- Śmiało, jedzcie. - polecił chłopiec wysypując kolejną porcję kociej karmy w alejce. Uśmiechnął się gdy wychudzone dachowce powoli zbliżyły się i zaczęły jeść. Sięgnął po kilka pustych, plastikowych pojemników, które leżały przy kuble na śmieci i rozlał do nich mleko z butelki, którą trzymał za paskiem - Niedługo do was wrócę. - oznajmił z uśmiechem, prostując się po czym ruszył w kierunku schodów przeciwpożarowych. Zaczął się po nich wspinać, poprawiając swoją skórzaną czapkę lotniczą z odstającymi kawałkami materiału, które miały imitować kocie uszy.
Przeskoczył z dachu na dach i tak kilka razy, aż się zatrzymał, słysząc syreny radiowozów oraz karetki. Zmierzały na obrzeża miasta. To tam mieściła się posiadłość Wayne'a. Miał nadzieję, że nic się nie stało...
Ruszył dalej, kierując się do domu. Po drodze zahaczył o park centralny. Kilka dni temu do Gotham przyjechał cyrk. Z jednej strony patrzenie na kolorowe namioty było dla niego bolesne i traumatyczne, ale z drugiej, uwielbiał na nie patrzeć, przypominać sobie chwile spędzone z rodzicami...
Do mieszkania wszedł przez okno. Było dość późno i zostało mu zapowiedziane, że dziś będzie sam, więc dwunastolatek nie spodziewał się nagłego zapalenia światła. Syknął, zasłaniając oczy ramieniem, po czym niepewnie spojrzał na stojącą przy wejściu do salonu kobietę w czarnej, eleganckiej sukni.
- Uch, Selina... - wymamrotał.
- Dick, kociaku, gdzie byłeś? - zapytała, patrząc na niego z wyrzutem.
Chłopak zamknął za sobą okno i zdjął czapkę, aby zaraz rzucić ją na pobliski fotel.
- Karmiłem bezdomne koty. - odparł swobodnie - A co ty tu robisz? - zapytał, zmieniając temat - Miałaś być na bankiecie u Wayne'a. - zauważył.
Selina Kyle z westchnięciem usiadła na kanapie i zaczęła ściągać szpilki.
- Dick, nie wychodź o takiej porze sam i bez uprzedzenia, dobrze? - spojrzała na niego, nieruchomiejąc. Czarnowłosy skinął niechętnie głową, po czym schylił się, aby rozsznurować swoje wysokie buty - Deadshot i jego chłoptaś zdjęli akurat na bankiecie Bruce'a swój kolejny cel. - Dick uniósł głowę, otwierając szeroko oczy.
- Nic ci się nie stało? - wypalił. Kobieta uśmiechnęła się lekko, odstawiając na bok swoje szpilki, po czym klepnęła miejsce na kanapie obok siebie.
- Chodź tu do mnie, kociaku. - przywołała go do siebie. Dwunastolatek zaraz znalazł się przy niej, przytulając mocno do jej ciała - Nic mi nie jest, nie martw się. Byłam w środku, kiedy na zewnątrz dzieciak strzelił do Olivera Queena. - lekko potarła plecy podopiecznego - Bruce pojechał z Queenem do szpitala. Bankiet niby trwał dalej, ale nastroje nie były najlepsze, więc wyszłam.
- Przeżyje? - zapytał, unosząc głowę i wbijając w nią te wielkie, niebieskie oczy.
- Wątpię. Najpewniej nie dożyje ranka. - westchnęła ciężko, puszczając go. Dick skinął powoli głową w zamyśleniu wbijając wzrok w podłogę.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. - stwierdził, kiedy Selina wstała i podeszła do lustra, aby zdjąć kolczyki. Na kanapę wskoczył jeden z kotów i wszedł na kolana czarnowłosego, który mimowolnie zaczął go głaskać po grzbiecie - Nie zniósłbym straty kolejnej mamy. - dodał.
Zaskoczona kobieta upuściła kolczyk, a ten upadł na ziemię i potoczył się prosto pod łapki innego kocura, automatycznie zamieniając się z ozdoby w zabawkę. Kyle powoli obróciła się i spojrzała na zamyślonego dwunastolatka dalej głaszczącego kota, po czym podeszła do niego i tym razem to ona mocno przytuliła chłopca.
- Mój mały, kochany Cat Boy... - szepnęła - Nigdzie się nie wybieram, Dick.
CZYTASZ
Catboy || one shot ||
FanficAlternatywne uniwersum Tak. Spin-off do Poisoned Arrow, dobrze myślicie. Tym razem powiązane z innymi postaciami. Znajomość Poisoned Arrow w sumie nie potrzebna. Tytuł roboczy: Kitty Napisane dnia dziewiątego stycznia dwutysięcznego siedemnastego pr...