Tony:Tony zwykle nie ma czasu, ani ochoty na żadne gotowanie, czy babranie się w kuchni. On preferuje kateringi czy fast-foody ogólnie jedzenie gotowe. Dziś nabrał ochotę na pizze, więc po raz kolejny zadzwonił do swojej ulubionej pizzerii i zamówił dużą Margaritę. Po 30min. usłyszał głos J.A.R.V.I.S.'a
-Panie Stark dostawca przyjechał.
-Świetnie! Nie płacę, bo produkt nie doszedł w ciągu 20min.
-Panie Stark dostawca jest już w windzie.
-Cudownie!
Po krótkiej chwili wyszłaś z windy i zaraz usłyszałaś wesoły głos.
-No,no dziś coś wolno,więc nie płacę.-uchachany brunet ujrzał cię i od razu zrobił maślane oczka.-Witam piękną panią-podszedł odsunął pudełko na bok i ucałował ci dłoń.
-Jak rozumiem pan Stark?-zapytałaś lekko zawstydzona.
-A i owszem.-posłał kolejny piękny uśmieszek.-jednak chciałbym poznać i pani imię.
-(T/I)
-Piękne imię. Widzę, że zaczynasz, więc zapłacę.
-Ale nie,nie trzeba taka jest...
-Nie ma żadnego ale (T/I) Ba!Należy ci się napiwek.
Podał ci należność i przy okazji kolejny szczery uśmiech. Ty lekko oszołomiona całą sytuacją uśmiechnęłaś się tylko blado i poszłaś do windy.
-Do widzenia...-rzuciłaś cicho.
-Do zobaczenia (T/I)
Byłaś trochę zdziwiona jego pożegnaniem,ale jak się okazało na banknocie, który miał być napiwkiem widniał numer telefonu z napisem "zadzwoń♥"Steve:
Co może robić najchętniej osoba, która nie zna się na dzisiejszej technologii i jest do niej "anty" nastawiona?
Oczywiście przesiadywać w bibliotece. Rogersowi skończyły się już książki historyczne,był na tyle zdesperowany, że pożyczał nawet jakieś romanse od Natashy, przy których i tak nie raz się wzruszał.
Dowiedział się od Bruce'a, gdzie znajdzie najbliższą bibliotekę, po czym zaraz się do niej udał.Praca w bibliotece mogła się wydawać na pierwszy rzut oka nudna,ale ty bardzo lubisz czytać i poznawać nowych autorów literackich,więc dla ciebie to wręcz błogosławieństwo.
Wszystko było jak co dzień. Na początku ogarnęłaś trochę w bibliotece, następnie zaczęłaś szukać czegoś dla siebie,jednak przerwał ci hałas dwa regały dalej. Zaraz tam ruszyłaś i źródłem hałasu okazał się wysoki dobrze zbudowany blondyn. Trzeba było przyznać, iż tacy "goście" często nie nawiedzali tego miejsca.
-Przepraszam, może w czymś pomóc?
-Jeżeli to nie problem pani...-zaciął się spoglądając na twoją plakietkę- pani (T/I).-posłał ci szczery uśmiech.
-Oczywiście, to moja praca i wystarczy (T/I)-odwzajemniłaś uśmiech.
-Miło mi, Steve.-podaliście sobie dłonie.
-Więc czego pa... czego szukasz?
-Książki "Śladami przeszłości", ale jakoś nie mogę jej znaleźć.
-Poczekaj.-prześlizgnęłaś obok niego i zaczęłaś szukać.-To dziwne...
-Coś nie tak?
-Nie ma tej książki tutaj,ale na pewno,gdzieś jest. Pewnie ją ktoś przełożył.
Sprawdziłaś w komputerze i książka rzeczywiście była dostępna tylko trzeba było ją poszukać. Nie czekając długo zaczęłaś poszukiwania, a twój nowy znajomy oczywiście pomagał. I tym sposobem spędziliście godzinę razem. Zguba się znalazła, a Steve szczęśliwy zapewnił cię, że odda ją terminowo i odłoży na swoje miejsce. ;-)Loki:
Bycie (T/I) (T/D/I) Stark wcale nie jest takie kolorowe,jak się może wydawać. Sława jest czasem mimo wszystko dobijająca, a walenie się pod nogami już bezużytecznych części od prototypów denerwujące. Jednak starasz się wspierać i pomagać swojemu bratu jak tylko możesz.
Tony bywa zwykle zajęty, ale przez to, że czasem przesiadujesz z nim w pracowni macie czas pogadać jak rodzeństwo. On zawsze stara ci się pomóc i jakby była potrzeba wskoczy za tobą w ogień. Zdarza się (choć to chyba za mało powiedziane) że pomagasz w różnych rzeczach Avengers, tak też miało być i tego dnia.
Kierowałaś się właśnie do salonu z którego dobiegały krzyki bohaterów.[czytaj głównie twojego brata]
-Nie! On jest niebezpieczny! Ja się na to nie zgadzam! Znajdźcie inną niańkę dla tego jelonka!
-Tony, ale (T/I) jest w wierzy zawsze. Nie jeździ na misje, więc będzie miała czas do niego zerkać. Nikt nie każe przesiadywać jej tam całe dnie.-usłyszałaś Nat.
-Ona ma racje. Twoja siostra jest tu najczęściej.
-A sam se pilnuj swojego braciszka!
-Tak profilaktycznie i tak są zabezpieczenia i Loki siedzi w klatce.-dodał spokojnie Clint.
-Nie no trzymajcie mnie ludzie!-Stark opadł teatralnie na sofę.
Postanowiłaś to przerwać, bo mówiono o tobie.
-Czego już potrzebujecie,że wymawiacie moje imię?
-Siostro! Nie,nie,nie gódź się na nic, co powiedzą ci wariaci.
-No odezwał się normalny.-zaśmiałaś się.
-Ej!
-Dobra o co chodzi?
-Widzisz...-widziałaś że Thor nie wie jak to powiedzieć-potrzebujemy osoby, która jest stale na miejscu i doglądałaby od czasu do czasu Lokiego i zastanawialiśmy się...
-Dobrze.-odrzekłaś bez większych emocji.
-CO?! Nie! Zwariowałaś!? To niebezpieczne!-bulwersował się twój brat.
-Pierwowzór bezpieczeństwa się odezwał.-skwitowałaś Starka.-dobra prowadźcie do niego.
Jak chciałaś zaprowadzili cię do niego.
-No proszę (T/I) Stark. Braciszek cię tu puścił ?-odezwał się czarnowłosy.
-Tak,tak fajnie. Wiesz kim jestem. Chciałeś mnie tym zaskoczyć? To ci coś nie wyszło. Przyszłam ci tylko powiedzieć, że od dziś będziemy sobie zatruwać życie. Z mojej strony to tyle. Do zobaczenia Lokuś.-uśmiechnęłaś się uroczo, pomachałaś mu, pozostawiając go w osłupieniu i najnormalniej sobie wyszłaś.Będzie ciekawie...ta dziewczyna to niezły przypadek. Trochę podobna do mnie, oby mniej denerwująca od swojego brata. Cóż w sumie nie mogę się doczekać następnych odwiedzin...~pomyślał Loki
Clint:
Eh... jednak bycie miłym nie zawsze się opłaca. Tłusty czwartek, więc kupiłam kilka pączków dla mnie i siostry, ale ta maruda...eh...szkoda gadać! Ona ma za duże oczekiwania, w tyłku jej się normalnie przewraca! Pomyślałam, że kupię już kilka, bo co może być lepszego od dobrego śniadanka, a potem pączka i kawusi? Nie,nie moja kochana siostra wymyśliła, że ona nie zje z marmoladą czy budyniem. Nie! Ona chce pączka z nadzieniem toffi! I teraz chodzę po sklepach i szukam,szukam i szukam... i co? I NIC! No ludzie! Jak tak można?!
Dobra... ostatni sklep. Tu już musi coś być. Jednak Bóg istnieje! Są i to jeszcze ostatni. Pędzę w kierunku regału ze słodyczami, nie spuszczam tego pączka z zasięgu wzroku, gdy...
Gdy jakiś szatyn podchodzi i go bierze! Nie ja się tak nie bawię! Podeszłam do tego regału i po prostu się załamałam. Zmarnowałam cały poranek, aby znaleźć tego głupiego pączka z toffi, a jakiś facet na luzaku sobie podszedł i wziął.
-Ostatni raz jestem miła.-powiedziałaś pod nosem.
-Ale naprawdę ostatni? Czyli mam zbędną nadzieję?- usłyszałaś głos za sobą, a odwróciwszy się ujrzałaś właściciela pączka.
-Ja miałam nadzieję na tego pączka, ale też okazała się błędna.- odrzekłaś.
-Cóż może jakoś odzyskamy te stracone nadzieje?-uśmiechnął się
-Co proponujesz?
-Oddam pączka w zamian za twój numer telefonu.-zaproponował mężczyzna.
-Cóż więc taka wymiana... No dobrze.
Clint, bo okazało się, że tak ma na imię twój pączkowy wybawca, wydawał się bardzo miły i zabawny, więc czemu nie. Może okaże się to fajna znajomość.
CZYTASZ
Preferencje i imagify z Avengers
RandomChyba tytuł mówi sam za siebie ;-) Więc zapraszam na spotkanie z naszymi Superbohaterami.