Biegła przez las. Krótkie blond włosy do ramion były zlepione potem a twarz z pięknymi, niebieskimi oczami i uroczymi dołeczkami w policzkach umorusana była ziemią. Biegła najszybciej jak mogła powstrzymując łzy strachu, cisnące się do jej oczu. Wyczuwała, ze gdyby się zatrzymała choć na chwilę, stałoby się coś strasznego. Intuicja kazała jej uciekać choć sama nie wiedziała gdzie i przed czym. Biegła łapiąc rozpaczliwie każdy oddech a nogi płonęły jej żywym ogniem od morderczego tępa. Słyszała swój głośny oddech oraz liście kruszące się pod jej ciężarem. W oddali zobaczyła smugę jasnego światła. Przyspieszyła mimo palącego uczucia w płucach. Zaledwie kilka metrów przed dotarciem na oświetloną pełnią księżyca polanę upadla na ziemię, potykając się o wystający korzeń i kalecząc sobie dłonie. W chwili, gdy już podnosiła się by, kontynuować ucieczkę poczuła na karku lodowaty oddech. Z jej gardła wydobył się mrożący krew w żyłach krzyk, który wydała na widok swojego prześladowcy...
*
Ktoś potrząsał jej ramieniem. Otworzyła mokre od płaczu oczy i popatrzyła na Victorię, która z zmartwioną miną nachylała się nad nią. Wierzchem dłoni otarła policzki z łez i usiadła, podpierając się na rękach. Vic cofnęła się na swoją połowę łóżka i siadając po turecku patrzyła na Catherine, która delikatnie się trzęsła i patrzyła w przestrzeń.
-Cath opowiesz mi co ci się śniło? Ostatnio cały czas śnią ci się koszmary. Martwię się o Ciebie.
Blondynka nie odpowiedziała tylko rzuciła się w ramiona brunetki i wybuchła głośnym szlochem. Młodsza nie wiedząc co powiedzieć i jak zareagować niepewnie objęła nastolatkę i zaczęła gładzić ją po plecach. Victoria cierpliwie znosiła stan swojej przyjaciółki, która praktycznie co noc moczyła jej koszulkę. Po kilkudziesięciu minutach oddech Catherine zaczął powoli się normować, mimo łez nadal cieknących spod jej powiek. Odsunęła się lekko i patrząc załzawionymi oczami na swoją pocieszycielkę wyszeptała:-Vic tak strasznie się boje tych snów. Nie wiem nawet przed czym w nich uciekam. Błagam pomóż mi. Ja tego już nie wytrzymam. To mi się śni już trzy miesiące. Nie wytrzymam tego rozumiesz? Nie wytrzymam! -Wykrzyknęła ostatnie zdanie ochrypłym od szlochu głosem po czym znowu wtuliła się w drobną szatynkę i wybuchła na powrót łzami.
-Shhhh... Cath tyle już tutaj razem przeszłyśmy. Już niedługo stąd wyjedziemy, obiecuję. Jeszcze tylko parę miesięcy. Umówić Cię na jutro do Michaela? Dawno u niego nie byłaś. Prawie dwa miesiące to za duży odstęp czasu w twojej sytuacji...-Urwała znacząco dziewczyna, spoglądając z lekkim niepokojem na bliską jej osobę. Schowana w jej ramionach postać kiwnęła delikatnie głową i przycisnęła się odrobinę mocniej do jej klatki piersiowej. Brunetka westchnęła cicho. Wiedziała, że zdrowie psychiczne jej przyjaciółki stało się ostatnio na powrót bardzo, bardzo kruche i podatne na uszkodzenia. Leki od psychiatry przestały działać albo najzwyczajniej w świecie ich nie brała. Często miewała humorki, które szybko się zmieniały i przeważnie kończyły się kłótnią pomiędzy dziewczynami. Blondynka bała się samej siebie, tego, że znowu wpadnie w sidła anoreksji i autoagresji, z których powoli przy pomocy rodziny i swojej przyjaciółki wychodziła. Bała się swoich zachowań i słów, które mogłyby skrzywdzić tak ważną dla niej osobę, jaką była Victoria. Siedziały wtulone w swoje ramiona. Były dla siebie całym światem. Vic bardzo często obwiniała się o stan Catherine i źle znosiła wszystko co sobie robiła. Na początku były to tylko lekkie problemy ze snem. Po prostu odrobinkę dłużej zajmowało jej zasypianie, lecz po jakimś czasie nie mogła spać nawet przez dwa lub trzy dni. Jeśli udało jej się zasnąć to na nie więcej niż pięć lub sześć godzin. Śpiąc tak mało nie da się prawidłowo funkcjonować toteż jej wyniki w nauce znacznie się pogorszyły. Zaczęła kupować tabletki nasenne. Gdy zaczynała je brać ograniczała ich ilość według tego co było napisane na ulotkach. Początkowo leki działały, lecz gdy i one zawiodły zaczęła ich brać więcej i więcej. Po niecałych 4 miesiącach przekraczała zalecane dawki nawet dwudziestokrotnie. Do problemów jakie miała w związku z zdrowiem swojej przyjaciółki dochodziły jeszcze problemy rodzinne. Mianowicie Victoria nie miała ojca lecz ojczyma. Jej biologiczny ojciec zostawił jej mamę gdy tylko dowiedział się o ciąży. Nigdy go nie spotkała. Nie miała też żadnych kontaktów z jego rodziną. Jedyne co wiedziała to to, że ma imię Peter. Gdy miała prawie pięć lat jej mama poznała mężczyznę , w którym się zakochała-Paula. Po 2 latach związku wzięli ślub i Paul został jej ojczymem a po 8 latach małżeństwa na świecie pojawiła się mała Elizabeth. Victoria będąc małym dzieckiem bardzo często i ciężko chorowała. Lekarze podawali jej leki, które powodowały tycie, więc zawsze była troszkę pulchniejsza od reszty dziewczyn ze szkoły. Nie była to co prawda nadwaga ale górna granica wagi prawidłowej. Szatynka czuła się dobrze ze swoją wagą aż do momentu gdy jej mama zaczęła dość dobitnie sugerować, że powinna odrobinkę schudnąć. W tym czasie też Catherine bardzo się pogorszyło i Victoria zaczęła wymiotować z nerwów. Często zajadała stres słodkościami i fast food'em, co spowodowało szybkie zdobycie dodatkowych kilogramów. Zaczęła prowokować wymioty, lecz w porę się opamiętała. Zapisała się do psychologa-Michaela by ten pomógł jej uporać się z niską samooceną. Czasami jednak zdarzało jej się mieć gorsze dni. Przeważnie wtedy cięła się gdzie popadnie, gdyż wpadła w autoagresję odrobinkę wcześniej niż Catherine ale nie mogła się przemóc do powiedzenia o tym Michaelowi przez bardzo długi czas. Miała napady płaczu, który nie miał bezpośredniego powodu, wracały jej najgorsze wspomnienia i w jej głowie pojawiały się myśli, które bardzo niepokoiły Michaela lecz dziewczyna nie miała na nie wpływu. Gdy już przyszły nie mogła się ich w żaden sposób pozbyć. Gdy miała taki właśnie dzień nie kontrolowała siebie. Prowokowała nawet kłótnie między nią a Cath. Bardzo ciężko było jej potem odbudować stracone przez nią zaufanie, ale po kilku miesiącach jej się to udało. Obie nastolatki miały z sobą problemy. Ale żadna z nich nie przypuszczała, że są dla siebie nawzajem aż tak toksyczne i ile bólu i negatywnych wspomnień przyniesie im przyszłość. Victoria została wyrwana z rozmyśleń przez rękę Catherine, która gdy dziewczyna na powrót zasnęła, wyczerpana koszmarem, spadła z ramienia brunetki na materac. Vic delikatnie, aby nie zbudzić swojej starszej przyjaciółki oparła się plecami o poduszki i pogrążyła w myślach, głaszcząc tak bliską
jej osobę po plecach. Niedługo potem zasnęła ukołysana miodowym oddechem przyjaciółki.
W końcu po długim czasie dodaję pierwszy rozdział. Mam nadzieję, ze Wam się spodoba i zostaniecie ze mna na dłużej. Starałm się ubikac błędów interpunkcyjnych i ortograficznych, ale nie bylam w stanie wszystkiego wyłapać, mimo starań. Miłego wieczoru/dnia/nocy 💕
Liv