Wiesz co znaczy oddać się komuś tak całkowicie? Wiesz jaki czujesz wtedy zamęt, rozkosz ale i strach? Bo ja nie wiedziałem. Mówię iż nie wiedziałem. Tak, bo jednak pomimo tego iż wraz ze swoim narzeczonym przeżyłem tyle niesamowitych przygód, tyle razem zrobiliśmy i odkryliśmy, dalej czegoś brakowało. To było połączenie naszych ciał w jedno. Victor nigdy na to nie naciskał, jednak widziałem iż się powstrzymywał. Wiedziałem i to mnie najbardziej bolało, bo to ja byłem winowajcą jego cierpienia. Lecz miałem plan, który zrealizowałem w dniu jego urodzin....
25 grudnia/ Rosja/ Petersburg
Siedziałem w mieszkaniu Victora, czekając aż wróci z Makkachinem z zakupów. Ulokowałem się wygodnie na parapecie, opatulony ciepłym kocem oraz herbatą z odrobiną rumu. Ojciec polecał go na rozgrzanie oraz wszelakie problemy. W uszach miałem słuchawki, z których wydobywała się piosenka polecona przez Pichita, bo to przecież nightcore. Tylko dlaczego treść musi być tak zboczona i dwuznaczna?! Kurde Pichit ty to masz po prostu niesamowite wyczucie czasu. Czułem jak z każdym słowem moje policzki stają się czerwone, co próbowałem ukryć, jednak niby kogo chce oszukać? Sam zdecydowałem, że to mu podaruję jako prezent urodzinowy, chodź ten uważa iż nie chce ich obchodzić. Zastanawiam się czy coś się tego dnia stało, jednak pomimo tego iż jesteśmy już ze sobą rok, dalej czułem się niepewnie i po prostu się tego obawiałem. Wolałem poczekać aż ten sam na tyle mi zaufa by powiedzieć mi o sobie wszystko. To samo tyczy się mnie, dlatego najpierw chciałbym z nim porozmawiać nim dam mu jego prezent.. Na samą myśl o tym robiłem się czerwony na twarzy. Do tego piosenka nie polepszała tego wszystkiego, jednak Pichit kazał mi zadzwonić po wysłuchaniu jej całkowicie. No ja tego chłopaka kiedyś zakopię w śniegu! Po chwili piosenka się skończyła a ja czym prędzej odpaliłem WhatsAppa, dzwoniąc do Tajlandczyka.
- "Yuu! I jak? Fajna nie?"
- Czy ty się dobrze czułeś, wysyłając mi..tto!- po chwili usłyszałem jego śmiech oraz szczeknięcie psa. Odwróciłem się w stronę drzwi widząc wchodzącego do mieszkania Victora z psem, który gdy tylko go spuszczono podbiegł do mnie. Pogłaskałem go za uchem, dalej trzymając telefon przy uchu. Posłałem Victorowi uśmiech, na który mi odpowiedział puszczeniem oczka.
- " Yuu? Chyba ktoś do ciebie przyszedł."
- Nom... Ale Pichit obiecuję, że jak cię zobaczę to na serio będziesz martwy. Jak można takie piosenki słuchać?!- ten znów się zaśmiał a ja czułem na sobie spojrzenie Victora, będącego w kuchni. Przełknąłem ślinę.
- " No wiesz, to tylko ty jesteś aż nazbyt niewinny. No ale to się nieba..."- przerwałem mu, bojąc się że mój mąż to usłyszy.
- Pichit! Weź się uspokój i wreszcie sobie kogoś znajdź a nie wtrącaj się w sprawy innych.- powiedziałem czerwony na twarzy i lekko poirytowany. Już dość nasłuchałem się od innych, że powinienem w końcu się na to zgodzić, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem.
- " Ocho! Wpłynąłem na niebezpieczne wody. To ja zmykam i pozdrów Victora!"- i się rozłączył a ja załamany oparłem czoło o chłodną szybę. Pichit dlaczego musisz zawsze nawet niebezpośrednio nawiązywać do problemów, które mnie dręczą?! Poczułem ciepły oddech na karku, a po chwili delikatny pocałunek. Uśmiechnąłem się. Przynajmniej jest na tym świecie osoba, która potrafi mnie pocieszyć i mnie najlepiej rozumie. Odwróciłem się w stronę mojego męża, który pocałował mnie w usta, siadając na parapecie.
- Masz pozdrowienia od Pichita.- mruknąłem nim bym zapomniał. Skinął głową z uśmiechem. Podałem mu dalej ciepłą herbatę, opatuliłem kocem, pod którym przed chwilą sam byłem i ruszyłem do kuchni. Skoro poszedł po zakupy to ja gotuję. Całe szczęście, że dalej miałem w uszach słuchawki, bo mogłem puścić sobie coś podczas gotowania, nie przeszkadzając Victorowi. Odblokowałem telefon, zastanawiając się nad playlistą i wybrałem te, którą stworzyłem dzień przed naszym ślubem. Uśmiechnąłem się, zakładając fartuch i chowając telefon do kieszeni spodni. Byłem wdzięczny Victorowi za rozpakowanie zakupów, bo ułatwił mi poszukiwania odpowiednich składników. Stwierdziłem iż zrobię ulubione danie mężczyzny czyli pierożki z potrawką wieprzową. Wyciągnąłem odpowiednie składniki, z uśmiechem biorąc się za gotowanie. Przez cały czas czułem na plecach wzrok ukochanego, który jedynie przyglądał się temu co robię. Oczywiście, czułem się skrępowany, lecz już do tego uczucia przywykłem. Zwłaszcza po tym wszystkim co razem zrobiliśmy... Po godzinie jedzenie było gotowe, wstawiłem wodę na herbatę, nakrywając do stołu, wreszcie spoglądając na moją miłość. Cichutko zachichotałem. Zasnął, opierając głowę o szybę i trzymając kubek po herbacie. Podszedłem do niego na palcach, całe szczęście że Makkachin postanowił położyć się spać, bo znając go by sam chciał obudzić swojego pana. Ostrożnie wyciągnąłem z jego dłoni kubek, zaczesując delikatnie opadającą grzywkę za ucho i całując w czoło.