PROLOGUE: graduation

956 137 33
                                    


Od chwili, w której po raz pierwszy go ujrzałem, zawsze pragnąłem być w typie Kim Namjoona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od chwili, w której po raz pierwszy go ujrzałem, zawsze pragnąłem być w typie Kim Namjoona.

Długie lata wyśmiewania się z pierwszych miłości przyjaciółek zdecydowały w końcu się na mnie odegrać, bowiem to, co poczułem na widok tego chłopaka w trakcie rozpoczęcia nowego roku szkolnego nie mogło być opisane metodą tak prymitywną, jak ludzka mowa. Istniało jednak kilka problemów. Jeden, przyświecający mojej egzystencji, a drugi stojący na drodze do realizacji najbardziej upragnionych celów. Po pierwsze, choć byłem stuprocentowo pewien swojej męskości, urodziłem się jako Sohyun i w tej znienawidzonej postaci funkcjonowałem od parunastu lat. Odkąd odkryłem własną tożsamość, oszczędzałem i godziłem naukę z pracą, by przypieczętować przemianę w kogoś, kim powinienem był się urodzić. Drugim, pośrednio powiązanym z tym dylematem były preferencje mojego obiektu westchnień. Obracał się w kręgach... męskich, zdecydowanie męskich i zdawało się, że to dla niego całkowicie optymalne. Przenigdy nie było mi dane ujrzeć go w towarzystwie przedstawicielki płci pięknej, choć jego twórczość, której namiastka zawisła jakiś czas temu w holu liceum dotyczyła właśnie kobiet. Krążyło mnóstwo plotek na temat Namjoona: niektórzy sądzili, że jego homoseksualizm był tylko kłamstwem dziewczyny, którą uraził, odtrącając ją, inni zaś zbywali to milczeniem, albo akceptując ten fakt, albo skrycie życząc mu najgorszego.

Pierwszy raz, gdy ujrzałem jego obraz, był dla mnie szczególnie pamiętny – miałem na sobie dokładnie te same podkolanówki, co przedstawiona na płótnie piękność. A przynajmniej moja wyobraźnia postanowiła brać ją za piękność, gdyż uwieczniona tam postać ukazana została od szyi w dół. Krótko mówiąc – nie miała twarzy. Całe jej ciało było perfekcyjnie blade, szczupłe; klatkę piersiową owijał splamiony krwią bandaż, z ramienia zsuwała się koronkowa, biała sukienka do połowy uda. Amator uznałby, że Namjoon sprawiłby się idealnie w roli projektanta mody, lecz dokładniejsza analiza każdego z jego dzieł, które dane było mi oglądać, pozwalała odkrywać drugie dno jego twórczości. Była ona w oczywisty sposób piękna, choć wątpiłem, by przynajmniej część gapiów dostrzegła jej głębię. Dotkliwie odczuwałem upływ dni, tygodni, miesięcy, które nieuchronnie zbliżały mnie do końca liceum. Rozdarcie między radością ze zbliżającej się przemiany a smutkiem wywołanym rozstaniem z artystą. Och, oczywiście, technicznie rzecz biorąc nigdy nie zamieniliśmy jednego słowa, co jednak uświadomiłem sobie w porę, to znaczy w poranek przed oficjalnym rozdaniem dyplomów.

Każdą kąpiel celebrowałem niczym mistyczny rytuał, delikatnie obchodząc się z ciałem, które już niebawem miało przyjąć właściwą formę. Po raz ostatni nakładałem odżywkę na długie, miękkie pasma hebanu, by tego dnia wyglądały jeszcze lepiej. Osuszywszy wrażliwą, mlecznobiałą skórę, wtarłem w nią olejek lawendowy, przymykając powieki, gdy jego niebiańska woń dotarła do moich nozdrzy.

Uparcie unikałem starcia z taflą lustra, uświadamiającą mi, że, choć olśniewająco piękny, w dalszym ciągu nie byłem sobą.

Kiedy już założyłem świeżo wyprasowany mundurek i wciągnąłem na zgrabne, szczupłe łydki jasne podkolanówki, przyszedł czas na nieuniknione starcie z własnym obliczem. Z pietyzmem godnym największego artysty, zabrałem się za wykonywanie starannego, acz delikatnego makijażu, co zajęło mi stosunkowo niewiele czasu. Raz jeszcze, przed wyjściem zmierzyłem się z postacią przepięknej Sohyun i uśmiechnąłem się przy tym delikatnie, jakby chcąc dodać jej otuchy. Na miejscu od razu dołączyłem do grupy długowłosych Koreanek, z którymi spędziłem wszystkie lata nauki. Szybko zająłem wraz z nimi miejsce w jednym z pierwszych rzędów, mimowolnie szukając wzrokiem Namjoona. Na ten widok jeszcze mocniej, niż dotychczas pożałowałem, że wciąż byłem kimś, kto w żaden sposób nie potrafił go sobą zainteresować. Gładko zaczesane do tyłu włosy i promienny uśmiech – to pasowało mu najbardziej i sprawiało, że za nic w świecie nie spojrzałbym z własnej woli na kogoś innego. Ignorowałem przebieg tak ważnej uroczystości, jako że rejestracja każdej reakcji tego żyjącego dzieła sztuki była dla mnie czymś o zdecydowanie wyższym priorytecie. Całe szczęście, że siedzące tuż obok przyjaciółki były na tyle uczynne, by dać mi znać, gdy wyczytano moje imię i nazwisko. Błyskawicznie podniosłem się z miejsca, z gracją poruszając się na wysokich obcasach i z nie mniejszym wdziękiem odbierając dyplom. Pełne podziwu spojrzenia mijanych uczniów z jednej strony przynosiły mi satysfakcję, a z drugiej rodziły ciekawość, czy za parę miesięcy będę budził równie duże zainteresowanie. W tym samym czasie na prowizorycznej scenie stał już Namjoon, przesuwając długimi palcami po zrolowanym kawałku papieru w oczekiwaniu na wykonanie zdjęcia wszystkich uczniów o nazwisku rozpoczynającym się na tę samą literę. Z nutą niepewności przystanąłem tuż za jego plecami, zza których nie byłem specjalnie widoczny, ale to nie na tym zależało mi teraz najbardziej.

Chwilę później się odwrócił, posyłając mi pytające spojrzenie, choć wiecznie obecna na jego twarzy ignorancja nie pozwoliła mi wierzyć w prawdziwość jego dobrych chęci. Zbyt dobrze znałem jego mowę ciała, obserwowaną przez lata, by umknął mi jakiś szczegół.

- Ty... - Zaczął wreszcie, na co delikatnie uniosłem kąciki ust i spuściłem wzrok.

- Sohyun. Miło mi wreszcie oficjalnie cię poznać, Namjoon – odpowiedziałem bez wahania, podnosząc wzrok na jego zagubione spojrzenie. Miałem ochotę się roześmiać, tak zabawnie wtedy wyglądał.

- Nie do końca rozumiem, co masz na myśli mówiąc „wreszcie".

- Myślałam, że już przestało cię dziwić zainteresowanie uczennic – przyznałem z lekkim uśmiechem, z premedytacją podtrzymując kontakt wzrokowy z wyższym chłopakiem. Namjoon odwzajemnił mój uśmiech i mógłbym przysiąc, że wyrażał on największą kpinę, jaką kiedykolwiek było mi dane oglądać na twarzy drugiego człowieka.

- A ja myślałem, że to zakończyło się w chwili, kiedy przyznałem się do bycia g e j e m – odparł, dobitnie podkreślając ostatnie słowo, jakby wątpił w moje zdolności rozumienia ludzkiej mowy. – Nie interesują mnie dziewczyny, przykro mi.

Oczywiście, że ci przykro.

- To się jeszcze okaże – powiedziałem cicho, po raz kolejny czując euforię na widok niezrozumienia w jego oczach. Zanim zdołał o cokolwiek spytać czy też podważyć moje zdrowie psychiczne, wyminąłem go sprawnie i ustawiłem się w szeregu innych dziewcząt, aż do wykonania zdjęcia odważnie patrząc przed siebie.

Byłem pewien, że na ostatniej, szkolnej fotografii spojrzenie chłopaka imieniem Kim Namjoon utkwione jest w mojej osobie.

SHE'S A BOY // namjinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz