Rozdział VI

2.5K 97 10
                                    

Wieczorem tego samego dnia.
- Jak się czujesz, jako moja narzeczona? - zapytał Fred, podchodząc do siedzącej w ogrodzie Hermiony.
- Bardzo szczęśliwa — uśmiechnęła się do niego szczerze.
- Jesteś pewna? Bo wyglądasz na lekko przygaszoną...
- Przez niego — odparła natychmiast, niedbałym gestem wskazując na piętra Nory. Zaintrygowany jej słowami rudzielec, zerknął we wskazanym kierunku i dojrzał znikającą za firanką rudą czuprynę Rona.
- Czy on cię podgląda? - zapytał z niedowierzaniem.
- Na to wygląda...
- Nie przejmuj się tym kretynem. Poproszę George'a o pomoc i sobie z nim porozmawiamy. Obiecuję ci, że mój głupi brat zniknie z twojego życia z własnej woli!... Ale teraz, skoro cię nadal podgląda, bardzo chętnie wziąłbym cię tu i teraz, by widział, jak ci ze mną dobrze i by słyszał, że to moje imię krzyczysz, a nie jego! - wyszeptał jej lubieżnie do ucha, przyciągając ją mocno do siebie. - Niestety, gdybym to zrobił, to raczej na oczach całej familii, która natychmiast by się tu zwaliła. Nic jednak nie stoi nam na przeszkodzie, byśmy poszli do mojego pokoju. Sprawię, że tej nocy nie zapomnisz już nigdy!
Zaśmiała się cicho i dała się pociągnąć z powrotem ku Norze. Przemknęli przez zatłoczoną kuchnię, dziękując mamie Freda za kolację i ruszyli po schodach do pokoju chłopaków. George znów spał z Angeliną w pokoju Percy'ego, który musiał wracać już do Londynu. Na schodach natknęli się na drugą połówkę bliźniaków.
- Nie wymęcz mi brata za bardzo, bo nie będę miał potem z niego żadnego pożytku! - zaśmiał się cichutko do Hermiony, gdy mijali go w drodze do pokoju. Dziewczyna obdarzyła go zażenowanym uśmiechem. Piętro wyżej nieomal zderzyli się z wychodzącym ze swego pokoju Ronem.
- Co wy tu robicie? - zapytał buńczucznie.
- Nie twój interes, Ronald, chyba że chcesz poznać siłę mojej różdżki — syknął Fred, obejmując czule dziewczynę. - A tak na serio, to mam zamiar postarać się o nowego członka naszej rodziny, głąbie...
- Mama cię zabije, gdy się dowie, że Hermiona jest w ciąży! Przecież nie jesteście zaręczeni! - powiedział niższy z Weasleyów, mrużąc oczy.
- Masz przestarzałe informacje, Ronald! - prychnął Fred. - A teraz zejdź mi z drogi albo usunę cię zaklęciem.
Ron jak niepyszny cofnął się do swego pokoju, z ponurą miną patrząc na brata obejmującego czule jego najbliższą przyjaciółkę, którą on sam stracił przez swoją głupotę!
Tymczasem Fred niemal kopniakiem otworzył drzwi do swej zielonej świątyni dumania i wprowadził doń ukochaną. Zatrzasnął je i przekręcił klucz w zamku...

- Proszę, nie bierz kąpieli do jutra wieczór, dobrze? - wyszeptał jej do ucha, gdy spoceni leżeli obok siebie w rozkopanej pościeli.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Bo to nieziemsko podniecające, gdy kobieta, którą się kocha nad życie, chodzi po domu, naznaczona twoim nasieniem — wyjaśnił i uśmiechnął się do niej czarująco.
- Jeśli chcesz — obdarzyła go uśmiechem i zasnęła wtulona w jego opiekuńcze ramiona.
Rano obudziło ją lekkie łaskotanie po twarzy. Gdy uniosła zaspane powieki, nad sobą zobaczyła radosnego Freda.
- Czego się szczerzysz? - zapytała uśmiechnięta.
- Bo mam przeczucie, że wczoraj zrobiłem dużo dobrego — odparł, całując ją w brzuch.
- Przecież to stanowczo za wcześnie, by stwierdzić, czy zaszłam w ciążę! - odparła Gryfonka, wstając z łóżka i całując uśmiechniętego chłopaka. Wyminęła go i ze swojej walizki wyciągnęła czarne stringi, a następnie odnalazła swój biustonosz, niedbale porzucony przez rozochoconego rudzielca.
- Gdyby nie było nikogo w domu, kazałbym ci właśnie w takim stroju po nim chodzić — mruknął, patrząc na jej ponętne ciało i czując, że za chwilę mu stanie. - Niestety rodzinka niemal w komplecie, a mama woła nas na śniadanie...
- Jeśli zamieszkamy razem, to nawet tego nie będę przy tobie nosić — podeszła do niego, kręcąc uwodzicielsko biodrami. Fred momentalnie poczuł napór na swoje bokserki.
- Cholera, kobieto! Spójrz, co narobiłaś samym takim tekstem! - powiedział, uwalniając erekcję. Na ten widok Hermionie zaświeciły się tylko oczy...


Kilkanaście minut później, ubrała się szybko, uśmiechając się radośnie i nie czekając na rudzielca, prawie sfrunęła po schodach, czując wciąż w ustach smak ukochanego.
- Dzień dobry, wszystkim! - powiedziała radośnie, siadając koło Georga i nakładając sobie na talerz tosty z dżemem.
- Widzę, że związek z moim bratem dobrze na ciebie działa! - zaśmiał się Bill. - Już dawno nie widziałem cię aż tak radosnej.
- Zgadza się — przytaknął drugi Bliźniak. - Mam nadzieję, że nie zmęczyłaś go zanadto!
- To on mnie wymęczył — odparła z szelmowskim uśmiechem i zwróciła się do Angeliny. - Jeśli George jest tak samo napalony w łóżku, co Fred, to powiem ci, że świetnie trafiłyśmy...
- Bo w nas skumulowało się wszystko to, co dobre u Weasleyów — powiedział Fred, wchodząc do kuchni. - I to podwójnie!
Kuchenką wstrząsnął śmiech młodszej części rodziny.
- Dobrze, że mama tego nie słyszy, bo dałaby wam dwojgu nieźle popalić! - wyszczerzył się Charlie.
- Nie wiem, czy byśmy to znieśli — odezwał się George. - To te dwie czarownice dają nam zazwyczaj popalić!
- Albo wy nam! - zaśmiała się Angelina, puszczając oczko do roześmianej Hermiony.

Fremione [Zakończone/Poprawione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz