Rozdział Pierwszy

110 15 10
                                    


     — Twoja ciotka to naprawdę wspaniała kobieta i cieszymy się, że jej siostrzenica będzie u nas pracować — mówiła moja nowa szefowa, opierając się o blat kuchenny. — Jednak z oczywistych powodów nie możemy wpuścić cię na salę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?

     — Oczywiście, że nie — odparłam z uśmiechem, splatając ręce za plecami. Szefowa była bardzo sympatyczna i byłam całkiem zadowolona z tego, że pracuję właśnie dla niej. — Niech pani mi tylko powie, co i jak, a od razu będę gotowa do pracy.

Kobieta uniosła do góry kąciki ust, ukazując swoje zadowolenie moją chęcią do natychmiastowego rozpoczęcia zmiany.

     — Och, bez pośpiechu — zaśmiała się ciepło. — I tak będziesz pracowała wieczorami. W ciągu dnia nie potrzebujemy aż tylu pracowników. Nie będziesz też musiała robić zbyt wiele, bo drinki wydajemy na barze, a rzadko ktoś zamawia coś do jedzenia. Pensja, mimo tego, niezmienna. Oczywiście zmywanie naczyń też wchodzi w zakres twoich obowiązków, ale nie jesteś przecież naszym jedynym pracownikiem.

     — Żaden problem.

Szefowa odwróciła się, wyszła z kuchni i w ostatniej chwili rzuciła przez ramię:

     — Zaraz przyjdzie do ciebie jedna z kelnerek, Weronika, i wytłumaczy dokładnie co i jak.

Kiwnęłam głową za wychodzącą kobietą, po czym cofnęłam się o kilka kroków i zajęłam miejsce na drewnianym krześle, które zaskrzypiało lekko podczas siadania. Ze zdenerwowaniem uderzałam paznokciami o własne kolana, wybijając prawie niesłyszalny rytm. Pierwszy dzień w nowej pracy. Wiedziałam, że mnie stąd nie wyrzucą, ale mimo wszystko i tak się stresowałam.

Klub nie był duży. Kiedy wchodziłam do środka spotkałam kilku mężczyzn z napisem "Ochrona" na plecach, przyprawiali mnie o dreszcze. Wyglądali jak goryle, jeśli nie gorzej. Współczuję ludziom, którzy wchodzą im w drogę i muszą stawić im czoło. Moje miejsce pracy było przytulne, ale nie do końca utrzymane w porządku. Blat z małym piekarnikiem był gotowy do użytku, dokładnie tak samo jak frytkownica. Hałas spadającego lodu w kostkarce spowodował u mnie zawał serca.

     — No hej, jestem Weronika — powiedziała wysoka dziewczyna, wchodząc do kuchni.

     — Aniela — przedstawiłam się.

     — Nie jesteś kelnerką, więc wszystko szybko pójdzie — oznajmiła. — To trochę śmieszne, bo to należy do obowiązków szefowej, kuchnia to nie moja bajka, więc sama nie wiem, co tutaj robię.

Uśmiechnęłam się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Kiwnęłam tylko głową i osunęłam się, mając nadzieję, że zacznie tłumaczenie wszystkich moim zadań.

     — Ogólnie to ci nie zazdroszczę — powiedziała, podchodząc bliżej do zlewu. — My jako kelnerki mamy więcej obowiązków, ale to zawsze ty zostajesz najdłużej w klubie, oprócz szefostwa oczywiście. Zacznijmy od początku. — Powiedziała radośnie. — Po pierwsze, zlew. Dzisiaj są dwie kelnerki, ja i Magda. Regularnie przynosimy ci tace ze szklankami. Ty je myjesz, a my je od razu zabieramy, nawet mokre. W zlewach musisz sobie przygotować miski na ciepłą wodę i zimną do płukania. Jeśli jest duży ruch, musisz się śpieszyć. Pamiętaj zawsze by patrzeć, czy nie są ufajdane od szminki. Niestety niektóre loszki nie wiedzą, co to słomka.

Przeszła do drugiego końca kuchni i przystanęła przy piecyku.

     — Piekarnik zawsze musi być włączony. Jeśli jest jakieś zamówienie, włączasz minutnik. Musisz przygotować sobie warzywa do hamburgerów, reszta tego śmieciowego żarcia jest w zamrażarce. Jeśli jakiś ochroniarz, czy inny pracownik przyjdzie po jakieś jedzenie, czy coś do picia, możesz zrobić jakąś kawę lub herbatę. Na końcu imprezy musisz umyć podłogi i mopy. Czasami możemy ci pomóc przy wynoszeniu śmieci i szkła.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 24, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bar Naszych SercWhere stories live. Discover now