Kiedyś w krainie miłości.
W mieście pełnym radości.
Na świat przyszło dwoje dzieci.
Gdzie gwiazda na na niebie świeci.
Jedno z nich zrodzone.
W demona zostało przemienione.
Porzucone , ukryte , zapomniane.
Bo na zawsze było potępiane .
Durne tomiki jakiś pisadeł ,bez sensu . To niby te wierszyki są pamiątką po moim zmarłym Dziadku . Mówiono o nim różnie , posądzano o herezję i nawet chciano spalić na stosie tylko że był jeden maluśki problem on był królem wysłannikiem nieba !!. Smutne wersy wierszy czasem dają po sobie znać w naszym świecie i odciskają się na małych , biednych duszyczkach dzieci . Zapewne moja dusza jest jedną z nich - podeptana ,zapomniana .
- ZIELONY KRZAK ,WIELKI JAK PTAK !!- jestem beznadziejna w układaniu tych rymowanek . zapewne Dziadek dawno spadł by z tego wysokiego drzewa.
- zawsze wisisz jak małpa na drzewie do dołu głowa , nawet jesteś do niej podobna - Madison pojawiła sie w obrębie mojego wzroku , dogryzała mi jak najgorszy wróg którym zapewne była.
- przestań sie naśmiewać Madison- nie mam zamiaru wdawać sie w kłótnie
- Zapewne udajesz Matkę której nawet nie dorastasz do pięt - mówi to żmija która syczy nawet wtedy gdy płacze kłamliwa suka . Prawda jest iż była powalająco podobna do matki ten sam uśmiech , zielone oczy , blond włosy lekko zakręcone na końcach .
- BO TY DORASTASZ !!!- KRZYKNEŁAM I SPADŁĄM Z DRZEWA ROBIĄC TEATRALNY PRZEWRÓT W PRZÓD
- Ojciec powtarzał , że jestem najbardziej z was podobna - nie rozumiem czemu nie mogę jej znieść
Poszła sobie zadzierając nos jak zawsze . Szłam sobie zielonym trawnikiem pełnym kolorowych kwiatów , zazwyczaj były nimi białe róże takie niewinne one przypominały nam o matce . Ojciec powiesił się na żyrandolu jakieś 4 lata temu . Smutne , uważam raczej że żałosne kochał moją matkę tak bardzo że nie dał rady dłużej wytrzymać .
Miłość potrafi tylko ranić.
Jak ogień rany palić.
Śmierci nikt nie pokona.
Także król tego nie dokona.
Lubiłam cytaty o śmierci ,były takie realne a idąc w stronę pałacu ogrodem odciskały piętno na moim sercu . Jedynie dla mnie z tej popapranej rodzinki miłość nie istnieje można poczuć do kogoś pociąg ,ale tylko tyle chwila słabości ,gdy ktoś odczyta źle ten sygnał i podpisze pod nieistniejącą miłość spotka go nieszczęście i własnie tak powstają najlepsze wiersze , kocham takie pełne nienawiści .Weszłam do wielkiego zamczyska którego potocznie zwę domem .ciemne ściany wydawały się nie mieć końca , ogromne okna miały dawać dużo światła jednak te jakby przyciemniały cały wielki korytarz , każde drzwi które mijało się korytarzem były warte co najmniej tyle ile gromada niewolników , cały przepych w tym zamku był niepotrzebny , złoto i srebro przeważało w wystroju, nagle wpadłam na wielki hol z parą ogromnych złotych schodów, wtem czerń panująca na malutkim korytarzyku przerodziłam się w nieskazitelną biel , główne wielkie drzwi wydawały się pochodzić z samych niebios . Przepych w takich zamkach to w tym wieku chyba norma . Tak się mi przynajmniej wydaje .
Kręte schody prowadziły na 4 piętra , ja zatrzymałam się na 2 i popędziłam prosto coraz szybszym tempem , stukot obcasów odbijał się echem po korytarzu - już jest
CZYTASZ
PROSZĘ ZOSTAŃ
Teen FictionCzy to ,że się urodziłam mogło kogoś zranić . Zapewne ojciec wolał by to Christopher urodził się pierwszy . Moja matka tylko mnie kochała niestety jedynie rok ,ponieważ śmierć wzięła swoje żniwo . Moja o rok młodsza siostra Madison mnie nienawidzi...