Dzień jak każdy inny, wstaję, jem, idę do szkoły, wracam i jem ponownie . Jednak wtedy stało się coś, co całkowicie zmieniło sytuację, wydawałoby się dość stabilną, w moim życiu. Po skończonym posiłku zbiegłam do pokoju, aby dokończyć zadanie. Przeważnie odrabiałam je przy włączonym telewizorze. Dziwny nawyk, który powinien utrudniać naukę, ale w moim przypadku ten czynnik działał zupełnie inaczej. Lecz tego dnia postanowiłam zrezygnować z dodatkowej rozrywki i rozwiązać zadanie w ciszy. Gdy pisałam wyniki kolejno po sobie, nagle poczułam lekki wstrząs. Biurko lekko się podniosło, a wszystkie papiery zawirowały. Zignorowałam to, ponieważ mieszkając w San Francisco jest się przyzwyczajonym do tego typu sytuacji. Pozbierałam kartki i postanowiłam kontynuować matematykę. Po chwili poczułam kolejny wstrząs, tym razem jakby z zwiększoną siłą, a na dodatek słychać było lekki huk dobiegający z prawej strony. Mieszkając w wysokim wieżowcu w centrum miasta, miałam widok na całą panoramę San Francisco. Było to coś pięknego, coś, co widując dzień w dzień nie miało się dosyć. Postanowiłam wyjść do salonu, aby sprawdzić czy moja rodzina jest świadoma niebezpieczeństwa. Idąc czułam kolejne drgania. W pewnej chwili usłyszałam niesamowicie głośny hałas, który ogłuszał całe otoczenie. Wstrząśnienie uderzyło z tak mocną siłą, że upadłam. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy,
– Mamo!!! - wykrzyknęłam z całych sił. Czekałam na odpowiedź, ale niestety jej nie zastałam. – Evelyn?! - ponownie podniosłam głos, aby sprawdzić czy nie ma mojej siostry w pobliżu. Niestety jedyne co usłyszałam to kolejny huk. Głośniejszy niż poprzednie. Cały wieżowiec drgnął. Gwałtowniej niż poprzednio. Szybko odwróciłam wzrok w stronę szklanej ściany i jedyne co zauważyłam to sąsiedni budynek, który stał w płomieniach. Wszystko dookoła było przykryte czerwonymi smugami, a w powietrzu unosiła się szara chmura. Już wiedziałam, że jestem w niebezpieczeństwie, a moja jedyna droga ucieczki to schody. Szybko pobiegłam po plecak, spakowałam do niego ostatnie bułki, konserwy i koc i wybiegłam z mieszkania. Na korytarzu unosił się smród, którego nie potrafiłam rozgryźć. Winda nadal działała, ale nie byłam przekonana co do jej bezpieczeństwa, więc podjęłam szybką decyzję i zaczęłam zbiegać ze schodów. Mieszkanie na dziewiątym piętrze to nie przelewki. Od wyjścia z budynku dzieliło mnie ponad dwieście schodów. Wiedziałam, że moje życie wisi na cienkiej nici i każda sekunda może mnie uratować. Jeśli przed chwilą zbombardowali sąsiedni wieżowiec, mój z pewnością będzie kolejny... Zaczęłam moją bitwę z schodami. Dziesiąty schodek, dwudziesty, czterdziesty, setny i huk. Niewyobrażalnie głośny huk. Poczułam, że za chwilę coś spadnie. Nie myliłam się, zaczął odrywać się ogromny strop z sufitu, a za nim chmura pyłu. Wiedziałam, że jeśli się nie przyspieszę tempa, umrę na miejscu. Ta myśl dała mi kopa i w przeciągu kilkunastu sekund pokonałam część schodków. Zostało mi tylko dziesięć. Odwróciłam moją głowę w górę, aby upewnić się, że mogę bezpiecznie przebiec ostatni kawałek i jedyne co zauważyłam to zbliżający się w moją stronę kawałek sufitu. To nie mogło się dobrze skończyć. Musiałam zaryzykować i przeskoczyłam przez kilka schodków kończąc moją bitwę. W tym samym momencie strop uderzył z ogromną prędkością w podłogę powodując wstrząs całego budynku, a zaraz po tym, jak się okazało, jego rujnację. Na szczęście zdołałam wybiec z niego na czas.
Na ulicy panował chaos. Wszyscy biegli szukając swojej rodziny lub jakiegokolwiek schronienia. Mając trochę pieczywa i kilka puszek wiedziałam, że nie mam szans na przeżycie, ale w tym momencie nie myślałam o tym. Moim jedynym celem było znalezienie rodziny.
- Mamo!!! Evelyn!!! Gdzie jesteście?! - krzyczałam załamana. Mimo, że panował niesamowity hałas zawsze usłyszałabym głos mojej małej siostrzyczki. Jeśli znajdowałaby się tu gdzieś sama, nie miałaby szans na przeżycie. Adrenalina buzowała we mnie tak mocno, że nie byłam w stanie wyczuć bólu, jaki sprawiała mi skaleczona szkłem stopa. Biegłam tylko przed siebie szukając znajomych twarzy.
Bieg był coraz bardziej wolny, moja cała siła się powoli kończyła. Ustałam na chwilę, klęknęłam i spróbowałam złapać oddech. Nagle, ktoś złapał mnie za ramię. Poczułam stęchliznę i odwróciłam się. Zobaczyłam coś, czego nie dało się opisać. Coś co na ten czas było dla mnie straszne i zupełnie obce. Był to widok rozkładającego się ciała i przekrwionych oczu.
CZYTASZ
Struggle [ZOMBIE]
Science FictionObraz apokaliptycznego świata zawładniętego przez zmarłych od zawsze tkwił w naszych głowach wzorowany na podstawie filmów i książek, ale tak właściwie to nikt z nas nie wie jak naprawdę działałoby społeczeństwo podczas tego kataklizmu. Na dzień dzi...