Rozdział 6

88 9 0
                                    

— Moja dupa umarła!

Xaver pokręcił głową owijając moją zdartą kostkę.

— Jesteś głupia, czy głupia? Kto normalny wskakuje na ogiera z zaskoczenia? "Wypróbuj", nie "popełnij samobójstwo" . Jest różnica.

Podczas gdy ja siedziałam na trawie, mój przystojny wierzchowiec skubał sobie obok mlecze. Mimo spektakularnego upadku i minięcia o włos śmierci, czułam, że to co zrobiłam było warte uznania.

— I tak dobrze, że to przeżyłaś, prawie Cię startował — stwierdziła Sakura.

— Możesz jeszcze zmienić konia, choć ten właściwie jest już twój. Ujeździłaś go tak mniej więcej. — powiedział kapral patrząc, jak zawsze, obojętnie w moim kierunku.

— Ale to wy panikujecie z kostką. Mogłabym jechać dalej. — ucięłam.

Levi machnął lekceważąco ręką odchodząc do Smitha i Hange, podczas gdy Sakura i Xaver zostali. Dałam znak Kiślowi, że dość już mam opinię tą nogę po czym wstałam bez ceregieli wkładając buty.

— Dobra bahory, ja już idę. Ty, Shisuni, odprowadź konia, a ty Xav, zajmij się czymś pożytecznym.

Złapałam mordkę swojego jednorożca z piegami i uniosłam zakładając mu brutalnie kantar. Zwierzę spojrzało na mnie z wyrzutem zmęczone.

— Ty delikatny nie byłeś — zauważyłam.

Ruszyłam do stajni, a wraz ze mną Xaver.

— Ostatnio rozejrzałem się po oddziale. W związku z ucieczką między innymi.

— Mhm. Coś ciekawego?

— Możliwe, że Saki żyje.

Az się zatrzymałam tak mnie zamurowało.

— Sugerujesz, że Saki, po tylu latach wciąż żyje i jeszcze jest u nas w oddziale?!

— Tak.

Po przetrawieniu tej informacji wznowiłam prowadzenie konia. Saki była jego przyjaciółką, ukochaną, a przez ich rodziców, również narzeczoną Xavera. Kiedy miał 6 lat, przeżył atak tytana, a ona została zabita przez gruzy piwnicy po wędrówce po mleko. Zeszła na chwilę, potem jej nie znaleziono, a sam Kisiel został porwany przez tytana i odebrany przez handlarzy niewolników. Zbyt mały został porzucony na przedmieściach i tam spotkał mnie, a potem razem znaleźliśmy Yuko, w okolicy przejścia do podziemi.

— Jak chcesz się upewnić?

— Mam pewne podejrzenia co do Sakury. Możliwe, że to od jej imienia jest skrót Saki. Z tego co udało mi się zaobserwować jest dość impulsywna, ale aby nie krzywdzić innych złość wyładowuje w pamiętniku. Spisuje wszystko co złe.

— Chcesz go zdobyć?

— To raczej jasne. Serek, jesteśmy złodziejami, wyrzutkami, czas aby wspiąć się na wyżyny.

— Już raz was złapała — zauważyłam.

— Ale wiem już jakich błędów nie popełniać. Nie dam się złapać. Poza tym, razem z Yuko słabo się zagraliśmy na małym obszarze. Teraz kiedy ten mały obszar jest znany, nie powinno być problemu, zwłaszcza, że mam kogoś bardziej spostrzegawczego.

Yuko od zawsze miała problem z oczami, jednak nigdy nie udało nam się załatwić okularów, więc dziewczyna od zawsze i do końca życia niedowidziła z daleka. Nie jest to zbyt śmieszne, bo zanim się skapnęliśmy byliśmy w więzieniu, z którego następnie musieliśmy uciec. Yu mimo to była nieodłącznym elementem naszego zespołu. Na samą myśl o niej coś we mnie drgnęło. Z innych to spływa, ale ja nie jadłam 3 dni po jej śmierci. Albo przynajmniej nie z własnej woli.

— Tak więc plan działania jest nieskomplikowany — powiedział Xav, a do mnie dotarło, że go nie słuchałam.

— Jaki plan?

— Tylko nie mów że nie słuchałaś — patrzył na mnie pobłażliwie.

— Tak jakoś wyszło...

Kisiel westchnął, po czym otworzył boks stajni. Drewniana budka miała 10 boksów, umocnionych belkami poprzecznymi. Mocowania drzwi i ścian były zrobione z miedzi, bądź metalu, dając odporne na korozję łącza. W samej stajni pachniało świeżym, złocistym sianem, które lekko drażniło nos kurzem. Idealny zapach paszy tuszował jeszcze nie sprzątnięty gnój. W stajni poza moim siwkiem były jeszcze tylko dwa konie, w tym kara klacz Yu z białą latarnią na czole. Wabi się Miracle. Mój jeszcze nie ma imienia, ale dostanie je. Będzie mocne jak jego grzbiet i pełne gracji jak jego kłus, a przy tym groźne, jak jego szarża na przeszkodzie.

Tak. Mój koń jest piękny.

***

Cięcie 2

***

Obserwowałam uważnie korytarz. Nie pamiętam, co zawaliło mnie z nóg, ale szybko wstałam. Znów przyglądałam się stanowczo bardzo zakurzonemu korytarzowi. Nagle zza rogu wyłoniła się Hange Zöe. Ciut zdyszana zatrzymała się przy mnie. Nie biegła, ale była zmęczona, pewnie wbiegała po schodach,  a potem dopiero odpuściła.

— Tu jesteś! — zawołała wyraźnie zaskoczona, ale z ulgą.

— Coś się pani stało, Zöe?

— Hange wystarczy... A i owszem wzywa Cię kapral, ma podobno jakąś sprawę do Ciebie. To dość pilne więc idź już. Czeka w swoim pokoju.

— Jasne... Zaraz pójdę.

Kiedy tylko Hange się obróciła zaczęłam się zastanawiać. Kurcze. Niesubordynacja albo porzucenie przyjaciela. Co wybrać?
W tym momencie zza drzwi dobiegły mnie głosy... Chyba mogę jednak zostawić Kiśla.

Zdecydowana ruszyłam na spotkanie. Zarzuciłam grzywkę do tyłu, aby nie zasłaniała oczu. Zaraz potem opadła z powrotem, a ja zatrzymałam się przed niepozornymi drzwiami. Ciekawość zżerała mnie od środka, jednak zaraz zniknęła. Unikam ciekawości. A przynajmniej się staram. Jej ślad mam na policzku, nie tak dawno wycięty niczym skaza czyniąc mnie osobą bardzo charakterystyczną. Ta blizna to ostrzeżenie.

Dość energicznie pchnęłam drzwi. W środku za biurkiem siedział niski, czarnowłosy mężczyzna. Zasalutowałam jak każdy zwiadowca. Prawą rękę za siebie, lewa o pierś pięścią do góry. Nawet nie spojrzał. Upił tylko łyk herbaty przekładając jeden z papierów na spodzie na górę.

— To jest mapa tego, co chwilowo udało nam się zbadać poza murami — powiedział podsuwając mapę w moją stronę, po czym wstał.

Niby jest taki niski, a jest mojego wzrostu, może nawet wyższy, a ja niska nie jestem. Tak czy siak.

Levi stał po drugiej stronie stołu wskazując obszar oddalony nie za wiele od pierwszego muru.

— Tu zaatakował nas tytan. Nadciagał od wschodu, więc miał przewagę. Mgła poranna zasłaniała go i w dodatku słońce oślepiło oddział uniemożliwiając reakcje.

— Czy to tłumaczenie ma mi udowodnić, że Yuko nie miała szans i nie ma co jej żałować? — zapytałam dodając po chwili formę grzecznościową. — Panie kapralu?

— Nie, ale jeśli chcesz, to proszę — odparł z przekąsem. — A wracając, chcemy przeprowadzić śledztwo. W tym celu potrzebujemy Ciebie, bo znałaś Yuko, oraz niejakiego Gavina Secondrisk. Razem z oddziałem specjalnym spróbujcie ustalić co to za tytan.

— Jasne... Czyli kto z nami jedzie?

— Ja, Hange, Erwin i kilku innych zdolnych ludzi.

— Zaje... — zaczęłam ciętą odpowiedź, jednakże wparował Gavin przerywając mi.

Chłopak zasalutował, po czym zapytał bez zbędnych formalności.

— Kiedy wyruszamy?

— Jutro — odparł Levi.

— Ona z nami jedzie? — zapytał z taką miną, że aż mnie ręka zaświerzbiła aby mu przyłożyć.

— Tak.

— Spodziewałem się Xavcia, ale ona też może być.

Westchnął. Zasalutował. Wyszedł. Mam spokój.

Immortal » snkWhere stories live. Discover now