Powinnam była pomyśleć o wzięciu parasolki, kiedy wychodziłam z domu. Padało prawie każdego jesiennego wieczora takiego, jak ten. Ale uczucie, spadających na moje włosy i spływających na czerwone policzki i kark zimnych kropel było... miłe. Rzuciłam się biegiem wzdłuż głównej ulicy do domu. Byłam już niedaleko, a w butach czułam chlupotanie wody. Wdepnęłam w kolejną kałużę i zaklęłam pod nosem.
Przeskoczyłam trzy schodki, które stanowiły podwyższenie, prowadzące do drzwi i gwałtownie pociągnęłam za klamkę. Wpadłam do domu i owiało mnie ciepłe powietrze, a wraz z nim coś jeszcze. Woń, której nie potrafiłam rozpoznać, lecz nie było to, z całą pewnością, nic przyjemnego. Tego zapachu nie zapomnę do końca życia. Zdjęłam mokre oraz brudne od błota obuwie i zostawiłam je przy wejściu. Dlaczego nikt jeszcze nie zajrzał do hallu, w którym stałam, by sprawdzić, kto przyszedł? Nikt nawet nie krzyknął, nie zapytał czy to ja wróciłam do domu. Miałam złe przeczucia. Czułam kołatanie mojego serca, miałam wrażenie, jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi.
Najciszej jak potrafiłam, wyjęłam ze stojaka parasolkę, o której rano zapomniałam i ruszyłam głównym korytarzem. Wślizgnęłam się do najbliższego pokoju, jakim była sypialnia rodziców z "bronią" w pogotowiu. Nic nadzwyczajnego. Wszystko na swoim miejscu. A przynajmniej tak mi się wydawało. Następny był salon. Stanęłam w progu skamieniała.
Krew. To była pierwsza rzecz, jaką widziałam. Dużo krwi. Była wszędzie. To właśnie jej zapach poczułam, wchodząc do domu. Nie mogłam go znieść. Schowałam dłoń w rękaw mojej bluzy i przytknęłam ją do nosa, mając nadzieję, że smród zaschniętej krwi zostanie zastąpiony przez woń wanilii, którą pachniały wszystkie moje ubrania. Tak się nie stało. Fetor stał się jeszcze intensywniejszy, gdy opuściłam rękę.
Zrobiłam krok do przodu. Kolana mi się trzęsły, gardło ścisnęło z przerażenia. Z trudnością łapałam oddech. Nie zaczęłam krzyczeć czy płakać. Myślałam tylko o tym, co miałam właśnie przed oczami. Oprzytomniałam i podbiegłam do bezwładnego ciała mojej mamy. Dopiero w momencie, kiedy złapałam ją za rękę i poczułam, jak lodowata jest jej skóra zaczęłam krzyczeć. Modliłam się, by to nie była prawda. Odgarnęłam kosmyki jej pięknych blond włosów z twarzy i ukazały mi się martwe, zielone oczy. Rozejrzałam się po pokoju, jakby szukając ratunku, choć wiedziałam, że nikogo, kto mógłby mi pomóc nie ma w promieniu trzystu metrów. Moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, a w rogu pomieszczenia zaczęłam dostrzegać zarys ludzkiej sylwetki. Podniosłam się z podłogi i zaczęłam iść w tamtą stronę. Otarłam mokre od łez policzki i uklękłam przy ciele mojego ojca, z którego już uleciało życie. Ciemnobrązowe oczy, widziane przeze mnie codziennie, każdego ranka i każdego wieczora patrzyły na mnie bez życia. Jego twarz wykrzywiona była przerażeniem, usta otwarte, jakby w niemym krzyku. Ale on nie krzyczał kiedy umierał. Osoba, która to zrobiła próbowała wepchnąć mu do gardła kartkę. Nie myślałam nad tym, co robię, kiedy powoli uniosłam prawą rękę i koniuszkami palców, uważając, by tylko nie dotknąć sinych warg, pociągnęłam za wystający róg papierowej kulki. Trzymałam ją przez kilka sekund w palcach i delikatnie rozwinęłam świstek.
"WRÓCIMY PO CIEBIE"
************************************
Nie wytrzymałam, musiałam to opublikować :-D prolog nowej książki pt. "Chroniona". Mam wielką nadzieję, że się podoba!
Życzę udanego sylwestra! <3 <3 <3
CZYTASZ
Chroniona
RandomPo śmierci rodziców życie Cassandry Forbes ulega gwałtownej, nieodwracalnej zmianie. Okładka wykonana przez @BeautifulMistakeJZZ www.photoblogjzz.blogspot.com Instagram: @photographyjzz Twitter: @lockscrenvl Książka: |Cytaty| BeautifulMistakeJZZ ❤️❤...