2/ Zła macocha

140 8 8
                                    

Chwila ciszy. Tylko tego teraz tak naprawdę potrzebuje. Cały dzień spędziłam wśród rozkazòw co i jak mam zrobić. Teraz chce od tego uciec, choć na chwilę. Szybkim krokiem wychodzę z domu Prisilly i jej córek, bo swoim już go nazwać nie mogę, nawet tego nie chce. Zmierzam w strone miejsca, gdzie w ciągu dnia mogę zapomnieć o wszystkim co złe i w pełni poświęcić się sobie. Idę do ogród mojej mamy. Nie wiem czy        kto kolwiek jeszcze o nim pamięta, pewnie nawet tato przez nadmiar pracy o nim zapomniał albo może specjalnie puścił go w nie pamięć aby nie rozdrapywać starych blizn. Woli nie wracać do przeszłości, ona wciąż boli ale przecież nie możemy sie od niej w pełni odciąć. Ja tego na pewno nie chce. Przeszłość ciągnie sie za nami przez cały życie, to ona nas kształtuje i daje wspomnienia, nie ważne czy są dobre czy złe - to one tworzą nas. Najpiękniejszw chwilę z mojego dzieciństwa spędziłam właśnie w tym ogrodzie. Każdego ranka przychodzilsmy tu ja, mama i tata. Szczęśliwa rodzina. Pamiętam jak mama siedząc na huśtawce grała na gitarze, a ja siedziałam przy nieh słuchając jej pięknego głosu. Już wtedy wiedziałam że chce być taka jak ona. Przekazywac siebie przez muzykę.  Brzmi to oklepanie ale ja wierzę że mi się uda.  No to czas stworzyć piosenkę, i właśnie to zamierzam zrobić. Z tą myślą, siadam z gitarą na huśtawce od której wszytko się zaczęło.

Naprawdę?
Aż tak, ze mna dziś trudno?
Nic. Nic a nic.
Stukam palcami o powierzchnię gitary jakby to cokolwiek dało.
Moje chęci stuprocentowe, moja wena w tej chwili zerowa. Z pisaniem szło mi zawsze łatwo, tak najlepiej umiałam wyrazić swoje emocje. Smutek, radość, rozczarowanie A dziś czuje sie pusta, jakby nic we mnie było. Pustka.
- Tini!-  obracam się w stron znajomego głosu. - Viola!, gdzieś ty! - Cóż, nie zawiodłam się. To nikt inny jak Fran.  Macham w jej stron by zdać znać gdzie jestem, gdy tylko zauważyła mnie na jej twarzy pojawiał się szczery uśmiech. Podchodzi do mnie, i siada tuż obok  mnie na ławce Jest jedną z niewielu osób które udaje mi się uszczęśliwić. Moja  przyjaciółka.  Nigdy nie mogłam zrozumieć jak tak pełna radości osoba może zdawać się z mną. Pół sierotą  a do tego na usługach macochy. Nie jestem zbytnio popularną osobą, i nawet bym nie chciała ale gdyby nie Fran świat poza domem by nie istniał. Zamknęłam bym się w czterech ścianach. Pomogła mi po śmierci mamy, tak jak nikt tego nie potrafił. Będę jej wdzięczna za to do końca życia.
- Szukałam Cię, byłam nawet u Ciebie w domu! I wiesz kto mi oczywiście otworzył?, Prinsilla. Ja ja się tej kobie... żmiji nietrawie. - mówić to z takim tonem aż parskam śmiechem. Fran, nie lubi Prinslly odkąd tylko pamiętam, chyba nawet dłużej niż ja.
- Nie śmiej się no! To jest poważna sprawa. I nie zgadniesz, znowu pomyliła moje imię.
F-R-A-N,trudno zapamiętać?  Mówię ci następnym razem jej to przeliteruje jej to w jej zbotoksowaną twarz.- mówi to za każdym razem, ale jeszcze ani razu tego nie zrobiła.
- Fran, wiesz jaka ona jest. Jakoś musi się dowartosciować . Muszę z nią żyć na codzień więc wiesz jej już nic nie pomoże. - odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz , i jeszcze te jej còreczki.Nie wiem ktòra gorsza. Ehhh. Ciesz się, że masz mnie bo byś zwariowała. -  mówiąc to szturcha mnie ramieniem.
- Jakaś ty skromna. -odpowiadam przywracając oczami.
-Ktoś musi być. A ty co?- pyta się mnie, patrząc na kartki pororzucane wokoł mnie.
- Czyżby zaćma twórcza?
- A nawet gorzej.
Podnosi jedną z kartek.-  Ej no ale to nie jest takie złe. - Dobra odwołuje jednak to. - Jest nawet gorzej niż źle.- mówić ze śmiechem, zabieram jej kartke z rąk i szybko zwijam w kulke.
- Wiem, po prostu nie umiem. Zawsze szło mi to bezproblemu a ostatnio mam wrażenie że się wypaliłam. - czuje ulge, w końcu komuś to powiedziałam.
- Zadziwiasz mnie, Ty i brak weny? - odpowiada że śmiechem, widząc że mi nie jest do śmiechu ucisza się.- A  może sięgasz no... za  głęboko? Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, zawsze piszesz o swoim smutku itp. Jak dla mnie sama siebie przez to gnebisz.  - Może napisz coś uniwersalnego?
Zamiast drąży w siebie, użyj uniwersalnego tematu no i  oczywiście wesołego, bo naprawdę popadniesz w depresję. Tak dla odprężenia. - tym razem  Fran może mieć trochę racji.
- No dobrze, to może sie udać ale zdefininiuj mi najpierw co dla Ciebie znaczy "uniwersalny temat".
- To czego każdy szuka i potrzebuje. Miłość.
"Miłośc" powtarzam to słowo kilkakrotnie w głowie. - te kluczowe słowo Fran wypowiada  z lekkością z jaką ja od dawno nie potrafie.
- Fran... to.. nie dla mnie.
- Miłośc nie jest dla Ciebie? Nawet nie żartuj. Jest dla każdego, nie jest wyjątkiem uwierz.- znowu się śmieje.
- Nie, oto chodzi. Ja nie chcę i nie umiem pisać o tym czego nie czuje. - Patrzy się na mnie zdziwiona.- Nie czujesz czy sie boisz, bo to jest zasadnicza różnica Vilu? - pyta.
I tu trafiła w sedno. Wierzę w prawdziwą miłości to oczywiste ale uwazam ją za rzadkość. Czasem jesteśmy z kimś z wygody, litości...  A nie tak to powinno wyglądać. Gdy byłam mała wierzyłam w miłości jak z bajki bo miałam przykłady. Mame i Tate ich uczucie było nie do podrobienia, chciałabym aby ktoś patrzył tak na mnie jak oni na siebie. To było piękne, to była miłości. Potem śmierć, strata, rozpacz i ... Prinsilla. Nawet przez moment nie wierzyłam, ze tato ją kocha, było nią zafascynowany. Poślubił ją by nie odczupać tak wielkiej samotność, a także bym ja nie odczuła braku matki. Chciał dobrze. Szkoda, że w jej kwesti tak bardzo sie pomylił.  . - Vilu?- z zamyślenia wyrywa mnie głos mojej przyjaciółki.
- Wiesz może zamknijmy ten temat.
- A ty jak zawsze unikasz tego tematu, ale wiesz co ja wierze ze jeszcze przyjdzie na Ciebie czas, a wtedy będziesz pisała największe hity! - mruga do mnie.
- Fran, koniec na dziś tego bo jeszcze się rozmazysz o księciu  bajki. I histori jak z bajki. - W sumie nie zdziwiłabym jeśli w jej przypadku tak się stało, jest romantyczą marzycielką więc wszytko z nią możliwe.
- Właśnie jak już mowa o księciu to przypomniałaś mi o czym miałam ci powiedzieć, idziesz z mną na bal! - nie pyta, oznajmia.
- Fran, z czego ty się serio urwałaś?
- Mówie poważne, nie wiem czy wiesz ale żyjemy w kraju z monarchią, król, królowa i ... -
- Nie musisz mi tłumaczyć naszego ustroju proszę, aż taka wycofana nie jestem. Chodzi mi no ten ja ...  no ja się nie nadaje na tego typu imprezy, wiesz o tym. - mówię zgodnie z prawdą przebierają palcami, z jednej strony chciałabym zobaczyć jak taki bal wygląda a kto by nie chciał, lecz jest jendno " ale" a może nawet dwa,  po pierwsze nie lubię być w centrum uwagi a po drugie wątpie czy Prinsill by  mi pozwoliła. Nawet o wyjściach do ogrodu nie wie. Nie spodobało by się jej to w to nie wątpię. Jestem służącą nie córką.
- Vilu proszę nie daj się prosić, to jedyna taka okazja. Pierwszy bal  od tamtego incydentu. Wszystkie dziewczyny z całego miasta mają zaproszenie, z okazji urodziny księcia Leona, podobno ma wybrać na nim swoją żonę - i już widzę ją całą w obłokach. Myśląc o sobie jako królowej. 
- Stop, już wszytko rozumiem. Chcesz tam iść tylko, ze względu na jakiegoś zadufanego w sobie chłoptasia? - nie ukrywam swojego rozbawienia, ale Fran ignoruje moje słowa i ciągnie dalej. -  Bal, jest za niecały miesiąc, czasu coraz mniej więc proszę cie nie daj sie prosić i jako moja najlepsza przyjaciółka chodź z mna tam. - przybiera mine slodkiego psiaka. - zachowuje kamienią twarz, już jej chcę odmówić dając jej tysiące argumentów przeciw ale przez głowę przebiega mi myśli że nie mam nic do stracenia, mam wrażenie, ze to wyjdzie mi na dobre.- Dobrze- odpowiadam dziwiąc  tym siebie jak i Fran która chyba nie spodziewała się że tak szybko sie zgodzę- Ona natychmiast  rzuca sie na mnie i mocno przytula- Wiedziałam, że dasz sie namówić! Dziękuję, dziękuję, teraz trzeba wszytko zorganizować, buty, sukienke- ona sie jeszcze  bardziej nakręca a ja tylko się śmieje- Ej, zgadzam się ale pod jednym jedynym warunkiem - mówie.
- Zamieniam sie w słuch. - uspokaja się i staje sie przerażająco poważna.
- Jeśli, ten cały książe sie w tobie zakocha, a wiemy że tak będzie... to  niech szepnie  on cos dobrego   o mnie profesorą z Akademi muzycznej. -   mówię pół żartem i pół serio. Tak bardzo chciałabym tam chodzić. Marzenie ale nadzieja zawsze jest.
- Ajj a ty jak zawsze, muzyka najpierw- przewraca oczami -Myślałam że będzie chciała dowiedzieć się czy znajdzie sie dla ciebie jakiś królowski kuzy..
- Nie kończ  tego bo się rozmyśle, te sprawy nie są...
- .. ważne, tak wiem ale wszytko możliwe. Pamiętaj. Kiedyś to cie dopadnie. A Może to ty zostaniesz księżniczk?.
- I może zgubie  jeszcze pantofelka o północy? Jeszcze czego. - Obie zaczynamy  sie śmiać. -  Nie będę tego żałować. Teraz muszę pomyśleć jak przekonać Prinsille. Jak na ironię jednyne co mnie łączy z Kopciuszkiem to zła macocha. Może sie stać ze moje plany jedynak prysną i wcale nie trzeba czekać do północy.



Ta dammmm.
Szczerze?
Średnio to i nawet nie myślałam, że w ogóle sie pojawi.
Przepraszam za tak długą przerwę. Naprawdę długą. Wróciłam! I już zostanę. ;)
Drugi rozdział za nami, tym razem z perspektywy Vilu.
Mamy  naszą kochaną Fran, i małe załamanie artystyczne Violki. A co dalej?
Zobaczymy :)
Do następnego i przepraszam za błędy! 💞
Jak tam dla

     

           

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 01, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cenicienta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz