Prolog

35 6 0
                                    

Po raz setny przekroczyłam próg szkoły, której tak bardzo nie nawiedziłam. Monotonia która wypełniała każdą klasę przez czterdzieści pięć minut, czasami nawet dziewięć razy dziennie, stawała się nużąca i przygnębiająca. Po dziewiątej godzinie każdy uczeń na dźwięk dzwonka wstaje z drewnianej ławki jak na rozkaz, potem hucznie odchodzą do domów. Kilka chwil temu zadzwonił mój ósmy i za razem ostatni dzisiaj dzwonek. Pani Montgomary musiała pilnie opuścić ten przeklęty budynek więc nas zwolniła. Stanęłam pod jedną z kolumn, nadal będąc na terenie szkoły, i sięgnęłam do kieszeni spodni. Delikatnie wyjęłam małą paczuszkę niebieskich L&M'ów i zabrałam jednego, ostatniego. Odpaliłam zapalniczkę i zaciągnęłam się dymem.
-Odłóż to świństwo.-usłyszałam znajomy mi głos.
-Pieprz się, Peters.- spojrzałam chłopakowi w oczy w których mogłam wyraźnie dostrzec złość. Dmuchnęłam dymem prosto w jego twarz, na co ten wyraźnie oburzony wyjął mi go z ust i zdeptał. Wywróciłam tylko oczami, poprawiłam czarny, skórzany plecak i udałam się w kierunku starej bramy, opuszczając teren szkoły.
-Tai, poczekaj!-zawołał blondyn doganiając mnie.
Nie zwracając na niego uwagi, stawiałam kolejne kroki.
-Tai!-złapał mnie za ramie. Nic nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na jego zmartwioną twarz.
-Co z tobą? Od pewnego czasu cię nie poznaję.-stwierdził.
-A co ma być?- zapytałam nie wzruszona na co w odpowiedzi dostałam tylko ciężkie westchniecie.

Mijając kolejne ulice nadal się do siebie nie odzywaliśmy. Nie miałam mu nic do powiedzenia.
W oddali dostrzegłam znajome sylwetki ze szkoły. Poznajcie bandę frajerów dla których cały świat kręci się wokół ich. Takie osoby unikam szerokim łukiem, i tak było dzisiaj. Gdy byłam dostatecznie blisko usłyszałam ciche gwizdy, czułam ich oczy na moim ciele.
-Tai, gdzie się tak spieszysz?- zignorowałam.
-Nigdy więcej się tak nie ubieraj, kusisz.- zignorowałam.
Wszystko było by w porządku, gdyby lider grupy, Ray, nie trzymał rąk przy sobie. Podszedł, i otwartą ręką "klepnął mnie w tyłek". Odwróciłam się napięcie i gdy już miałam podejść, Peters mnie wyprzedził. Miał zaciśnięte pieści którymi zaczął okładać twarz Ray'a. Staraliśmy go odepchnąć, na szczęście nie było to trudne. Blondyn otarł kąciki ust po czym dołączył mi kroku powrotnego do domu. Byłam zdenerwowana, pierwszy raz widziałam go w takiej furii, Evan nie jest agresywny, a już na pewno nie do tego stopnia by kogoś uderzyć.
-Może wejdziesz na kawę?-zapytałam wyrywając nas z ciszy która towarzyszyła nam zawsze przy powrocie do domu. Chłopak się tylko uśmiechnął i objął mnie ramieniem,
-Musimy pilnie porozmawiać Tai, od pewnego czasu wszystko stało się inne

Wait A SecondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz