Rozdział 3

216 8 6
                                    


         Obudziłam się z okropnym bólem głowy.

Kac morderca, nie ma serca. 

Uświadomiłam sobie powód moich dolegliwości -impreza, samotność, no i alkohol. 

Czuję się okropnie. Nagle poczułam ogromne pragnienie. Jakbym była na pustyni i musiała jeść piasek do końca swego życia. Postanowiłam jak najszybciej znaleźć wodę oraz tabletki przeciwbólowe, aby choć trochę ukoić ból rozrywający moją czaszkę na strzępy. Po drodze spojrzałam na zegarek. Wskazywał trzydzieści minut po dwunastej. Świetnie. Byłam umówiona, jak zawsze w soboty, na 11:30 na siłowni z moim trenerem personalnym- Gregiem. Jest naprawdę dobry w tym, co robi i umie zmotywować do działania. Dodatkowo ma dobre poczucie humoru i umie rozśmieszyć do łez.

          Napisałam mu SMS'a, że przepraszam i dziś nie dam rady. Jednak po niecałej minucie otrzymałam w odpowiedzi setkę słów mówiących w skrócie, że jeśli nie przyjdę, Greg skopie mi tyłek i na następnej wizycie na siłowni będę miała za zadanie przebiec maraton. Co jak co, ale on potrafi zmotywować człowieka, przynajmniej mnie. Dla mnie maraton to jak jakiś cel, który jest nie do zrealizowania. Poszłam szybko spakować torbę i ogarnąć się. Moi rodzice siedzieli w salonie i o czymś rozmawiali. Zaskoczyła mnie ich obecność. O tej godzinie oboje powinni być w pracy i ciężko zarabiać pieniądze, które są dla nich tak ważne... Czasami zastanawiam się jaka jest ich hierarchia wartości. Wzięłam pośpiesznie butelkę wody do ręki i poszłam się przywitać.

- Hej! Co robicie w domu?- powiedziałam jeszcze trochę zaspana.

- Córciu musimy porozmawiać. Usiądź.- powiedział spokojnie tata.

-Wiecie co, nie jest to najlepsza pora na dłuższą pogawędkę. Spieszę się na siłownię, a i tak jestem już spóźniona. Przepraszam was. Możemy to przełożyć na wieczór? Myślę, że nigdzie się nie wybieram. - tak naprawdę nie mam ochoty z nimi rozmawiać.Bałam się, że mogłabym się z nimi pokłócić przez wrednego kaca. Tak już ze mną jest. Coś mnie boli - staję się suką. Moja głowa nadal płata mi figle i boję się, że w pewnym momencie wybuchnie. Postanowiłam jak najszybciej się stamtąd wydostać.

-Dobrze, ale się nie wymiguj od tej rozmowy. - powiedziała mama. Czy to coś poważnego?  Z masą nowych pytań wróciłam po swoją torbę i zdecydowałam się pójść najpierw odrobić swoje spóźnialstwo na siłowni, a potem odbyć przełożoną rozmowę.

Wchodząc do budynku przygotowywałam się mentalnie do czekającego mnie wysiłku. Dzisiaj Greg nie będzie mnie oszczędzał, tak sądzę. Potrafi dołożyć komuś siedem serii za pięciominutowe spóźnienie. Nie mam pojęcia czy przeżyję dzisiejsze ćwiczenia.

Greg stwierdził, że z powodu pierwszego spóźnienia daruje mi dodatkowe biegi, ale dołożył mi  jedynie dodatkową serię z ciężarkami. z którymi całkiem nieźle sobie radzę. Dzisiejsze ćwiczenia nie były aż takie męczące, jednak postaram się nie nadużywać więcej cierpliwości mojego trenera.

Po powrocie do domu wzięłam prysznic i przebrałam się w świeże ubrania. Zdecydowałam, aby przeprowadzić z rodzicami tę rozmowę teraz. Nie wiem czego mam się po nich spodziewać ani tego, co od nich mogę usłyszeć. Rzadko przeprowadzamy TAKIE rozmowy, a czuję, że to coś serio poważnego.

Usiadłam na fotelu, upiłam łyk wody z butelki, którą wcześniej przyniosłam z kuchni i wtopiłam mój wzrok w rodziców. Moja mama wydała się być zdenerwowana, a tata starał się nie patrzeć mi w oczy.

-Kochanie wiemy, że to może być dla Ciebie trudne, ale musimy się przeprowadzić do Nowego Yorku. Tata dostał tam świetną ofertę pracy. Jutro jedziemy wybrać dom. Pewnie za jakieś dwa tygodnie będziemy musieli się tam przeprowadzić.- oznajmiła moja rodzicielka. Powiedziała to na jednym wdechu, tak łatwo jej przyszło wypowiedzieć słowa "wyprowadzamy się". Dla mnie to coś trudniejszego do zrozumienia.

Ta wiadomość tak mnie zaskoczyła, że patrzyłam się na nich przez chwile jak wryta, a oni oczekiwali ode mnie jakiejkolwiek reakcji. Po kilku minutach  wzięłam torebkę i wyszłam z domu, jakby nigdy nic. Nie do końca do mnie dotarła. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nawet jeżeli przeprowadzka tutaj była już czwartą z kolei w moim życiu. Jeszcze niezupełnie poukładałam sobie życie tutaj, a mamy się przeprowadzić do innego miasta i zacząć wszystko od nowa.

Nowe życie. Nowa szkoła. Nowi znajomi. 

Z jednej strony dobrze, a z drugiej źle. Mam mętlik w głowie. Oni myśleli, że powiedzą mi o tym i ja to przyjmę z radością? Dlaczego nie spytają się o moje zdanie? Nie wiem, czy w ogóle ja mam w tej sprawie cokolwiek do powiedzenia. Przecież to lepiej płatna praca, większy zarobek. Mia się nie liczy, poradzi sobie. Gdyby to było takie łatwe...

     Po dwóch godzinach wędrówki dotarłam do ''mojego'' miejsca - jeziora, obok którego jest drzewo z zawieszoną huśtawką, którą zrobił tata w dzień moich urodzin, podczas których pokazałam mu to miejsce. Chodziłam tam często gdy chciałam pobyć sama z moimi myślami.  Uwielbiałam to miejsce i nadal tak jest. Teraz przyjdzie mi się z nim pożegnać. Nie wiadomo czy tu wrócę. Jednak czuję, że tu właśnie jest moje miejsce. Dlaczego rodzice tego nie rozumieją?

    Nie wiem jak długo tam siedziałam, ale chwile na pewno, zważając na to że było już ciemno. Zdążyłam jednak zrobić zdjęcie jeziora podczas zachodu słońca. Będę je wspominać z sentymentem.

      W drodze powrotnej rozmyślałam nad plusami i minusami przeprowadzki.

Plusy:

-poznanie nowych zwyczajów,

-zwiedzenie różnych miejsc,

- nikt mnie nie będzie znać, dopóki sama się nie przedstawię,

- nowi znajomi,

- czysta karta.

Minusy:

- strata starych znajomych,

- trudno się zaklimatyzować w nowym otoczeniu,

-boję się, że nie będę miała tam przyjaciół,

- nie wiem czy sobie poradzę w nowym mieście,

- wszystko trzeba zacząć od nowa.

Nie wiem już sama czy lepiej byłoby wyjechać, rzucić to wszystko, czy zostać tutaj i żyć dalej.  Nawet nie mam pojęcia co powiedzieć rodzicom. Zerknęłam na telefon. Zobaczyłam 10 nieodebranych połączeń. Jednak oddzwonienie do moich rodziców byłoby dziwne zważając na to, że byłam już pod domem. Wchodząc do domu oznajmiłam im, że wróciłam i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z ich strony, ruszyłam do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zakryłam twarz rękoma. Przecież i tak muszę z nimi pojechać. Nie zostanę tutaj, muszę się dalej kształcić. Jednak nie będę miała się z czego utrzymywać. Nie ma takiej mowy żebym tutaj sama została. Wobec tego nie ma co się zadręczać tym wszystkim. Wyjadę.  

Przeprowadzka | ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz