Idiota 1

23.5K 1.6K 206
                                    

Wysiadamy pod niedużą kafejką i wraz z mamą Iana wchodzę do środka. Zajmujemy miejsce zaraz przy oknie. Po chwili zjawia się kelner i przyjmuje nasze zamówienie, a ja zaczynam bawić się papierową serwetką.

- Sam, mam pytanie i proszę, żebyś powiedziała prawdą.

- Oczywiście pani Marshall.

- Abby, jestem Abby. Pani Marshall, to moja teściowa.- Mruga do mnie.

- Dobrze - odpowiadam nieśmiało, ale cieszę się z tego spotkania. Muszę odpocząć do mojego szefa.

- Ile razy Ian zabawiał się w biurze? - Krztuszę się właśnie pitą mrożoną herbatą. - Przepraszam cię, ale mój syn to Casanova. Pieprzony pies na baby.

- Niestety muszę się zgodzić. Cóż, w tym tygodniu były już dwie.- Krzywię się na wspomnienie tych jęków i krzyków, kiedy dochodziły.

- Chryste - mama Iana zakrywa dłońmi twarz.- Jeżeli on się nie zmieni, to Olivier przejmie firmę.

Przygryzam wargę na wspomnienie Oliviera. Bardzo nie chciałabym z nim pracować. Bezduszny, zimny, egocentryczny facet. Do tego tak cholernie przystojny, że aż majtki same się palą.

- Może jednak nie będzie tak źle - odpowiadam pocieszająco. - Może weźmie groźbę na poważnie, bo ta firma jest dla niego wszystkim.

- Tak, wiem- wzdycha. - Ale pieprząc wszystko co się rusza, działa na niekorzyść firmy. Aż się boję co powie Grant. Mój mąż jest zupełnie inny - mówi z rozmarzonym wyrazem twarzy.

- A jaka jest możliwość, że Olivier wróci? - Zadaję pytanie z obojętnym wyrazem twarzy, ale ciekawość mnie zżera.

- Dzwonił dzisiaj, że wraca w tym tygodniu i jest gotów przejąć firmę.

- Och.

Całe szczęście, że kelner przynosi jedzenie i nie muszę się więcej odzywać. Wiadomość o powrocie bruneta lekko burzy moje myśli.

Sam weź się w garść. To tylko zauroczenie.

Po zjedzonym lunchu, Abby odwozi mnie pod firmę. Dziękuję jej za posiłek i miło spędzony czas, po czym windą wjeżdżam na swoje piętro. Ledwo wysiadam z metalowej puszki, do moich uszu dociera jeden wielki krzyk. Niepewnie przekraczam prób gabinetu szefa i staję jak wryta na widok Iana rzucającego kwiatem o ścianę. W ostatniej chwili uchylam się przed lecącą rzeczą.

- Gdzie, do kurwy, byłaś?!- Wrzeszczy na mnie.

- Ee, na lunchu. Też mam prawo coś zjeść - tłumaczę się jak ostatnia idiotka.

- Pozwoliłem ci? Skoro ja zostałem, ty też miałaś.

- Ale... - nie dokańczam, bo czyjaś dłoń ląduje na moim barku. Obracam głowę i widzę pocieszający uśmiech starszej wersji Iana.

- Sam, poproszę dwie kawy. - Odzywa się ojciec mojego szefa.

- Oczywiście panie Marshall.

Obracam się na pięcie i zamykam za sobą drzwi.

Jak ten człowiek mnie irytuje. Chodząca męska dziwka i zakichany dziedzic rodu.

Ruszam do ekspresu i robię kawę w niedużych białych filiżankach. Co do kawy panowie Marshall mają takie same upodobania - czarna z łyżeczką cukru. Szkoda, że nie mam jakieś trucizny, bo chętnie bym dolała temu idiocie, może by się zastanowił dwa razy zanim coś powie.

Po pięciu minutach stawiam filiżanki na tacce, biorę głęboki wdech i ruszam do środka. Otwieram lewą ręką drzwi i wchodzę, a Ian morduje mnie wzrokiem, kiedy tylko jego oczy spoczywają na mnie.

A temu o co znowu chodzi?

Podchodzę wolnym krokiem, żeby czasem nie rozlać aromatycznego napoju.

- Dziękuję Samanto - były szef uśmiecha się w podzięce, kiedy stawiam przed nim filiżankę.

- Proszę bardzo.- Uśmiecham się.

- A ja to co? - Cedzi przez zęby brunet.

Zaciskam zęby, żeby mu czasem nie palnąć jakiejś gadki.

- Ależ proszę uprzejmie - podaje mu i niby przypadkiem trącam porcelanę, której zawartość wylewa się mu na... krocze.

- Kurwa!- Ryczy i wstaje jak poparzony.

Ups, raczej jest poparzony.Ciekawe jak długo nie będzie mógł używać swojego kutasa? Na tę nieproszoną myśl o mało nie parskam śmiechem.

- Przepraszam. To było niechcący. - Robię nieszczęśliwą minę.

- Wynocha!

- Ian, do cholery, zachowuj się- karci go ojciec.

- Jezu - rzuca i rusza szybko do łazienki.

Nie robiąc sobie nic z jego krzyków, ruszam do drzwi, a mijając pana Granta, widzę jak ten puszcza mi oko. Czyli dobrze wie, że zrobiłam to specjalnie. Uśmiecham się pod nosem i wychodzę.

Jeden do zera dla Samanty Smith.

Więzy miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz