01

197 24 52
                                        

Śnieżnobiałe chmury pędziły tamtego dnia wyjątkowo szybko po błękitnym niebie.

Las pełen zieleni, która według przekonań wielu ludzi powinna uspokajać i wzbudzać pozytywne myśli, raczej wywoływała niepokój. Może było to spowodowane wysokimi, kolczastymi krzakami, o które Seani co chwilę zahaczała i nie tylko rozrywała sobie przy tym grube, czarne pończochy, ale także skórę, wyglądającą w tamtym momencie jak śnieg, na którym ktoś rozrzucił setki szkarłatnych nitek. A może była to przyczyna wysokich drzew o rozłożystych gałęziach, odsłaniających tylko niewielkie fragmenty nieba, przez co w lesie panował półmrok.

Seani zatrzymała się na chwilę, nasłuchując. Tupot kilkudziesięciu stóp ustał, a jedynym dźwiękiem słyszanym w tamtym momencie było bzyczenie dużego owada, przypominające bardziej odgłos helikoptera.

Dziewczyna nachyliła się do przodu, usadawiając dłonie powyżej kolan. Udało się – pomyślała – przecież nie mogło być inaczej, mnie nigdy nikt nie złapie, jestem najlepsza. Wyprostowała się i uśmiechnęła z wyższością i rozpierającą dumą. Podniosła nogę do góry z zamiarem opuszczenia tego ponurego miejsca, lecz zanim zdążyła przesunąć się choć odrobinę do przodu, poczuła silne uderzenie w plecy, zwalające ją na kolana. A już po sekundzie czyjeś silne ręce trzymały ją za włosy, a zimne i wyjątkowo ostre ostrze było przyciśnięte do jej krtani. Nie śmiała ani drgnąć, tylko jej szmaragdowe tęczówki poruszały się we wszystkie strony, obserwując niezwykle przerośniętych strażników miasta. Ich żółte, kocie oczy wyglądały jakby za chwilę z czarnych szparek znajdujących się na środku, miał wydostać się laser i przeciąć jej drobną postać na pół. Bardzo umięśnione szarawe ciała były pokryte grubymi, czarnymi żyłami.

Największy ze stworów - dowódca całej brygady – ukucnął przed dziewczyną, tak, aby jego oczy znalazły się na tej samej wysokości co oczy Seani.

Białowłosa wpatrywała się w twarz mężczyzny, ledwo wytrzymując jego spojrzenie. Zawsze ją przerażali.

Niemagiczna — wysyczał mężczyzna, ukazując zęby zakończone ostrymi szpikulcami. — Oddawaj to, co ukradłaś.

Powoli wyciągnął ku niej ogromną dłoń, czekając aż dziewczyna posłusznie da mu skradziony przedmiot.

— Niech ten osiłek... Mnie pu-puści, to oddam — powiedziała z wielkim trudem, nadal mając nóż przyciśnięty do gardła.

Przywódca skinął lekko głową, a trzymający dotychczas Seanię mężczyzna puścił ją, ale nadal stał obok, pilnując, aby nie dała nogi.

Białowłosa sięgnęła za pazuchę, wyciągnęła woreczek ze złotymi monetami, niezwykle drogą tkaninę, której odcienia i delikatności nie dało się opisać słowami i oddała je mężczyźnie.

— Dobra decyzja — pochwalił ją, uśmiechając się szeroko. — A teraz, zaprowadzić ją do Daraya, niech on wymierzy jej karę.

Mężczyzna uprzednio trzymający dziewczynę podniósł ją i usadowił sobie na prawym ramieniu.

— Przecież wam wszystko oddałam! — wrzasnęła, waląc strażnika małymi, w porównaniu do mężczyzny, dłońmi. Teraz, gdy mieli zaprowadzić ją do tak bezwzględnego człowieka, jakim był Daray, było jej wszystko obojętne, czy rozzłości ich tak, że rozgniotą ją na kwaśne jabłko, czy też przywiążą do drzewa i pozostawią na pastwę mięsożernych potworów. Już śmierć była lepsza od kar, jakie Daray fundował wszystkim, którzy nie przestrzegali prawa, a zwłaszcza dla zwykłych, niemagicznych osób urodzonych w nadprzyrodzonej rodzinie, którym dane było poznać świat magii.

Takie osoby jak Seani nie miały zapewnionej edukacji ani pracy. Nikt ich nie szanował. Większość Niemagicznych zgadzała się na wymazanie wspomnień dotyczących ich pochodzenia. Wysyłano ich wtedy do miejsca zwanego Ziemią – sztucznej planety, nieznającej magii, lecz białowłosa nie chciała żyć w kłamstwie. Mimo że jej wygląd i umiejętności mówiły, nie pasujesz tutaj, jesteś plamą na okularach, którą prędzej czy później zetrą, na Ziemi będzie ci o niebo lepiej.

