4.

2.8K 163 57
                                    

 - Już jestem!- krzyknęłam, trzaskając drzwiami frontowymi. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem. Chociaż nie brałam udziału w żadnych biegach, czułam się jakbym przebiegła maraton. Moja głowa była ciężka, jakby z ołowiu, a nogi jak z waty. Muszę szybko usiąść i zjeść coś, co szybko uzupełni moje braki energii. 
Dopiero, gdy znalazłam się w kuchni, zorientowałam się, że nigdzie nie widzę moich rodziców, a w domu była głucha cisza. Czyżby jeszcze nie wrócili z roboty?
Usiadłam przy stole, otwierając pojemniczek, w którym znajdował się ser żółty. Zrobiłam sobie dwie kanapki, po czym pognałam na górę do swojego pokoju. Kanapki zjadłam w ekspresowym tempie, po czym padłam plecami na łóżko. Podłożyłam sobie ramiona pod głowę i zaczęłam wpatrywać się w sufit. 
Dzisiaj zrobiłam mały postęp. Nikogo nie zabiłam, chociaż wybryk młodego bety był idealnym pretekstem do owego czynu. W pierwszej chwili naprawdę sądziłam, że wstanę z tej przeklętej ławki, podejdę do niego i tak po prostu... trzepnę w tył głowy.
Wiedziałam o zachowaniach wilkołaków więcej niż mogłam to przyznać. Dużo czytam, zapisuję masę notatek i oglądam stare kasety z dokumentalnymi serialami na temat wilków i księżycu. Scott McCall stał się ofiarą.
 Nagle podniosłam się do pozycji siedzącej, bo uświadomiłam sobie jedną rzecz.
Przecież tu mieszka Hale. 
- Szlag!- wykrzyknęłam, przybijają piątkę z własnym czołem.- Przecież to takie oczywiste!- nagle przeszła mi ochota na odpoczynek. Teraz zapragnęłam złożyć niespodziewaną (lub spodziewanym, bo kto tam GO wie) wizytę osobnikowi, który z pewnością maczał w tym wszystkim swe palce. 
Nasłuchiwałam jeszcze przez chwilę czy rodzice czasami nie wrócili, po czym wyskoczyłam przez okno biegnąc w stronę lasu.

                                                                                  XxX

  Widząc na wpół spalony dom, w moim umyśle zaczęły pojawiać się niechciane obrazy z przeszłości. Stałam, patrząc na budynek pustym wzrokiem. Nagle wokół mnie zaczęła zbierać się mgła, a w niej widziałam małe dzieci, jakby duszki. Biegały, skakały i śmiały się w głos, nie przejmując się tym, że może ich ktoś usłyszeć. W jednym z dzieci rozpoznałam siebie. Kucnęłam, chowając głowę w kolanach. Nie chciałam tego wszystkiego widzieć. O przeszłości mam zapomnieć, ale duchy z niej nie chciały mi dać spokoju przez tyle lat...
- Przed wspomnieniami nie uciekniesz.- gdy usłyszałam nad sobą męski głos, którego nie słyszałam przez tak długi czas...
Podniosłam się w trybie natychmiastowym. Mgły i dzieci nie było. Za to przede mną stał...
- Derek.- mój głos zabrzmiał dziwnie. Tak głucho i nieprzytomnie. Mierzyliśmy się wzrokiem przez dłuższą chwilę. Derek bardzo się zmienił. Jest wysoki i barczysty. Z tego małego dzieciaka zostały oczy.
- Wróciłaś.- mrukną Derek, przerywając ciszę. 
- Nie chciałam. To rodzice tego chcieli.- wzruszyłam ramionami, przybierając tym samym, obojętną postawę. Nie chciałam ukazywać emocji, jakie we mnie wywołało jego pojawienie się. Nostalgia to nie dla mnie.
- Czego chcesz?- on także przybrał obojętną postawę. W zupełności to rozumiałam. 
- Ugryzłeś dzieciaka z liceum. Scott'a McCalla.- oznajmiłam, a ten pokiwał wolno głową.
- Owszem. I co z tego?- spytał, a ja poczułam nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. A jednak moje przypuszczenia były jak zwykle trafne. Wiedziałam, że Derek będzie kłamać.
- Nic się nie zmieniłeś. Nadal bronisz swojego parszywego wujaszka. Przekładasz jego winy na siebie.- warknęłam, a w jego oczach dostrzegłam zaskoczenie. Hah. I tu cię mam, Hale.
- O niczym nie masz pojęcia. Nie było cię tu sześć lat.- przybrał groźną postawę, ale na mnie to nie działało. 
- Wiem doskonale, co tu się wyprawia. Nie musiałam być tutaj, aby wiedzieć, że ten twój alfa będzie sprawiał problemy.- wyplułam te słowa, prosto w jego twarz. Zacisnął szczękę.- Trzymaj nerwy na wodzy i zajmij się Peterem, bo inaczej sama to zrobię.
I odeszłam, zostawiając Dereka samego na środku polany.


Love Werewolf //Teen Wolf//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz