Festyn Słońca

286 37 3
                                    

Wszystko zaczęło się od przeczytania plakatu wiszącego na budynku, który razem z Hinatą mijaliśmy dzień w dzień wracając ze szkoły. Dzisiaj tak, jak zwykle po skończonym treningu razem z rudowłosym kierowaliśmy się z stronę naszych domów. Hinata prowadził rower i ekscytował się następnym meczem z Nekomą, a także ku mojemu rozdrażnieniu, o spotkaniu z Kenmą. Co on widzi w tym zombie? A taki towar obok niego stygnie! Ale co tu się dziwić, wszyscy wiedzą, że Hinata do najbystrzejszych nie należał.
Ale wracając do plakatu. W naszej okolicy organizowany był letni festyn. Hinacie na jego widok zabłyszczały oczka. Zaczął wspominać swoje festyny w gimnazjum i podstawówce, kiedy to ze swoimi przyjaciółmi żadnego nie omieszkali przepuścić. Udawałem, że słucham, ale tak naprawdę myślami byłem gdzieś indziej. Do reszty pochłonął mnie widok jego rozpromienionej twarzy, gwiazdek w oczach i szerokiego uśmiechu. On był taki uroczy.
- A ty Kageyama-kun byłeś kiedyś na festynie? - Zapytał nareszcie zwracając na mnie uwagę.
Milczałem chwilę, po czym mruknąłem coś pod nosem.
- Co?! Nie słyszę!
- Nigdy!
Przystanął z otwartymi ustami i patrzył na mnie, jak na kosmitę.
- Ale jak to...? Nigdy nie byłeś z przyjaciółmi? Ani z rodziną? - Patrzył na mnie z jakimś smutkiem w oczach. Było mu mnie żal?! Złapałem go za głowę i ścisnąłem.
- Au au au... - Hinata zamknął oczy i skrzywił twarz w grymasie bólu. Mógłbym go teraz pocałować. Na tę myśl puściłem jego głowę i zacząłem iść w stronę domu.
Chłopak natychmiast do mnie podbiegł i przez chwilę szliśmy w milczeniu.
-Kageyama...
-Co?!
-A nie chciałbyś może, no wiesz...
-...
-Nie chciałbyś może w tym roku wybrać się, no nie wiem...na przykład ze mną?
Spojrzałem na niego kątem oka i uniosłem brew.
-Zapraszasz MNIE?
-Tak tylko zaproponowałem! Jak nie chcesz to nie! - Nadął policzki że zdenerwowaniem, ale wyczułem w jego głosie zawód.
-Jasne.
-Hę...
-Pójdę z Tobą na festyn.
-Serio?! Ale super! Zobaczysz to będzie najlepszy wieczór ever! - Podskoczył z radości.
W to nie wątpię. Wypad i to tylko we dwoje. Uśmiechnąłem się pod nosem.

Umówiliśmy się z Hinatą o 18 koło szkoły. Festyn był niedaleko więc było to najlepsze miejsce. Ubrałem zwyczajne dżinsy, białą koszulkę na krótki rękaw i tenisówki, w końcu był to zwykły wypad z kolegą. Byłem na umówionym miejscu o czasie, ale ten idiota się spóźniał! Sam mnie zaprasza, a później co?! Zmarszczyłem ze zdenerwowaniem brwi.
-Kageyama-kuuuun! Przepraszam za spóźnienie! - Moim oczom ukazała się najpiękniejsza postać na świecie.
Hinata ubrany był w czerwono-białą yukatę z powyszywanymi na niej kwiatami. Jego talię przepasał szeroki pas i związana na piersi kokarda. Wyglądał jak wyjęty z jakiejś baśni. Był przepiękny.
Podbiegł do mnie i zaczął głośno oddychać. Był rumiany na twarzy.
-Prze-przepraszam, ale yukata krępuje ruchy, dla-dlatego się spóźniłem. - W końcu podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Nagle zmarszczył brwi. -A czemu ty się nie przebrałeś?!
-A miałem?
-To właśnie na takie okazje, jak ta się przebiera. Matkooo teraz będę wyglądał jak idiota...-zaczął marudzić pod nosem. Poły yukaty poluźniły się ukazując obojczyki chłopaka, więc zbliżyłem się do niego i poprawiłem mu materiał na szyi.
-Nie będziesz...wyglądasz pięknie. - Dodałem z przekonaniem. Poderwał szybko głowę do góry i spojrzał mi w oczy. Staliśmy tak przez chwilę, po czym razumienił się, niczym dorodny pomidor. Chyba dopiero zrozumiał moje słowa. Speszył się i odsunął.
-Ch-chodźmy już.
-Ok.
Ruszyliśmy w stronę parku. Ja za nim, a on kilka kroków przede mną. Może niepotrzebnie to powiedziałem. Jeśli ma się czuć niezręcznie, to muszę przystopować. Przed nami pojawiły się światła. Po obu stronach ścieżki stały stragany z jedzeniem, maskami, przepowiedniami i różnymi konkursami i zabawami. Widocznie festyn cieszył się w tym mieście popularnością, bo stragany oblegane były przez masę ludzi. Wszędzie były grupy przyjaciół, rodziny, a przede wszystkim pary zakochanych. No i my. Wysoki brunet z wiecznie wkurzoną miną i niski rudzielec z wyszczerzem na twarzy. Hinata rozglądał się ciekawie i widać było, że już nie może się doczekać atrakcji.
-Spróbujemy wszystkiego!
-E?
-Nie marudź będzie fajnie! Ale najpierw...
Hinata podszedł do jakiegoś stoiska po czym wrócił trzymając coś za plecami.
-Schyl się.
Spojrzałem na niego sceptycznie, ale wykonałem polecenie.
-Ta-dam! Teraz nie tylko ja będę wyglądał śmiesznie!- Odsunął się na krok, by zobaczyć rezultat. Na mojej głowie widniała opaska z kocimi uszkami. Zabiję gnoja!
-Hmm...- Przekrzywił głowę i przyłożył do ust dłoń intensywnie myśląc. -Nie powiem. Pasują Ci. -Powiedział z powagą w oczach, a żyłka na moim czole niebezpiecznie zapulsowała.
-Hi-na-ta!
-Hahaha- zaśmiał się serdecznie po czym zaczął uciekać. Eh no co ja z nim mam. Razem z rudowłosym obeszliśmy wszystkie stragany. Każdą grę braliśmy bardzo na serio i o mało co się nie pozabijaliśmy, chcąc wygrać w każdej dziedzinie. Później losowaliśmy przepowiednie. Ja wylosowałem pecha, a on wielkie szczęście. Chłopak zaczął się ze mnie śmiać, na co zacząłem go gonić. Ludzie patrzyli na nas, jak na idiotów. Bardzo się cieszyłem, że zgodziłem się tu przyjść z karzełkiem. Naprawdę miło spędziłem wieczór i to z osobą, w której się podkochuję. Byłem dzisiaj z nim tak blisko, jak nigdy. Chłopak często trzymał mnie za koszulę, żeby się nie zgubić lub łapał mnie za dłoń ciągnąc w inne miejsce i pokazując coś uśmiechając się do mnie uroczo. Byłem taki szczęśliwy. Tak bardzo go kochałem.
Hinata kupił sobie kondyzowane jabłko w karmelu i zajadał się nim ze smakiem. Spojrzał na mnie i wyciągnął dłoń z przysmakiem w moją stronę.
-Chcesz trochę?
Tak! Pochyliłem się w jego stronę i wziąłem gryza w miejscu gdzie przed chwilą znajdowały się jego usta. Cały czas patrzyłem na niego. Hinata rozszerzył oczy w szoku, po czym zabrał rękę i opuścił głowę zawstydzony. Gryzłem jabłko i z zafascynowaniem patrzyłem na jego reakcję. Tak, jak się spodziewałem chłopak znowu zamilkł i nie wiedział co ze sobą zrobić. Eh znowu przesadziłem, ale przy nim nie mogę się powstrzymać.
-Smaczne to. Zaraz będzie pokaz fajerwerków. Idziemy w jakieś inne miejsce, żeby lepiej widzieć?
-Uhum- chłopak nadal na mnie nie patrzył.
Ruszyliśmy drogą przedzierając się przez tłumy ludzi i weszliśmy na wzgórze za parkiem. Było to ciche i odosobnione miejsce. No i była tu ławka!
Hinata rozglądał się wokół, po czym usiadł w pewnej odległości ode mnie. Pewnie dalej się wstydził. Między nami zapadła cisza. Zauważyłem, że Hinata nie może usiedzieć w miejscu z ekscytacji. Widocznie nie mógł się doczekać. Cała ławka drżała, a on chyba nie wiedział czy ma wstać czy nadal siedzieć.
Położyłem na jego dłoni swoją odpowiedniczkę, po czym ścisnąłem lekko. Rudowłosy momentalnie znieruchomiał. Patrzył przed siebie, ale nie wziął ręki. Widziałem, że końcówki jego uszu się zaczerwieniły. Jego dłoń była taka delikatna, miękka i ciepła. Nie chcę jej puszczać, nigdy.
Nagle niebo rozjaśniły pierwsze wybuchy fajerwerek, na co karzełek podniósł się z miejsca. Lecz nie stał długo, bo pociągnąłem go za rękę na mnie. Hinata zaskoczony oparł się o moje kolana, a nasze twarze dzieliły od siebie centymetry.
-K-Kageyama-kun...?
-Shouyo...- Złapałem jego twarz w dłonie i pocałowałem delikatnie. Nie zrobiłem nic, oprócz przyłożenia swoich warg do jego. Chciałem zobaczyć jego reakcję. Hinata cały czas wpatrywał się w moje oczy. Odsunął się delikatnie, po czym dotknął opuszkami palców swoje usta. Trzymał je tam przez chwilę, a następie przeniósł na moje. Przejechał po nich i przesunął dłoń na mój policzek.
-Jeszcze...
Przymknął powieki i zbliżył swoją twarz. Nie mogłem uwierzyć w moje szczęście. Hinata nie uciekł, a na dodatek sam chciał więcej. Nie mogłem pozwolić mu długo czekać. Oddałem pocałunek z taką pasją, na jaką tylko było mnie stać. Miażdżyłem jego usta, na co wydawał ciche pomruki. Dłoń, na której się podpierał niebezpiecznie zadrżała, więc chłopak objął mnie za szyję, jedną rękę zatapiając w moich włosach. Złapałem go za talię i posadziłem na kolanach. Całowaliśmy się coraz namiętniej, brakowało mi tchu. Oderwałem się na chwilę, ale Hinata nie dał mi ani chwili odpoczynku.
-Jeszcze...jeszcze...
Nie poznawałem go. Owładnęło nim pożądanie. Pożądanie wywołane moją osobą. Może druga taka szansa nigdy nie nadejdzie. Trzeba działać.
Zsunąłem materiał yukaty z jego ramion, przysunąłem go do siebie bardziej i przeniosłem się z pocałunkami najpierw na jego szyję, a następnie obojczyki. Ugryzłem go w wystającą kość. Hinata jeknął głośniej. Całą szyję krewetki pokryłem czerwonymi punkcikami na znak przynależności. Był tylko mój.
Czerwonowłosy zaczął się niebezpiecznie opierać swoim kroczem o mój brzuch. Poczułem, jak bardzo był podniecony. Uśmiechnąłem się z satysfakcją pod nosem. Prawą ręką zjechałem, do pragnącego mojej uwagi, miejsca pomiędzy nogami Hinaty. Był taki ciepły, twardy i mokry. Sam mimowolnie zajęczałem. Gdy złapałem za jego stojący członek, chłopak wygiął się niebezpiecznie do tyłu. Drugą ręką objąłem go mocno w pasie. Chłopak desperacko trzymał mnie za koszulę na piersi i wtulał z zawstydzeniem twarz w moją szyję. Czułem na niej jego gorący i przyśpieszony oddech. Zabrałem się za robotę ręczną. Przejeżdżałem swoją dłonią po penisie krewetki, co chwilę go ściskając. Przyspieszałem, to zwalniałem swoje ruchy, sprawiając mu tym słodką torturę. Hinata nie kontrolował już swojego głosu przy czym wił się z rozkoszy na moich kolanach. Czułem, że jest już na granicy wytrzymałości.
-Ka-K-Kag...T-Tobio...ja...j-już...- Wyjęczał słodko do mojego ucha. Zatkałem jego usta moimi. Nasze języki łączyły się ze sobą w namiętnym uścisku. Jeszcze kilka ruchów dłonią i ...
Hinata głośno sapnął, po czym wygiął się do tyłu, dochodząc na moją rękę. Dobrze, że go trzymałem. Trwał w takiej pozycji przez chwilę, a następnie z powrotem objął mnie za szyję.
-Dlaczego? - Szepnął.
-Shouyo...
-Dlaczego to zrobiłeś w takim miejscu idioto?! - Odsunął się ode mnie i krzyknął mi w twarz.
Otworzyłem oczy w zaskoczeniu, po czym uświadomiłem sobie co mu zrobiłem. Zabolało mnie serce.
-Dlaczego?!
-Ja...
-Dlaczego dopiero teraz?!
...
-E?
Osłupiałem. Co? Hinata wpatrywał się w moje oczy ze złością, ale na jego policzkach widziałem zdradzieckie rumieńce.
-Przepraszam - cmoknąłem go w usta. - Kolejnym razem nie będę tyle zwlekał. - Dodałem.
Czerwonowłosy obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem. Był słońcem w moim życiu. Też się delikatnie uśmiechnąłem. Hinata oparł swoje czoło o moje i razem zaśmialiśmy się wesoło.
To był pierwszy mój festyn w życiu, i jak podejrzewałem najważniejszy. Kolejne spedzałem zawsze z Hinatą u boku.

#Pierwszy festyn Kagayamy, pierwszy one shot z serii KageHina😃 ahhh uwielbiam takie klimaty😍 a Wy?😉 do poczytania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

#Pierwszy festyn Kagayamy, pierwszy one shot z serii KageHina😃 ahhh uwielbiam takie klimaty😍 a Wy?😉 do poczytania

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 07, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Król SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz