Rozdział 47
-Blase, nie!- krzyczę gdy blondyn robi raptowny krok do przodu i jednym zwinnym szarpnięciem za ramię odwraca twarzą do siebie Ericka. Robi zamach i uderza go z całej siły w twarz. Zaskoczony szatyn zatacza się do tyłu, ale po chwili odzyskuje równowagę, bo prostuje się i rzuca się na Blase'a. Zaczynają soczyście okładać się pięściami. Staram się wbić między nich, ale nie jestem w stanie ich rozdzielić. -przestańcie!!- krzyczę próbując jeszcze raz skończyć tą szarpaninę. -Blase, proszę!- wrzeszczę już przez łzy gdy Erick obrywa w prawy policzek.
-Proszę bardzo! - krzyczy unosząc ręce do góry- nie sądziłem, że zrobisz coś takiego po tym co ten skurwiel zafundował tobie. - mówi pełen złości, która tylko częściowo zakrywa ból w jego głosie.
-Daj mi to wytłumaczyć. - błagam robiąc krok w jego stronę.
-Nie.- odpowiada stanowczo cofając się. - wiedziałem, że nigdy nie stanę na jego miejscu.- warczy ze złością rzucając Erickowi gniewne spojrzenie. - ale mówienie komuś, że ci na nim zależy do czegoś zobowiazuje.
-Blase, ja...ja kocham was obu.- szepcze i osuwam się na ziemię. Chowam twarz w dłoniach i zaczynam cicho szlochac. Żaden z nich nie chcial usłyszeć tej okropnej prawdy, a ja nie chciałam jej wypowiadać.
-Hope, nie będę żył w pierdolonym trójkącie.- mówi stanowczo Blase
-Zamknij się.- odzywa się w końcu Erick, który do tej pory milczał. Jego głos jest ostry, ale opanowany. - nie widzisz, że ona cierpi?
-Głównie przez ciebie gnojku. - odgryza się ten drugi - gdyby nie ty, to wszystko by się nie wydarzyło. - Blase trafia w czuły punkt, bo Erick przestaje się odzywać. - zrujnowales jej życie.
-Nie - szepczę cicho. - to nieprawda.
-Mam tego dosyć. Hope wpuść mnie do swojego mieszkania żebym mógł zabrać telefon. Obiecuje, że juz więcej mnie nie zobaczysz.
-Blase...- szepczę cicho wyciągając w jego stronę ręce - nie rób mi tego...- proszę go zalewając się łzami.
-Daj mi spokój, twój książę z bajki już wrócił, ja byłem tylko zastępczym chłopcem.
-To nie tak.
-Nie bądź śmieszna. Nie tracmy czasu i tak sporo go nam już uciekło.
-Masz rację, ona potrzebuje teraz spokoju. - stwierdza Erick i podchodzi do mnie. Kuca i łapie mnie za dłonie ciągnąc do góry.
-Ja muszę z nim porozmawiać.- zwracam się do Ericka.
Zagląda mi głęboko w oczy i widzę że się waha. Kiwa nieznacznie głową i krzywi się, ale chce żebym załatwiła tą sprawę.-W porzadku. - mówi cofając się o kilka kroków. - wrócę za pół godziny. -słyszę jego stanowczy głos i ostatnie kontrolne spojrzenie zanim znika nam z pola widzenia. Patrzę chwilę w tamtą stronę czując nagle pewną pustkę. Otrząsam się z tego dziwnego transu i otwieram drzwi od swojego mieszkania.
-Pozwolisz mi to jakoś wyjaśnić?-pytam Blase'a łamiącym się głosem.
-Nie wydaje mi się żeby udało się to jakoś wytłumaczyć.- mówi już łagodniej. Wchodzę do środka i otwieram drzwi szerzej. Blase niepewnym krokiem idzie za mną prosto do mojego pokoju. Zatrzaskuje za nami drzwi i podchodzi do okna. Wyciąga z tylnej kieszeni spodni papierosy i zapala jednego. Unika ze mną kontaktu wzrokowego patrząc daleko w dal. Zaciąga się mocno wydmuchujac dym za okno.
-Przepraszam. - szepczę cicho dotykając delikatnie jego pleców.
-Nie przepraszaj Hope, przecież tego nie żałujesz. - mówi odwracając się w moją stronę. Ma z tym rację. Erick stał się częścią mojego życia i bez względu na to co zrobi nadal będę go kochać.
CZYTASZ
Skrajna miłość
RomancePodobieństwa czy przeciwieństwa? Co bardziej ciągnie ludzi do siebie? Zaledwie jedna z miliona takich historii jednak w pewien sposób różniąca się od reszty. Opowiadanie zawiera elementy erotyczne i wulgarne. * 173 miejsce w kategorii romans 13.10.2...