Rozdział 2.

18 0 0
                                    

Budzę się rano z cholernym i rozrywającym mnie bólem głowy, mruze mocno oczy gdy promienie słońca,  które bez uczuciowo wdzieraja się przez nie zasloniete okno, uderzają w moją twarz.  Jest mi gorąco a nawet bardzo, odkrywam moje całe spocone ciało i po woli bez większego wysiłku wstaje z łóżka.

 W sumie wszystko było by okej, gdyby nie pewna rzecz, a raczej ktoś.. Przecieram oczy aby bardziej wyostrzyć zamglony wzrok, i spoglądam na brunetke śpiąca w moim łóżku..  CO JEST DO CHUJA?!?... Pytam sam siebie i ruszam do toalety, zostawiając za sobą dziewczynę. Matko boska na prawdę muszę się z tym ogarnąć, albo przynajmniej nie brać ich do domu.

 Stoję przed lustrem, rozmyslajac tak naprawdę nad sobą.  Kiedy się tak zmieniłem?  Kiedyś grzeczny i poukładany chłopiec, a teraz zwykły skurwiel i tyle.  Czasami zaczyna mi brakować czegoś, ale sam się gubię czego,  przecież wszytko mam, kasę, rodziców, jestem lubiany.. Sam nie wiem.. Może tej osoby, która mnie przytuli? Której będę mogł kupić kwiaty? Z którą będę mógł iść na romantyczna kolacje? Z którą będę spędzał każdy mój jebany dzień?  Naprawdę nie wiem.  Cholera.  O czym ja myślę.  Przecież nie ma czegoś takiego jak miłość,  to tylko głupie zauroczenia, które prędzej czy później zmieniają się w setki wylanych Łez, prawda?...  Ugh..

 Myje twarz i zęby, przeczesuje ręką włosy, wychodzę z toalety patrząc na śpiąca jeszcze brunetkę. Przyznam, że jest słodka jak śpi, ale cholera jasna ja nawet nie znam jej imienia.. Idę na dół biorąc przy tym swoje rzeczy, mam na sobie dresy, i zwykłą biała koszulkę.  Zakładam na nogi czarne forsy, i gdy już zamierzam wyjść widzę na schodach stojącą dziewczynę.  Cofam się szybko od drzwi i kładę swoje rzeczy na stolik, posyłając dziewczynie uśmiech. Jest zakłopotana to widać,  zastanawiam się jak zareagować?  Boże Dylan. Nie przechodzisz tego pierwszy raz. Ogarnij się kurwa. 

-Um, cześć. Spałaś więc Cię nie budzilem- odzywam się do brunetki, przez co ona posyła mi blady uśmiech i zaczyna mówić. 
- Okej.  Słuchaj przepraszam. Naprawdę nie wiem co ja tutaj robię, ale pewnie oboje wiemy co się działo w nocy.  Ubieram się i już mnie nie ma. 
- Eeej.  Spokojnie.  Możesz jeszcze zostać.  Ja muszę iść do budy, więc mnie nie będzie ale ty sobie chyba poradzisz, prawda? - Jezu to chore.  Znam laske z 20 minut a już pozwalam jej zostać samej u mnie w domu? Jestem popierdolony.  
- Na pewno nie będę sprawiać problemu?  
- Nie.  I tak matka jest w delegacji, a ja jestem sam.  Będę o 15 pa. 
- pa.  Tak w ogóle, nieźle bzykasz - posyłam jej uśmiech i zamykam za sobą drzwi.

  Śmieje się sam do siebie jak debil.  W sumie to nim jestem. Nic nowego. Wsiadam do mojego cacka, przekręcam kluczyk i jadę wprost, tam gdzie nienawidzę jeździć.  Sam nawet nie wiem czemu pojechałem krótszą drogą, czyli przez mały stojący na uboczu Lasek.  Jadę przez piaskowa drogę wsluchujac się w rytm piosenki, lecacej w radiu, oraz wystukujac jej rytm palcami o kierownicę. Niebo pociemniało, i już po chwili dostrzegłem na szybie leciutkie kropkle deszczu.  W sumie w dupie to mam.

 Po 5 minutach jestem już na szkolnym parkingu z Zackiem i Karoliną, zaciągając się przy tym cudowną nikotyna, która towarzyszy mi od lat. Nie raz wysłuchiwałem durne kazania matki, że skończę z rakiem itp.. Cholera jak mam umrzeć to umrę i chuj z tym.  Kogo to obchodzi?

Zaciągam się ostatni raz, patrząc na kłócącą się parę przy wejściu do szkoły.  Patrzę tak jeszcze z 5 minut, gdy nagle z zamyślenia wyrywa mnie pisk.  Wracam do świata, i orientuje się co tak dokładnie się wydarzyło.  Blondasek szarpie płaczącą już szatynke, a ludzie są zebrani wśród nich.  Ja pierdole.  Zajebiste widowisko. Nagle chłopak wymierza szatynce cios w twarz, Przez co ona z impetem upada na ziemię.  O nie tak kurwa Mac nie będzie.  Zaciskam szczękę wraz z pięściami, i ruszam do chłopaka. Ludzie stojący w kole robią mi przejście, jak zawsze patrząc się na mnie dość podejrzliwie.
- Co ty do kurwy robisz??! -  Karolina podnosi z ziemi zaplakana dziewczynę, a ja nadal gadam do chłopaka.  Moment.  Raczej do pizdy. 
- Nie wtracaj się! - wrzeszczy tak, że mam ochotę naprawdę rozjebac mu łeb o ścianę. 
- Damski bokser?  Mama nie uczyła Cię ,że kobiet się nie bije?!? 
- Nie. 
- to ja Cię kurwa nauczę. -  wymierzam w chłopaka dwa strzały, po których upada i piszczy.  No naprawdę kurwa?  Już myślałem, że trochę się z nim zabawie, a on już po dwóch leży?  Jezus Maria. 
- Następnym razem będzie mocniej, pamiętaj.  A teraz grzecznie pójdziesz do koleżanki, i ja przeprosisz zrozumiano kurwa?!? 
-T.. t...tak... - wstaje i idzie za mną do damskiej toalety, co chwilę ocierajac ręką płynąca mu z nosa, i wargi krew. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 30, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie Zapomnisz? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz