Rozdział 2

41 6 3
                                    

Poczułam tylko delikatne uderzenie, a po chwili wydał się dźwięk megafonu, że można opuścić pokład samolotu. Razem z Moną udałyśmy się po nasze rzeczy.

- Trzymaj. - Powiedziałam podając przyjaciółce walizkę.

- Dzięki. - Odpowiedziała przyjmując bagaż. - Teraz twoja kolej.

Uśmiechnęła się, a ja ujrzałam moją walizkę w palmy. Chwyciłam swoje rzeczy i wraz z moją towarzyszką udałyśmy się do postojów Taxi.

Spojrzałam się na taksówkę najbliżej nas. Po chwili wysiadł z niej wysoki brunet z czarnymi oczami. Wyglądał jak z magazynu. Spytał się coś po hiszpańsku. Odpowiedziałam tylko „si" i wsiadłyśmy do pojazdu.

- San Juan Park, Lloret de Mar. - Uśmiechnęłam sie.

- Where are You from? - Spytał brunet, gdy zauważył, że mówiąc w swoim języku nie wiele rozumiem.

- Em... From Poland. That is my friend, Można. She is from Poland, too.

Jezu! Jak ja niemiłosiernie kalecze angielski. Tak źle to chyba nigdy nikt nie powiedział.

Chłopak tylko uśmiechnął się. Chyba zrozumiał o co mi chodzi. Spojrzał na Monę. Coś tam pogadali. A po chwili byliśmy na miejscu.

***

Wjechałyśmy na 5-te piętro w hotelu. Otworzyłam pokój 512 i od razu ukazał się nowocześnie urządzona przestrzeń. Na środku było duże, brązowe łóżko małżeńskie, a tuż obok piętrowe. Wszystko pięknie mieszało się z kolorach brązu, beżu i bieli. Po prostu cud, miód, malina, karmel.

Wybrałyśmy łóżko małżeńskie. Zamierzałyśmy spać razem. Nie, nie jesteśmy Homo. Walizki rzuciłyśmy pod łóżko zostawiając tylko stroje kąpielowe i rzeczy na przebranie.

Na dachu był basen. Przebrałyśmy się i udałyśmy na górę.

- Mona. Dawaj! - Krzyknęłam do przyjaciółki, która w basenie miała jedynie łydki.

Podpłynęłam do niej i pociągnęłam za nogi. Moja przyjaciółka cała wpadła do wody.

- Jak mogłaś! - Wrzasnęła po chwili głośno się śmiejąc.

- A mogłam. - Odpowiadając wyszłam z wody.

- Gdzie idziesz?

- Czas najwyższy zwiedzić miasto. - puściłam jej oczko i chwyciłam ręcznik.


***

Schodziłyśmy w stronę plaży. Promienie słońca lekko muskały moją już delikatnie opaloną twarz. Ciepłe powietrze, które mieszkało się z zimniejszą bryzą dawało cudowny, wakacyjny klimat.

- Idziemy coś zjeść? - spytała Mona, kiedy zatrzymałyśmy się przy budce z pizzą za 1€.

- Mhm.

Wybrałam zwykłą Margarite, a Mona wybrała z owocami morza.

Usiadłyśmy na betonowym ciepłym murku oddzielającym plażę od budynków. Cały czas zadziałało mnie piękno tego miejsca, ludzie i panująca tutaj atmosfera. Pod wieczór miasto wyglądało jeszcze cudniej.

Po niedługim spacerze wybrałyśmy się w drogę powrotną do hotelu. Przy drodze stało mnóstwo rzeczy tzw. chińskich. Przyglądałam się to w jeden to w drugi. Generalnie niczego nie szukałam. Przyglądałam się sprzedawcą, którzy próbowali namówić ludzi na dany produkt zmniejszając cenę do minimum. To był bardzo dobry sposób. Można było kupić rzecz tak na prawdę za pół darmo.

- A! Patrz! Jaki piękny! - usłyszałam pisk mojej przyjaciółki.

Poszłam za nią przyspieszając tempa. Mona w ręce trzymała strój kąpielowy z wycięciami na brzuchu. Prezentował się on ślicznie, ale nie był to jednak mój gust.

Weszłyśmy do środka sklepu. Roiło się tam od najróżniejszych ubrań. Sklep był ogromny, ceny bardzo małe. Mona od razu przekierowała się na dział z strojami. Ja poszłam sprawdzić sukienki. Nic ciekawego.

Wychodząc z sklepu na manekinie ujrzałam białą, kloszowaną sukienkę za nie dużą cenę. Stwierdziłam, że dziś jest już za późno na przymierzanie, a mnie powoli wołał sen.

Doskaalis: Zadowolona nie jestem, ale mam nadzieję, że rozdział będzie się podobać. Do następnego! 🤗

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 08, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Do Not Go Away • SmavCraftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz