Your kiss is the sweetest
You look like magic
One touch and I've had it
I can't stop wanting you~
Ten dzieciak znowu się tutaj pojawił. Przychodził każdego piątku, dokładnie o dwudziestej drugiej piętnaśnie. Wiedział, że za kilkanaście minut minut kończę pracę. Tak jak zawsze witał się przyjaźnie z pracującym na tej zmianie Jiminem, a potem podchodził do baru i zamawiał to, co zwykle.
- Cuba Libre? - spytałem, unosząc znad lady wzrok na dość wysokiego chłopaka, którego tak dobrze znałem. Byłem nieco zaskoczony jego nowym kolorem włosów, jednak blond mu bardzo pasował. Dzięki niemu wyglądał świeżo, bardziej niewinne, choć z drugiej strony cholernie pociągająco.
Chłopak pokiwał twierdząco głową, siadając na wysokim stołku przy barze. Bez żadnego słowa zająłem się robieniem ulubionego drinka klienta, a ponieważ nie był on trudny do przygotowania, zajęło mi to raptem chwilę.
Dumnie postawiłem przed blondynem szklankę z grubym denkiem. Ten podziękował uśmiechem i od razu upił łyk alkoholu.
- Może zamówiłbyś w końcu coś innego? Cuba Libre to plebs w porównaniu z resztą drinków - rzuciłem, sięgając po kartke, uprzednio przyniesioną przez jedną z kelnerek. Po pretensjonalnym westchnięciu wziąłem się za szykowanie wyznaczonych drinków oraz przelewanie śmierdzącego piwa do kufli.
- Lubię biały rum - odpowiedział w końcu, po dłuższej chwili milczenia. Upił kolejny łyk, jeszcze jeden i nawet się nie zorientowałem, kiedy poprosił o następną porcję. Wlewanie w niego tego typu trunków wcale nie było trudne - chętnie pochłaniał je z zawrotną prędkością.
- Nie było cię przez ostatnie dwa tygodnie.
Czułem, jak na moje stwierdzenie, chłopak wierci wzrokiem dziurę w mojej głowie, jednak starałem się tym nie przejmować. Zanim odwróciłem się po kolejny kieliszek, kątem oka dostrzegłem jego nieco chuligański, delikatny uśmiech, jakby tylko czekał, kiedy padnie jakiekolwiek słowo o jego nieobecności. Zignorowałem jego nonszalancję i po prostu wykonałem swoją pracę, a gdy wszystko zostało już przygotowane, kelnerka zebrała tacę i poszła rozdać klientom.
- Miałem trochę rzeczy do załatwienia, nie interesuj się. Jesteś wolny za dziesięć minut, prawda?
Wytarłem w fartuszek dłonie, które już przesiąknęły zapachem alkoholu, słodkich soków oraz cytrusów, niemiłosiernie drażniących poobdzierane skórki przy paznokciach. Po chwili oparłem się o rękami o blat i lekko nachyliłem nad chłopakiem.
- Nie zasłużyłeś, Słoneczko. Nie było cię przez dwa piątki. Zdążyłem się odzwyczaić - szepnąłem niskim głosem, patrząc prosto w ciemne oczy chłopaka. Miały prześliczny kształt, a delikatnie, czarne kreski tylko go podkreślały. Jego brązowe, lśniące tęczówki, w których odbijały się kolorowe światełka, dokładnie śledziły mój każdy, nawet najmniejszy ruch.
Uniosłem delikatnie brew i uśmiechnąłem się przy tym figlarnie. Wtedy blondyn przejechał palcami po krawędziach szklanki z samym lodem, jakby się nad czymś pilnie zastanawiał. W natłoku własnych myśli przygryzł wargę, a jak tylko odpowiedź naszła mu na usta, cicho westchnął.
- Będziesz tego żałował - wymamrotał w barytonie, który za sprawą drażniącego gardło alkoholu, nieco zachrypł.
Nie wiem, który z nas w tamtym momencie drażnił się bardziej - i ja chciałem doprowadzić chłopaka do samego skraju męczącej gry, i on mnie.
Odsunął się nieznacznie, z wymalowanym, pewnym uśmieszkiem zwilżył koniuszkiem języka dolną wargę, a potem prowokująco ją przygryzł.
Kusił i dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
CZYTASZ
Kochanek na piąty dzień tygodnia || myg•kth
FanfictionNa końcu ciemnego korytarza znajduje się pokój. Rezerwowany dla nas w każdy piątek o dwudziestej drugiej trzydzieści. Jego ściany przesiąkają zapachem krwi, potu i łez, widzą niejedno, namiętne uniesienie, miłosne wyznanie, składane oraz te złamane...