj.
Otworzył drzwi i wykopał chłopaka.
Julian przez chwilę siedział pod kościołem, patrząc na odjeżdżający samochód, po czym szybkim krokiem ruszył w stronę domu. Po drodze spotkał Julię, ale nie chciał zdradzać, że cokolwiek się przed chwilą stało. Bał się, że te typy mogą jej coś zrobić, przecież mieli broń. Skąd mieli pozwolenie? To jakieś gliny? Niemożliwe. Gdy zeszli na temat Oskara, Julian ożywił się;
- Długo znasz się z Oskarem?
- Od podstawówki - zerknął na nią, po czym zadał najczęściej zadawane pytanie przy takich okazjach - Lubisz go?
Dziewczyna zrobiła się czerwona, jej broda drżała lekko, po czym nabrała powietrza i nadęła policzki. Po chwili wydukała;
- N.. Nie o-o to chodzi. Po-o prostu py-ytam.
Julian wymusił krótki śmiech, po czym przeprosił dziewczynę i poszedł do domu, gdzie przywitał się krótko z mamą i udał się do pokoju, gdzie jego emocje wróciły z podwójną siłą i mimo, że nie chciał - z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
Godzinę później dzwonił Oskar, by poradzić się w sprawie papierosów, a wieczorem w sprawie Julii. Zaraz po tym poszedł spać.
~~
W sobotę, równo w południe, w drzwiach pokoju Juliana pojawił się Oskar.
- Co jest?
Julian spojrzał na przyjaciela, po czym powiedział mu o piątkowym incydencie z samochodem.
- Nie gadaj - szepnął Oskar - Mówisz, że chodzi o mnie?
- Nie wiem. Nie wiem, o co im chodziło, nie wiem, o kogo im chodziło...
- Spokojnie - westchnął - To musiała być mafia, skoro miała broń, to na pewno - zauważył Oskar - Idąc tym tropem, jeśli to mafia, lub ktoś z nią związany, na sto procent nic ci nie zrobią, do póki ich... Szefowa im na to nie pozwoli. Więc się nie bój, jesteś bezpieczny.
- Co jeśli chodzi o ciebie?
- Nie wiem. - uśmiechnął się smutno - Jeśli mają łaskawą szefową, nie zabiją mnie, jak wydam tego idiotę i powiem, że grzeje dupę na Malcie z rodzicami.
Julian westchnął. Wpatrywał się w bliźniaczego przyjaciela, nie wiedząc co robić. Postanowili zostać na weekend w domu. Wieczorem ich temat zszedł na urodziny Romana.
- Będziemy tam szli? Pamiętaj, że szuka go ta mafia. - zaczął Oskar.
- Na urodziny? Nie wiem, nie mam nic przeciwko, nam nic nie powinni zrobić.
Oskar wzruszył ramionami, dobierając się do popcornu.