Dochodziła 23, a ja przygotowana już do spania, weszłam do pokoju mojej młodszej siostrzyczki, aby powiedzieć dobranoc.
- Dobranoc Julie. - Uśmiechnęłam się i przykryłam ją kołderką.
- Katherine? - Zatrzymała mnie, kiedy chciałam już wychodzić. - Czy mogłabyś opowiedzieć mi ostatnie twoje wspomnienie związane z tatą? - zapytała pięciolatka swoim piskliwym głosikiem.
- Może innym razem, kochanie. - Pocałowałam ją w czółko i ruszyłam w kierunku drzwi, kiedy dziewczynka nie dała za wygraną.
- Proszę cię, Kath! Ty i mamusia nigdy nic o nim nie mówicie, a ja... ja po prostu chciałabym wiedzieć cokolwiek. - Nie mogłam jej nie ulec. Jej smutny głosik i to jak jej oczka zaczęły się szklić od łez, łamało mi serce. Usiadłam na fotelu i wróciłam wspomnieniami do tamtego dnia. Do dnia kiedy ostatni raz go widziałam.
- Miałam 12 lat, a ty byłaś jeszcze u mamusi w brzuszku. Nie powodziło nam się, mieliśmy problemy finansowe i tata postanowił, że wyjedzie, aby zarobić pieniążki. Stałam z mamą w przedpokoju i obserwowałam jak zbiera się do wyjścia. Pożegnał się z nami, wziął walizki i kiedy już miał opuszczać mieszkanie, powiedział, że wróci po nas zanim zdążymy się obejrzeć i zabierze nas w miejsce, gdzie już zawsze będziemy szczęśliwe. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jak książę na białym koniu, który zabiera swoją księżniczkę, aby nigdy więcej nie czuła się smutna? - zapytała podekscytowana.
- Właśnie tak. - odpowiedziałam.
- Dlaczego więc jeszcze nie wrócił? - Nagle jej głos znowu posmutniał. - Przestał nas kochać i już nie zależało mu na naszym szczęściu? - Znając życie tak, ale nie mogę tego powiedzieć pięciolatce. Złamałabym jej malutkie serduszko.
- Myślę, że po prostu koń zdechł.
***Weszłam do kuchni i uśmiechnęłam się delikatnie do mamy, która była w trakcie rozmowy telefonicznej. rzucając jej nieme dzień dobry. Za oknem świeciło już słońce, a dzień zapowiadał się naprawdę gorąco. Wsypałam moje ulubione płatki czekoladowe do miski z mlekiem i zaczęłam się nimi zajadać, spoglądając co trochę na moją rodzicielkę. Mimo tego, że miała na karku już czterdziestkę w dalszym ciągu wyglądała znakomicie. Jej długie, proste, ciemne włosy teraz upięte były w starannego kucyka, a błękitne oczy nie wyrażały żadnych emocji. To w niej podziwiałam. Nie ważne jak bardzo byłaby smutna czy przestraszona nie widać tego po niej na pierwszy rzut oka. Z jej twarzy po prostu nie dało wyczytać się tego jak się czuła w danym momencie, chyba, że nie starała się tego przed tobą ukryć. Jej elegancki strój wskazywał na to, że zaraz idzie do pracy. Nie, nie pracuje w żadnej kancelarii, nie jest też księgową. Zajmuje się sprzedażą biżuterii w mało znanej firmie, a biała koszula i obcisła, czarna spódniczka do kolan ma po prostu przyciągać klientów. Kobieta odłożyła telefon i usiadła na krześle obok mnie.
- Kto dzwonił? - zapytałam, przeżuwając płatki.
- Pamiętasz jak mówiłaś mi, że chciałabyś w końcu wyjechać gdzieś na wakacje? - Nie odpowiada się pytaniem na pytanie...
- Och, zapomnij. - Przypomniałam sobie ostatnią kłótnie na ten temat. - Mówiłam to pod wpływem emocji i byłam trochę zła, że wszyscy gdzieś wyjeżdżają, a ja znowu zostanę sama na wakacje, ale zrozumiałam, że za dużo od ciebie wymagam.
- No widzisz, kochanie tak się składa, że nie spędzisz tych wakacji w Bennington.
- Jak to? - zapytałam podekscytowana, wkładając kolejną łyżkę płatków do buzi.
- Twój tata dzwonił. Powiedział, że... - Nie zdążyła dokończyć, bo jedzenie z mojej buzi nagle wylądowało na stole. Miała szczęście, że siadła obok, a nie naprzeciwko mnie, bo prawdopodobnie jej strój służbowy zostałby opluty.
- Kto?! - Zdenerwowałam się.
- Katherine, spokojnie. - Starała się mnie uspokoić, choć sama doskonale wiedziałam, że w głębi serca sama nie wierzy w to co mówi. - Twój ojciec zrozumiał jak duży błąd popełnił, że zniknął z twojego i twojej siostry życia i chce to naprawić.
- Naprawić?! Jak może naprawić coś, czemu okres gwarancji skończył się już dawno temu? - W moich oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć po moich policzkach. - 5 lat! Przez 5 lat nie dał znaku życia! Po prostu nas zostawił! Jak mogę teraz wybaczyć mu i zapomnieć o tym, że po kilku miesiącach jego nieobecności wysłał ci papiery rozwodowe przepraszając za zniszczenie życia i nigdy więcej się nie odezwał?!
- Wiem, że cię zranił, ale... - znów nie pozwoliłam jej dokończyć.
- Mnie zranił? A co z tobą? Co z Julie? Nawet nie próbował jej poznać!
- Skończ ze mną dyskutować, Katherino! - Podniosła głos. - Kiedy tylko skończy się szkoła jedziesz wraz z siostrą do swojego ojca na całe wakacje. Powinnaś podziękować mu jeszcze, że pozwolił ci zabrać twoją przyjaciółkę ze sobą, abyś nie czuła się tam zbyt samotna.
- Jasne! Wycałuję go po piętach, kiedy już skopię mu dupę.
Wstałam z krzesła i zostawiłam miskę z płatkami na stole. Zakładając na nogi moje stare, rozwalone już trampki, wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Ruszyłam przed siebie pustą o tej godzinie jeszcze ulicą, zastanawiając się jak moja matka może tak najnormalniej na świecie pozwolić mi i mojej siostrze wyjechać na inny kontynent do ojca, który opuścił nas kilka lat temu. Zostawił nas i nie odzywał się, a teraz nagle udaje, że nic się nie stało? Czy ten człowiek dostał kopniaka w głowę od krowy czy może po prostu zgubił gdzieś mózg? Julie nawet nigdy z nim nie rozmawiała jak może teraz spędzić wakacje z zupełnie obcym dla niej człowiekiem? Wyjęłam telefon, dziękując w myślach, że schowałam go rano do kieszeni i zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki. Odebrała już po kilku sygnałach.
- Bóg cię opuścił, czy nie masz zegarka? - Usłyszałam jej zaspany głos. - Co jest aż tak ważne, że dzwonisz do mnie w weekend o 9 rano?
- Też cię kocham, Charlotte, ale teraz muszę cię o coś zapytać. - powiedziałam.
- No dawaj.
- Myślisz, że mogłabyś zrezygnować z Las Vegas i pojechać ze mną na całe wakacje do Anglii? - zapytałam z zupełną obojętnością w głosie.
- Przepraszam, czy możesz powtórzyć?
YOU ARE READING
What you want?
FanfictionIle razy można łamać człowiekowi serce? Ile razy można dawać komuś kolejną szansę? Po co w ogóle dawać drugą szansę? Ktoś mądry kiedyś powiedział, że dawanie człowiekowi drugiej szansy to jak dawanie mu pistoletu i naboi, bo za pierwszym razem nie w...