Pomyślała, że nie może tak po prostu się poddać. Nie będzie cierpiała takich katuszy, tylko dlatego, że zwinęła parę monet i jakąś szmatę. Przetrwała w tym miejscu dziewiętnaście lat i wytrwa jeszcze co najmniej drugie tyle. Starała się uspokoić szybki oddech. Schowała strach do kieszeni i zapięła go na zamek błyskawiczny, aby nie mógł wrócić. Leżała nieruchomo na ramieniu strażnika przez dobry czas, aby osłabić ich czujność. Ostrożnie sięgnęła do kieszeni, serce nadal łomotało jej jak młot pneumatyczny. Wyciągnęła mały flakonik z przezroczystą substancją, którą wzięła z „laboratorium” swojego kumpla. Pomału odetkała korek, ukradkiem spoglądając na pozostałe postacie, wszyscy patrzyli wszędzie, ale nie na nią. Zapewne byli święcie przekonani, że Seani jest całkowicie bezbronna.

Podniosła buteleczkę do góry, kierując rękę w stronę twarzy mężczyzny. Masz za swoje – pomyślała i chlusnęła zawartością w twarz strażnika, stwór wrzasnął przeraźliwie i brutalnie upuścił dziewczynę na ziemię. Seani, nie zwracając na bolesne odczucia, wstała z szybkością zadziwiającą także dla niej i zaczęła pędzić, ile tylko miała siły w nogach.

Mężczyźni ruszyli za nią, pozostawiając kolegę z poparzoną buźką. Białowłosa zgrabnie omijała gęsto wyrośnięte drzewa i przeskakiwała przez kolczaste krzaki, co jakiś czas coraz bardziej raniąc sobie kończyny, lecz determinacja, jaką wtedy czuła, nie pozwalała bólowi dotrzeć do mózgu i spieprzyć tego, co udało jej się zrobić.

Z chwili na chwilę drzewa stawały się coraz rzadsze, aż w końcu wybiegła na pustą polane, zalaną wodą.

Wbiła się w to błoto, wiedząc, że nie ma innego wyjścia. Ciecz sięgała jej powyżej kostek. W pewnej chwili poczuła straszliwy ból w boku.

— Przeklęta kolka! — syknęła pod nosem. Odwróciła głowę na moment do tyłu, w sam raz, aby zobaczyć mężczyzn wybiegających zza drzew. Zacisnęła mocno zęby i przyspieszyła. Nie wiedziała, gdzie biegnie, ale najważniejsze, że jeszcze jej nie dorwali. W chwilę później poczuła jak grunt usuwa się jej spod nóg, a ona leci w dół. Próbowała się czegoś złapać, ale gdy tylko jej się to udawało, zaraz jej ręce ześlizgiwały się z trawy i mokrych, wystających z ziemi skał.

Kiedy już nie było się czego chwycić, spadła na samo dno, jej ciało i tak już obolałe i poranione nie poczuło żadnej różnicy, gdy dotknęło twardej ziemi.

Dziewczyna oparła głowę o ścianę, głośno dysząc. Jak ja stąd wyjdę? – pomyślała. – I co to za miejsce?

Spadła do tej dziury... — Jak przez ścianę usłyszała głos jednego ze strażników. — Zejdę tam i ją wywlekę, żywą lub martwą.

— Nie — jęknęła, podnosząc się na równe nogi. — Musi być jakieś inne wyjście. — Spojrzała w bok i zauważyła wąski, ciemny korytarz. — No chyba nie ma innej drogi...

Ruszyła nieznanym tunelem, macając ściany, aby było jej łatwiej. Najchętniej zatrzymałaby się i odpuściła, ale coś nakazywało jej iść przed siebie. Lubię swoje życie – powtarzała w myślach, gdy co jakiś czas dotykała czegoś wijącego i oślizłego. Z oddali dochodziły ją siarczyste przekleństwa strażnika, który zapewne ledwo poruszał się w takiej ciasnocie.

Nagle nastolatka ujrzała niebieskie światło, zaczęła biec. Pędziła, aż trafiła do bardzo dziwacznego pomieszczenia. Promienie słońca wpadały przez dziury w suficie, oświetlając ściany z napisami w nieznanym białowłosej języku. W centrum znajdował się okrągły stół ze wgłębieniem na samym środku. Wydobywał się z niego ów niebieski blask.

Ludzka ciekawość pchnęła ją w stronę tego zjawiska. Nachyliła się nad kamiennym blatem i ujrzała najcudowniejszą rzecz, jaką było jej dane widzieć w swoim krótkim życiu.

Okrągły medalion, w którym znajdowało się nocne, usiane gwiazdami niebo. Po prawej stronie był wykonany ze srebra księżyc. Wyglądało to tak realnie, tak prawdziwie, jakby ten naszyjnik był lustrem, a nad głową dziewczyny znajdowała się cudowna galaktyka. Nie było to jednak możliwe, trwał dzień, a ona znajdowała się kilkadziesiąt metrów pod ziemią.

Wyciągnęła dłoń po naszyjnik.

— Mam cię! — Usłyszała triumfalny głos tuż za sobą i wiedziała, że to już koniec, nie uda jej się uciec.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 03, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Byłam królowąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz