Prolog

35.1K 1.6K 179
                                    

- Dzień dobry Pani Marshall - wita się ze mną asystentka.

- Marshall u siebie?

- Tak, ale nie wchodziłabym tam. To znaczy... chyba lepiej jak uprzedzę, że pani przyszła. - Dostrzegam jej zmieszanie i już wszystko wiem.

- Nonsens. Jeżeli on robi, to o czym myślę, to ma poważne kłopoty - ignoruję jej błagalne spojrzenie i bez pukania wchodzę do środka.

Moim oczom ukazuje się brunet pieprzący jakąś lalunie. Czekam cierpliwie, aż mnie dostrzeże.

- Mówił... Mamo, co ty tu... ? Cholera! - Spycha półnagą dziewczynę ze swoich kolan, po czym zaczyna się poprawiać.

- Masz minutę, żeby pozbyć się tej zdziry z gabinetu - cedzę przez zęby.

- Kto pani dał prawo tak do mnie mówić?- Niewysoka brunetka poprawia swoje wyzywające ubrania i patrzy się wprost na mnie.

- Kim ona jest? - Pytam syna, ale ten milczy. Boże, nawet nie zna jej imienia. Dobrze, że Grant tego nie widzi.

- Katy - przedstawia się w końcu sama.

- Aha. Ty jej to powiesz, czy ja? - Pytam syna, który już doprowadził się do porządku.

- Mamo - słyszę nutę rozdrażnienia w jego głosie.

- A więc dobrze, Katy. Powiem to tylko raz i radzę ci mnie dobrze wysłuchać. To jest gabinet, a nie burdel. Jeżeli chcesz się zabawiać w dziwkę, to pomyliłaś adresy.- Widzę, jak Ian chce coś powiedzieć.- Milcz - zwracam się do niego.

- Nie jestem dziwką - burzy się brunetka.

- Och doprawdy? A jaka normalna dziewczyna idzie z nieznajomym do jego biura i daje się posuwać?

- To... to nie tak.

- Masz minutę na opuszczenie tego miejsca i gwarantuję ci, że nigdy już tutaj nie wejdziesz.

Brunetka zbiera swoje rzeczy, zadziera wysoko podbródek i wychodzi ignorując moją osobę. Czekam aż zamkną się za nią drzwi i wbijam wzrok w mojego synalka.

- Daruj sobie. Mam dwadzieścia sześć lat i mogę robić co chcę - odpowiada mi zuchwale.

- Tak, ale poza tym biurem. Tam możesz się kurwić ile wlezie, ale tak, żeby nikt tego nie widział.

- Rany, mamo. Co cię ugryzło?

- Mnie co ugryzło? A to dobre sobie. Masz - rzucam mu gazetę na biurko- czytaj.

Ian bierze przyniesiony przeze mnie brukowiec i przewraca kartki, a kiedy widzi artykuł, klnie pod nosem.

- Zadowolony? Musiałam schować przed ojcem gazetę, inaczej wyleciałbyś stąd z hukiem.

- To nie moja wina, że przyłapali ją półnagą, jak wychodziła ode mnie z hotelowego pokoju.

- Masz miesiąc. Miesiąc na skończenie z tymi swoimi tanimi romansami i znalezienie sobie dziewczyny. Nie pozwolę, żebyś szargał opinię naszej rodziny. Przez ciebie straciliśmy ostatni kontrakt, bo przespałeś się z córką naszego klienta.

- Ale to nie tak. Sama chciała - broni się.

- Wiecznie to słyszę. - Wymachuję dłońmi. - Ja nie żartuję Ianie. Albo zmądrzejesz, albo twój brat przejmie twoje stanowisko.

- Nie możecie tego zrobić!- Piekli się.- Ojciec oddał stery firmy mnie.

- Tymczasowo. A póki co, nie sprawdzasz się.

- Mamo - zaczyna do mnie warczeć.

- Rozmowa skończona. Radzę ci się zastanowić, bo już mam dosyć krycia twojego cholernego tyłka. To był ostatni raz i o ten raz za dużo.

Wychodzę mimo iż Ian mnie woła. W ogóle nie wrodził się w ojca. Ma tyle lat, a w głowie mu tylko panienki na jedną noc. Wzdycham i patrzę się na siedzącą za biurkiem Sam. Stara się na mnie nie patrzeć i jest mi jej naprawdę żal, że musi wysłuchiwać tego, co ten osioł wyprawia za drzwiami.

- Sam jadłaś już lunch? - Blondynka poprawia swoje okulary na nosie i patrzy na mnie zdziwiona.

- Jeszcze nie, nie miałam czasu.

- W takim razie idziesz ze mną, ja też jeszcze nie jadłam.

- Ale Ian, to znaczy pan Marshall...

- Skoro wie jak pieprzyć łatwe panienki, to z pewnością jedzenie też potrafi sobie zamówić.

- Ale ...

- Idziemy, ale już moja droga.

Czekam aż Samanta weźmie torebkę i razem wychodzimy z tej jaskini grzechu.

*****************************

Witam w kontynuacji " Więzów małżeńskich", jednak tym razem sprawa tyczy się ich syna. Co o nim myślicie? I jak wam się podoba Abby w roli mamusi? Co zrobi Ian?

W mediach nasz bohater ;)

Więzy miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz